Po twórcach "Amelii" można się było spodziewać filmu przepełnionego świetnym klimatem, humorem oraz pojebanymi pomysłami. I taki właśnie jest "Delicatessen", obraz pełen czarnego humoru, groteski oraz oryginalności. Takie momenty, jak bójka o jedzenie na klatce schodowej, scena seksu, gdy wszystkie urządzenia i mieszkańcy wydają odgłos w rytm uderzanych sprężyn pod łóżkiem, gra Loisona i Julie na wiolonczeli i grającej pile czy pułapka w łazience zapadają w pamięci. Już w pierwszych kadrach filmu widać, że mamy do czynienia z twórcami "Amelii". Nie umiem tego wytłumaczyć, po prostu to widać ;) W filmie pojawia się duża ilość ciekawych i zabawnych postaci. Najbardziej spodobała mi się słysząca różne głosy Aurora, która ciągle próbuje siebie zabić, jednocześnie nie popełniając samobójstwa :D Dobrze przedstawiona została wizja postapokaliptycznego miasta, gdzie największym problemem jest brak żywności, a ludzie zjadają nawet swoją rodzinę, żeby tylko przeżyć. Film zabija swym surrealistycznym i groteskowym klimatem, najlepiej to widać w scenie snu Julie, szkoda, że podobnych motywów nie ma więcej. Jeśli chodzi o stronę techniczną to zdjęcia prezentują się bardzo dobrze, scenografia jest świetna, gra aktorów tudzież, klimatyczna muzyka (szczególnie melodia z pokoju Julie, zagrana na wiolonczeli i pile). Co prawda film praktycznie nie ma żadnych większych wad, ale większej oceny mu wystawić nie mogę. Gorąco polecam! 8/10