To prawda nie jest to film podobny do tych, które puszczane są w środy w naszej publicznej telewizji. Całej historii towarzyszy nutka ironii i ...poezji. Niestety nie przekonuje mnie kompletnie zastosowany przez reżysera zabieg. Otóż przez cały film, główna bohaterka Vivian Bearing, grana zresztą doskonale przez Emme Thompson, zwraca się bezpośrednio do widza, do kamery co ma chyba podkreślić naturalność i ułatwić nam kontakt z bohaterką i jej problemem. Niestety w pewnym momencie te monologi wydały mi się nudne i zbyt rozwlekłe. Ciekawie natomisat skontrastowano lekarzy z pacjentem, choć i tu w pewnych kwestiach się nie zgadzam. Ogólnie mogło być lepiej.