To jedyne pozytywne elementy tego filmu. Wright chyba wątpił w inteligencje widzów, tworząc ten film. Róznice między Darcym a rodziną Bennetów są ukazane w sposób mocno przejaskrawionych scen, aby największy kretyn załapał że główni bohaterowie wywodzą się z odmiennych środwisk. Jedną z moich ulubionych postaci książkowych, Elizabeth ukazał jako trochę głupiutką, pyskatą trzpiotkę. Takiej Lizzy nie mogłam znieśc, do czego byc może przyczyniła się Keira Knightley, która dla mnie nie poradziła sobie z zagraniem takiej postaci, z resztą aktorką dla mnie jest kiepską(za co ta nominacja?). Rozbawiło mnie to że, Lizzy ciagle chodziła w burych workach, przez co reżyser usiłował nam, widzom uświadomic, że Jane była znacznie ładniejsza od swojej siostry. Gdybym nie czytała książki to myślałabym że głowna bohaterka zmieniła swoje uczucia po obejrzeniu Pemberley, a nie dlatego że pan Darcy zmienił swoje postępowanie i charakter, bo dla mnie Macfadyen gra cały czas drętwo i nieprzekonująco. Jedyne co w tym aktorze pasowało to jego głos. Wady tego filmu mgłabym jeszcze wymieniac i wymieniac.
Co na plus.. oczywiście wspomniana na początku muzyka i sceneria... a i oczywiście nie mogłabym pominąc Judi Dench i świetnej Brendy Blethyn.
Ogólnie film zirytował mnie i trochę znudził... raczej nie spodziwałam się żadnego dzieła, więc trudno mówic o rozczarowaniu. Przedze wszystkim to w filmie niestety brak tytułowej dumy i uprzedzenia.
Niestety muszę się z tobą nie zgodzić.
Po pierwsze, wydaje mi się, że różnice pomiędzy Darcym, a Bennetami były bardzo dobrze pokazane. Jak można by to zrobić inaczej. Widać to było i pod względem zachowania i wyglądu.
Po drugie, jak można tak powiedzieć o Elizabeth. W takim razie chyba za bardzo nie zwróciłaś uwagi na zachowanie jej młodszych sióstr. To raczej o nich można powiedzieć, że są "głupiutkimi, pyskatymi trzpiotkami". A poza tym Elizabeth nie była zbyt pyskata, tylko po prostu mówiła to co myślała i większość jej wypowiedzi było po prostu identyczne jak w książce. Więc wynika z tego, że twoim zdaniem tam też była pyskata.
Po trzecie, Lizzy nie chodziła w workach, tylko w cudownych sukienkach. I jeśli ktoś chodzi w długiej sukni,jak jest mokro, to naturalne, że ją pobrudzi. W innych przypadkach były czyste i nie przypominały mi worków.
I po czwarte, w książce też właśnie w tym czasie Elizabeth zakochała się w Darcym dlatego, że zobaczyła, że on nie jest taki jak myślała na początku.
Calkowicie sie zgadzam :) Chociaz ja lubie Keira wiec nie uwazam, ze jest zla aktorka pomimo tego, ze do tej roli moim zdaniem nie pasowala i tyle :) Tak samo Macfadyen byl najgorszym panem Darcym jakiego widzialam, nawet w bolywoodzkiej wersji pan Darcy byl lepszy od tego. Pozdrawiam!!!
"A poza tym Elizabeth nie była zbyt pyskata, tylko po prostu mówiła to co myślała i większość jej wypowiedzi było po prostu identyczne jak w książce. Więc wynika z tego, że twoim zdaniem tam też była pyskata."
Tak, jej wypowiedzi w większosci były zgodne z książką, lecz sposób w jaki Knightley wcieliła się w Elizabeth, kompletnie mi się nie spodobał. Dla mnie nie wystarczy tylko to że dialogi będą takie jak w książce- potrzebuję aby aktorzy potrafili oddac charakter danej postaci. Dwojka głownych nie przekonala mnie. Byc moze nie powinnam byla uzyc slowa "Pyskata". Chodzi o mi o to że, "filmowa" :) Elizabeth za ostro, za zdecydowanie wyrażała swoje poglądy. W tej "książkowej" podobało mi się że miała własne zdanie, potrafiła je obronic, wyglaszala zawsze swoje poglady, ale nie była przy tym impertynecka. Jednym zdaniem: Po prostu miałam inne wyobrażenie co do Lizzy. Wydaje mi się że jestem w mniejszości, bo wielu osobom podobała sie ta ekranizacja.
"Po trzecie, Lizzy nie chodziła w workach, tylko w cudownych sukienkach."
Hm, miałam na mysli to że głowna bohaterka chodziła prawie zawsze w ciemnych sukienkach, natomiast jej siostra Jane miała znacznie ladniejsze stroje. Stąd pomyslalam, że rezyser usilnie chcial pokazac ktora z nich jest ladniejsza. Wiem, ze to drobiazg, ale ten film sklada sie z mnostwa drobiazgów irytujących mnie niepomiernie :)
"I po czwarte, w książce też właśnie w tym czasie Elizabeth zakochała się w Darcym dlatego, że zobaczyła, że on nie jest taki jak myślała na początku."
Tak, acz mi się wydawało że filmowej Lizzy po prostu spodobało się Pemberley a nie jej właściciel... Filmowy Darcy kompletnie nie przekonał mnie że zmienił swój charakter a Lizzy- że zmieniła o nim początkową opinię i potrafiła spojrzec na niego z drugiej strony.
Podsumowując, Sara: Mamy zupełnie odmienne zdania. Byc moze przy ponownym obejrzeniu tej ekranizacji postaram się znaleźc inne pozytywy, może częśc rzeczy nie bedzie mi tak przeszkadzac. W kazdym razie: możemy się zgodzic, ze sie nie zgadzamy. :) Pozdrawiam.