Są tu jacyś fan jago książek? Moim zdaniem facet stosuje te same sztuczki.
W wielu jego książkach to wygląda to tak: jest ona i on, poznają się, zakochują w sobie mimo przeciwności losu, często sprzeciwu przyjaciół i rodziny i mimo różnic jakie są między nimi (on bogaty ona biedna albo odwrotnie).
Bohaterowie są ze sobą potem się rozstają, potem do siebie wracają. No i oczywiście nie można zapomnieć o częstym motywie śmierci w książkach Sparksa, albo ginie on, albo ona albo oboje, albo ktoś z bliskiego otoczenia pary. Wszystko po to, żeby panie czytające książkę ryczały ze smutku i wzruszenia.
Jego historie są bardzo podobne i pełne tych samych motywów.
Mam podobne odczucia. Tylko... hm, wiesz pewnie o tym, że literaturę można podzielić w bardzo dużym uproszczeniu na tę ambitną i tzw. "niskich lotów", a więc produkcji masowej czy też popularną, jak kto woli nazywać. Sparks zdecydowanie należy do drugiej kategorii i milionom kobiet nie przeszkadza to, że historyjki są podobne, że opierają się na tym samym "szkielecie". Ważne, że jest wątek miłosny, dobrze też, żeby głównym bohaterom przydarzyła się jakaś tragedia, jakieś przeszkody stojące im na drodze do szczęśliwego życia. Na to liczą czytelniczki. Generalnie KASA, KASA, KASA. Duuuuuża kasa. A ponieważ "te same sztuczki" się sprawdzają i nikt się nie skarży, to czemu nie?
Zabawne, że jeszcze zanim weszłam na stronę filmu, już wiedziałam (a przynajmniej przypuszczałam), że jest to adaptacja bądź ekranizacja powieści Sparksa. Wystarczyło spojrzeć na dwie rzeczy - ckliwy tytuł i plakat.