To chyba jedna z najnudniejszych i najgorszych bajek, które widziałam w życiu. Gatunek to animacja, ponieważ do żadnej innej kategorii się tego nie da przyporządkować... Słaba grafika, FATALNE wykadrowanie (np. przez kilka minut cały ekran wypełnia twarz rekina), postać, która chyba miała śmieszyć (to żółto-pomarańczowe morskie coś) potwornie irytuje, każda kwestia pokazana w filmie jest prędzej czy później przegadana i wyjaśniona słownie od A do Z, zupełnie, jakby twórcy zakładali, że dzieciaki nie potrafią same sobie pewnych rzeczy wyobrazić... Grafika dość słaba, zero śmiesznych/interesujących momentów (chyba, że pierdzący mały delfin miał rozśmieszać?), fabuła nudna, a sam film dłuży się w nieskończoność... Oglądałam z 8-letnią siostrą (zna podstawy angielskiego i była w stanie zrozumieć prawie wszystko) i jakoś tak się dziwnie złożyło, że po pierwszych piętnastu minutach zaczęła nagle wykazywać wielkie zainteresowanie moimi książkami leżącymi na półkach. Totalna strata czasu. Przestrzegam Was.
Tylko jedna, bardzo kiepska piosenka ("Flyyy, Daniel Dolphin, flyyy, turn water into skyyy" i to wszystko).
Filmu nie oglądałem, ale chciałbym skomentować fragment Twojej wypowiedzi - wiesz, jak Twoja 8-letnia siostra ogląda bajkę, która jest w obcym języku, to chyba nic dziwnego, że zaczęła się interesować książkami. :)