Moim zdaniem ten film mógłby w ogóle nie nawiązywać do twórczości Christie. Mógłby być tam jakikolwiek wymyślony przez scenarzystów detektyw i nawet ten, kto dobrze zna twórczość pisarki, raczej by nie powiązał by tego filmu z "Wigilią wszystkich świętych", z którą łaczą go wyłącznie dzień wydarzeń (halloween) i parę postaci, na czele z Herkulesem Powrotem. Podejrzewam, że twórcy filmu zdawali sobie sprawę Z tego, że hasło "Christie" oraz "Poirot" tłumnie przyciągną do kin wielbicieli słynnego detektywa. Szkoda tylko, że nawet sam Poirot w niczym nie przypomina książkowego geniusza, a klimat filmu niestety nie oddaje atmosfery książki. Jest aż za ciężki, mroczny, duszny i klaustrofobiczny. Wszystko dzieje się w nocy, jest to męczące dla widza. W ogóle nie rozumiem też, po co aż tak zmieniono fabułę, ta książkowa w moim mniemaniu jest lepsza. Tutaj mamy zupełnie innych bohaterów, na czele z obarczonym traumą wyzwalania obozu koncentracyjnego Bergen - Belsen, lekarzem oraz medium - pielęgniarką, również naznaczoną wojennymi przeżyciami. Nie wiem, co miały na celu te odniesienia do czasów wojny, dla mnie nic one nie wnosiły do fabuły. Poirot kompletnie bez polotu, zmęczony, brak mu błysku w oku, nie śledzimy też dedukcji jego "małych szarych komórek". Kompletnie wypaczony obraz jego wiernej przyjaciółki, Adriana Olivier...Nie wiem, co twórca tego "dzieła" miał na myśli, odwołując się do prozy Agathy Christie, ale fanom pisarki i Poirota serdecznie odradzam, bo jest to profanacja twórczości mistrzyni kryminału. Pomijając to wszystko, film jest zwyczajnie ciężki i nudny, prędzej się na nim zaśnie, niż zostanie wciągniętym w rozwiązywanie zagadki...