Co jest takiego w tym filmie, że po 10 sekundach oglądania od razu skojarzył mi się z "Miastem zaginionych dzieci"? Zastopowałem obraz, włączyłem filmweb i sprawdziłem, co jest grane. Okazało się, że za obie produkcje odpowiadali ci sami ludzie. Dziwna sprawa. Ma się wrażenie, że scenografia, którą wykorzystano w "Delicatessen", posłużyła później w "Mieście zaginionych dzieci".

Krótko będzie, bo nie mam najmniejszej ochoty pisać kolejnego komentarza z rzędu. Humoru tu mało, a jeśli dużo, to jestem nieuważny. Nigdy nie lubiłem czarnych komedii. Nie dlatego, że są niesmaczne. Zwyczajnie mnie nie bawią, inne żarty wolę (podobnie nie lubię tzw. angielskiego humoru).

Wizualnie film prezentuje się co najmniej dobrze. Spółka Jeunet & Caro wypracowała sobie charakterystyczny niepodrabialny styl.

Przed ekranem najmocniej trzymają ciekawi bohaterowie. Rzeźnik, Listonosz, Louison, Julie Chapet - każda postać czymś się wyróżnia, posiada umiejętność, której nie posiedli inni.

Przyjemny filmik, ale tylko tyle. Czysta rozrywka, prawdopodobnie nieszablonowa i wciągająca, ale jednak tylko rozrywka. Na początku byłem skłonny dać wysoką ocenę, ale im dalej, tym mniej mnie historia bawiła. Dobry lekki (mimo wszystko) film, który spożyć najlepiej gdzieś w środku tygodnia. Celem odprężenia się.