PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33328}
7,7 61 336
ocen
7,7 10 1 61336
7,9 31
ocen krytyków
Dogville
powrót do forum filmu Dogville

Filmy Larsa Von Triera mają specyficzny, prosty klimat. Nie stosuje on żadnych sztuczek technicznych, ani nie ubarwia swoich produkcji. W "Dogville" cała scena ogranicza się do hali teatralnej, gdzie ulice miast, psia buda, domy i drzwi są po prostu namalowane na podłodze. Jeśli ma to być oryginalność, krok ku sztuce, to ja się nie nabrałem. Nie podoba mi się taka konwencja, razi ona bezbarwnością i choć pozwala się nam lepiej skupić na grze aktorskiej, nie pasuje mi do filmów takiego kalibru. Przerost formy nad treścią.

Nicole Kidman gra przybłędę, która trafia do amerykańskiego miasteczka (wsi) lat chyba 50-tych - Dogville. Jest tu niewiele mieszkańców, każdy każdego zna. Na początku wszyscy są dla niej bardzo uprzejmi, traktują ją doskonale. Przybłęda nie opowiada jednak prawdy, jak się tam dostała i skąd pochodzi. Po pewnym czasie okazuje się, że poszukują jej podejrzani kolesie w drogich samochodach (gangsterzy?). To sprowadza na miasteczko problemy.

Najmilszy, ze wszystkich mieszkańców wydaje się być chłopak - poeta - obibok, wiejski filozof. Miłość jednak nie jest istotnym elementem tej historii. Szybko okaże się, jak zwykli ludzie potrafią być nieludzko okrutni wobec bezbronnej osoby. Z pozoru największy przyjaciel okazuje się być samolubnym zdrajcą. To film o prawdziwej naturze człowieka - tej gorszej. Nawet jeśli nie wszyscy zgodzą się z tym co zobaczą, nie mogą temu zaprzeczyć, bo podobne historie dzieją się naprawdę - może po prostu mniej drastyczne. "Dogville" ma takie zakończenie, że po 3 godzinach filmu widz będzie musiał opowiedzieć się za czyjąś stroną i tym samym prawdopodobnie odkryje troszkę prawdy o samym sobie. Podjęcie decyzji, o tym kto postąpił słusznie, nie będzie łatwe.

ocenił(a) film na 7
_Michal

myślę, że nie warto każdej przełamanej konwencji sprowadzać do jakiejś artystycznej fiksacji i wizjonerskiej bufonadzie. Von Trier nie pierwszy raz idzie "pod prąd" współczesnym trendom robienia kina, w końcu to on był jednym z piewców Dogmy 95 i (co zabawne) to on łamał bezwstydnie reguły manifestu, którego sam był twórcą. Film Dogville i jego ascetyczna, teatralna forma są po prostu kolejnym krokiem w poszukiwaniu ekspresji twórcy. W końcu nie jest nigdzie wyryte w kamieniu, że trzeba mówić głosem większości ;)

Co do samej historii opowiedzianej w filmie; to kolejny film po "Tańcząc w ciemnościach", który bezczelnie wręcz żeruje na emocjach widza. Poza tym ten film Von Trier'a to prztyczek dla wszystkich amerykańskich purystów, którzy najechali na Duńczyka za obraz amerykańskiej prowincji w "Tańcząc w ciemnościach". "Dogville" jest filmem tak szyderczym, że oglądając go zacząłem się zastanawiać po co wydawać pieniądze na coś co spełnia funkcje plotek rozpuszczanych przez nastolatkę chcącą poniżyć swoją przyjaciółkę, która miast wyskoczyć na zakupy wolała obmacywać się na tylnym siedzeniu samochodu ze swoim nowym chłopakiem. Wrażenia dopełniają ostatnie minuty filmu, kiedy lecą już napisy: zdjęcia biednych amerykańskich dzieci przewijające się do akompaniamentu piosenki "Young Americans" Bowie'go. Przy całym swoim nieznośnym wykoncypowaniu film niesie jednak pewna niepokojącą interpretacje; zło jest częścią ludzkiego zachowania, tak jak pies nie jest w stanie zachowywać się inaczej niż pies, tak i ludzi zachowują się tylko tak jak ludzie, niezależnie od tego jak wzniosłe i humanitarne poglądy głoszą.

