Film oglądało mi się dobrze, fabuła wciągnęła, lubiani aktorzy, dość surowy klimat. Nie umiem jednak oprzeć się wrażeniu, że zabrakło psychiologicznego prawdopodobieństwa. Nie pojmuję motywacji głównego bohatera. Nie zdziwiłoby mnie zachowanie matki, która straciła dziecko i kradnie inne niemowlę będąc zamroczona żałobą, nie do końca poczytalna. Natomiast on zrobił to tak przemyślanie, kierując się umysłem a nie emocjami (nie przekonały mnie łzy podczas mazania syna odchodami o twarzy) - i to jeszcze tej samej nocy, tuż po utracie własnego dziecka, będąc w fazie żałoby zwanej zaprzeczeniem.
Obroniłaby się tu tylko interpretacja, że żywił cień podejrzeń względem udziału żony w śmierci syna, które wypierał, więc podświadomie chciał ją chronić. Gdy usłyszał coś, co podskórnie czuł, kontynuowanie tego szaleństwa nie miało sensu - i nie chodziło więc tylko to, by partnerka Tristana nie została niesłusznie skazana. Ale to by było bardzo naciągane.