Film pomimo niezłego opisu, okazał się koszmarem.
Gra aktorska Stephana Bendera dłużyła mi ten film niemiłosiernie.
Myślę, że grą jedną buzią przebił Edwarda Cullena. A szkoda, bo możliwości do odegrania
miał całkiem niezłe, biorąc pod uwagę jakie emocje powinny targać chłopca po takich
przeżyciach.
Film nie zaserwował mi żadnych uczuć - oprócz ulgi kiedy zobaczyłam napisy końcowe.
Ładne imię głównego bohatera, to jedyne co czyni pozytywnym ten film.