żegnając się z rolą agenta 007. Cieszę się, że Roger Moore odegrał tą rolę wprost jeszcze lepiej od niego - dla mnie to prawdziwe, niepowtarzalne i najlepsze wcielenie Jamesa Bonda. Aż się dziwię, że wielu ludzi woli bezpłciowego i anemicznego w tej roli Daniela Craiga. A najlepsza scena w "Diamenty są wieczne", jeżeli już miałbym wskazać - to zdecydowanie ta na statku, gdzie kelner i kucharz podają mu przystawki w celu zabicia naszego protagonisty. James Bond i jego ukochana szybko poznają się na ich zamiarach, dzięki czemu mamy naprawdę efektowną walkę. Bo jazda łazikiem zawsze wydawała mi się bardzo nudziarska w przeciwieństwie do ostatniej sceny. No i piosenka Shirley Bassey w napisach początkowych i końcowych robi do dzisiaj kolosalne wrażenie, dzięki czemu ten film otrzymuje ode mnie 5/10.