ocenił(a) film na 9
silentman

Zabiłeś mnie ta recenzją, znaczy komentarzem.
"Zło jest częścią ludzkiego zachowania" - to jest smutne, nie chcę w to wierzyć. Nie wierzę w Boga i czary-mary, ale chciałby, wierzyć, że zło nie jest w nas wpisane, że teoretycznie da się stworzyć coś na kształ utopii, nawet niedoskonałej, ale bliższej doskonałości, niż to co widzimy na codzień.
Dzięki za komentarz.

_Michal

Pojawiające się w filmie von Triera porównania psów i ludzi trafiają do mnie i z tego powodu, że przypominam sobie jedną z moich dziecięcych zabaw. Wiedziałem, że pies zachowuje się tym bardziej agresywnie, jeśli potencjalna ofiara okazuje strach. Jeśli jakiś pies (mały kub średni) bez żadnego powodu na mnie szczekał, to udawałem wobec niego przerażonego i zaczynałem się wycofywać. Sprawiało mi olbrzymią frajdę, jeśli pies zachęcony moim strachem odważniej mnie atakował. W odpowiednim momencie, gdy pies zbliżył się do mnie wymierzałem mu potężnego kopa. Robiłem to oczywiście w imię moralności. Jedyny zarzut wobec bohaterki ( oprócz zabójstwa niemowlęcia i tej kobiety przykutej do łóżka) polegałby z mojej strony na tym, że ona prowokowała mieszkańców w taki sam sposób, jak ja w dzieciństwie psy.
A film - genialny. Polecałbym go np. maturzystom mającym do opracowania temat holocaustu jako "ilustrację" psychologii oprawcy i odpowiedź na pytanie, jak "zwykli Niemcy" mogli moralnie zaakceptować politykę Hitlera wobec Żydów. Ludzka moralność jest mechaniczna i opiera się na autorytecie zewnętrznym, a nie na "sumieniu". Jakiś "artysta" z Hondurasu zagłodził psa na wystawie, a "koneserzy sztuki" popijają drinki w tle. Ktoś im powiedział, że zdychający pies to sztuka, więc wszystko ok. "Dogville" jest też świetny jako kontekst do "Zbrodni i kary".

ocenił(a) film na 9
rupert21ster

U Dostojewskiego było wiele wątków, nie widzę powiązania tego filmu z głównym wątkiem książki, ale nie wszystkie aspekty książki zrozumiałem, bo to było dla mnie za dużo informacji na raz. Możesz mnie nakierować?

Jeśli masz rację z tym prowokowaniem mieszkańców, to gratuluję spostrzegawczości. Ja natomiast od początku widziałem w niej dobrą osobę i nie zauważyem prowokacji. Przecież ona nie robiła tego specjalnie, nie chciała wracać. Ludzie wykorzystują dobroć innych ludzi. Ja kiedyś myślałem, że będąc w porządku w stosunku do reszty, zostanę traktowany fair, ale tak nie jest, jest o wiele gorzej.

Pytanie z innej beczki - czy ktoś widział kontynuację tego filmu? Czy warto to oglądać? Wiem, że jakaś jest, tylko z innymi aktorami.

