Długo się zastanawiałam jaką dać ocenę, bo jako osoba, która ogląda dużo najróżniejszych filmów mam mieszane uczucia, co do tego projektu.
Mam sporo przemyśleń.
Przede wszystkim ten film, to wg mnie:
- kino niezależne, mocno artystyczne
- film to głownie muzyka elektroniczna
- oszczędny w dialogach (dla mnie duży minus)
- jak się go ogląda, to jakby był „rwany”, czuć w nim brak płynności (zamysł artystyczny...jak bit...?)
- pokazuje świat, którego my Polacy kompletnie nie znamy i jest nam daleki
- ma dużo oryginalnych scen, których nikt do tej pory nie widział w kinie
- ma ze 4 przesłania, które są warte przemyślenia (scena na łódce- dobry przekaz!)
- absolutnie jest filmem do obejrzenia tylko raz (zostaje w pamięci)
- niestety dłuży się (kilka scen)
Dałam mu jednak 6 gwiazdek za:
- oryginalność
- prawdę w kręceniu scen w miejscach, gdzie chociażby sam David Getta (studio) nagrywał
- piękne ujęcia na Ibizie
- fajne łączenie muzyki klasycznej z nowoczesną
- za scenę na łódce z kapitanem i jego życiową poradę/receptę na udany związek
- za główny utwór Love your self!
- wczucie się w rolę głównej bohaterki (osobiście uważam, że świetne wcielenie)
No właśnie, ta scena na łódce... Mam co do niej mieszane uczucia, bo z jednej strony nie podpasował mi tam sposób gry aktora wcielającego się w postać kapitana, ale wszystko co mówił w zasadzie było świetne, mam nadzieję że będzie się dało gdzieś obejrzeć sam ten fragment wycięty z filmu, ponieważ już nie pamiętam tego tak wyraźnie.
Poza tym ta scena bardzo dobrze wpłynęła na rytm całości, bo nagle między jedną a drugą sekwencją imprez zaskakuje nas znienacka... coś tak spokojnego, że aż można się zdziwić. Kameralna rozmowa rozgrywająca się jakby poza czasem, chwila na refleksję.