Oglądamy postapokaliptyczny obraz wypełniony beznadzieją losu, smutkiem, żalem, głodem, zaszczuciem, szarością a jednocześnie zgrabnie przyprawiony esencją wielkiego, czystego i prostego uczucia łączącego ojca z 5-letnim synkiem. Widz po chwili zastanowienia zaczyna doceniać rzeczy i dobra najbardziej podstawowe (powietrze, woda, pożywienie, rośliny, zwierzaki, energia elektryczna, ciepłe ubranie, ciepły pokój, wygodne łóżko, cola w sklepie i tysiąc innych rzeczy oraz ludzi wokoło!). Teraz już chyba zawsze będę z szacunkiem spożywał każdy ziemniaczek z obiadku ciesząc się jego smakiem i wartościami odżywczymi:D (nie mówiąc o soli!).
Przy okazji - kilka miesięcy temu przeczytałem książkę, która była oczywiście dużo lepsza (dużo cięższy klimat oraz minimalne i proste dialogi - w końcu to 5-letni chłopczyk!). Nastawiłem się, że w film będzie dużo słabszy, a okazał się bardzo dobry. Na pewno warto przeczytać!