Zupełnie mnie nie zdziwiło, kiedy po obejrzeniu filmu rzuciłem okiem na filmografię reżysera i zobaczyłem, że jest to debiut kinowy. Niestety jest to mocno odczuwalne. Oglądając miałem wrażenie, że Wright wyszedł z założenia, że skoro "Duma i uprzedzenie" była ekranizowana tak wiele razy, to się teraz sama nakręci i w zasadzie samą historią nie ma się co zajmować. Zamiast tego zajął się tym, jak ową historię opowiedzieć. Rezultatem są zapierające dech w piersiach plenery, wspaniałe kostiumy i piękne zdjęcia. Cóż jednak z tego, kiedy cała miłość sprowadza się do kilku spojrzeń spode łba. Nie czułem żadnej chemii. Główni bohaterowie zupełnie mnie nie zainteresowali. Keira pozbawiona jest charyzmy, która w przypadku Lizzie jest czymś tak niezbędnym jak tlen dla każdej żywej istoty. Jedyną zaletą Macfadyena jest jego głos, reszta zupełnie nie pasowała do Darcy'ego. Jedyną osobą, której grę mogę pochwalić jest Brenda Blethyn. W roli matki obsesyjnie walczącej o dobre zamążpójście swoich córek spisała się lepiej, niż się tego można było spodziewać.
W sumie film przeciętny, pozbawiony magii, romantyzmu, a przede wszystkim bohaterów.
ja też się nie zgodzę! choć niepoprawną romantyczką nie jestem i niełatwo mnie zadowolić, to naprawdy zacny film jest. :) po pierwsze: nie jest pozbawiony magii, choćby ze wzgledu na wspaniałe zdjęcia i muzykę, romantyczny- zdefiniuj mi, co wg ciebie znaczy "romantyzm". dla mnie sama przemiana darcy'ego- z nadętego bufona o wyniosłym spojrzeniu, w zacinającego się chłopca o potarganych włosach i rozbieganym spojrzeniu, trzepoczącego rzęsami, jest szalenie romantyczna. zwłaszcza scena, gdy o świcie spotykają się na łące i on ponownie mówi jej, że ją kocha. i nie zgodzę się, że jedyną zaletą macfadyena jest jego głos, bo on jest bardzo dobry w roli darcy'ego. keira również, w roli elizabeth. razem naprawdę dobrze wypadają, więc twój 3 argument- brak bohaterów, jest dla mnie kompletnie niezrozumiały.
pozdrawiam
Dzagus moglabys wreszcie popatrzec na realia!!! Takiej sceny na wrzosowiskach by nie moglo byc!!! Ta scena to jest jedna kompletna sciema!!! Pan Darcy i Elizabeth sami o takiej porze?!?!?!?! Po drugie nie widzialam w nim nic romantycznego...z tego filmu nie wynika, ze on sie zmienil przez Lizzy....po trzecie nie podobal mi sie ten pan Darcy i tyle, uwazam, ze pan Darcy Colina Fitha jest nie zastapiony!!! Ten Darcy (teraz sie na mnie rzuci tlum wielbicielek) jest wiesniakiem, nie widac po nim, ze jest taki bogaty, Bennetowie, mieszkaja kolo chlewu?!?!?!?! Byli biedni ale to jest torche przesadne jak i nie bardzo. Te ich bale odbywaly sie w domach, a nie tak jak w filmie mi to przypomina karczme, jeszcze im tam pirata zabraklo, to by pasowalo do tego wygladu. Pozdrawia!!!
mogłabym popatrzeć na realia, ale jakby się tak czepiać każdej, spójrzmy prawdzie w oczy, pierdoły, to nie możnaby spokojnie żadnego filmu obejrzeć, nie narzekając na ewentualne niedociągnięcia, lub czepiając się któregoś z aktorów. rozumiem, że podoba ci się darcy w wykonaniu colina firtha, ale nie uważasz, że przyjemniej i jakoś tak milej ogląda się film, nie czepiając się każdego najdrobniejszego szczegółu, tudzież niezgodności z książką? taki np. harry potter też jest niezgodny z książką, a jakoś masz go w ulubionych.
pozdrawiam
chcę również dodać, że to nic złego, że masz hp w ulubionych, bo wg mnie wszystkie ekranizacje hp oprócz IV części są niezłe, chodziło mi o to, co poruszane było w kilku innych wątkach dotyczących "dumy..."- zgodność z książką.
jeszcze raz- pozdrawiam
aha- no i nawet jeśli scena na wrzosowiskach była "kompletna ściemą" to wg mnie była szalenie romantyczna...widocznie każdy ma swoją "wersję" romantyczności...
"przyjemniej i jakoś tak milej ogląda się film, nie czepiając się każdego najdrobniejszego szczegółu, tudzież niezgodności z książką?"
Ale są niezgodności, które niektórych strasznie rażą. I dla wielu w Dumie jest ich masa.
w każdej ekranizacji książkowej jest masa niezgodności, ale jakby kręcić film idealnie zgodnie z książką, to po co go w ogóle robić, skoro wiadomo, że będzie to samo co w książce. jestem w trakcie jej czytania i już dostrzegłam kilka niezgodności, ale dla mnie to niewystarczający powód żeby wieszać na "dumie..." psy.
Nie rozumiemy się i chyba nie zrozumiemy. Ja nie wieszam psów za każdą niezgodność, ale za niezgodności te bezsensowne (łąką nad ranem jako miejsce drugich oświadczyn, pierwsze oświadczyny w deszczu), za brak zgodności z epoką (a oglądając filmy dziejące się w epoce chcę widzieć życie i obyczaje tej epoki). Jednak Ty ciągle twierdzisz, że ja czepiam się tego, że film nie jest książką.
Proza Austen jest elegancka i czytając dla wielu kojarzy się z ładnymi salonami, dobrymi manierami, pięknymi strojami. A tu otrzymujemy coś w klimacie pomiędzy Wichrowymi Wzgórzami a opowieścią o życiu angielskich wieśniaków. Spróbuj spojrzeć na to pod tym względem, a może zrozumiesz, czemu film mi się nie podoba. Ja nie mówię, że masz filmu nie lubić, bo można spojrzeć na niego pod takim kątem, że będzie wręcz arcydziełem. Ja jednak patrzę pod innym i wtedy film jest dla mnie nie do zaakcetpowania.