_Michal

Interesuje mnie ten moment "sądu", w którym bohaterka zmienia zdanie, co do losu mieszkańców. Związek z Dostojewskim? "Po co żyje taki człowiek?" - pytanie to zadaje sobie Raskolnikow i inni bohaterowie Dostojewskiego. Przecież świat będzie lepszy, jeśli kilku obrzydliwców z niego zejdzie. Swoją zbrodnię usprawiedliwia nie tylko teorią nadczłowieka, ale także argumentem: "przecież to jest wesz".
Dlaczego Grace zmieniła zdanie? "Dla dobra innych miast?" Też, ale zaraz potem: "...i co nie mniej ważne, dla dobra osoby ludzkiej, jaką była Grace". Co miała na myśli? Jakie negatywne konsekwencję spotkałyby Grace, gdyby nie wydała rozkazu zagłady miasteczka?
I tutaj wprowadziłbym kontekst "Zbrodni i kary". Raskolnikowowi śni się katowany koń, koszmar dzieciństwa. Pamięta swoją rozpacz i bezradność. Jest dobrym człowiekiem ( pomaga rodzinie Marmieładowów, ratuje dziewczynkę z łap pedofila), ale ma też świadomość praw rządzących światem - te indywidualne wysiłki nie mają żadnego znaczenia w obliczu "statystyki". Takich Soń jest w Petersburgu tysiące, można dokładnie przewidzieć ich los. Z całym bagażem swoich "zasad moralnych" Raskolnikow czuje się tak samo bezradny, jak wtedy, gdy obserwował katowanego konia. Poczucie bezradności niszczy człowieka - odbiera odwagę, poczucie sensu. Teoria "nadczłowieka" mającego prawo usuwać "przeszkody" jest sprzeczna z typem wrażliwości Raskolnikowa i on o tym wie (gdy budzi się z dziecięcego koszmaru zaraz zadaje sobie pytanie: "I to ja mam iść i zamordować siekierą!?"). Jest to jego sposób na pogodzenie się ze światem, metoda wyjścia ze stanu bezradności.
Myślę, że słowa Grace: "...i co nie mniej ważne, dla dobra osoby ludzkiej, jaką była Grace" można tłumaczyć w ten właśnie sposób, jako ratunek przed destrukcyjnym poczuciem bezradności wobec zła. Dlaczego dobry ma się czuć bezradny? Czemu to ma służyć? Zaakceptowanie jako naturalnej sytuacji, że dobry = bezradny działa na szkodę moralności w większym stopniu, niż egzekucja osób zdemoralizowanych.

ocenił(a) film na 9
rupert21ster

Ja po jej decyzji czułem ogromną ulgę, wszystkim im życzyłem śmierci.
Oczywiście Grace nic by nie straciła nie wydając polecenia zabicia mieszkańców, ale na pewno nie miała ich ochoty ranić bez powodu.
A ty myślisz, że dobry=bezradny jest lepszy niż opcja "wybij zdemoralizowanych"? Może ja po prostu mam skrajne poglądy na przemoc. Tak czy siak Raskolnikow budził moje obrzydzenie, choć widziałem w nim masę pozytywnych cech, ale było już za późno dla niego. W ogóle, źle mi się ta książka kojarzy.

ocenił(a) film na 8
_Michal

mala roznica - Raskolnikow zabil dla zysku a lichwiarka moze i wiele dla spoleczenstwa nie znaczyla, moze krecila, byla zachlanna, ale nikomu bezposrednio krzywdy nie wyrzadzila. grace 'tylko' wymierzyla kare, taka zabawa w sad, coby przestepca po wyroku nie powrocil na ulice i ponownie nie popelnial zbrodni. ten nadczlowiek mi tu az tak bardzo nie pasuje, moze i rzuca sie na mysl, ale to jednak nie jest to z czym nadczlowieka kojarze.

pekeyprv

Wszystko zależy od tego, jak interpretuje się "Zbrodnie i karę". Podobieństwo między Grace i Raskolnikowem polega na tym, że oboje w pewnym momencie dochodzą do wniosku, że ich "dobroć" i "zasady" nie tylko nie czynią świata lepszym, ale pomagają złu pozostać bezkarnym. Raskolnikow wcale nie zabija dla pieniędzy ( zapomina o nich zaraz po zakopaniu łupu pod kamieniem), a lichwiarka znęca się nad swoją siostrą.

ocenił(a) film na 8
pekeyprv

Raskolnikov dla zysku nie zabił, bo to, co ukradł, schował pod kamieniem. Zabił dla idei.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones