Duma i uprzedzenie

Pride & Prejudice
2005
7,7 176 tys. ocen
7,7 10 1 175787
7,1 36 krytyków
Duma i uprzedzenie
powrót do forum filmu Duma i uprzedzenie

Z pewnością zupełnie inna od poprzedniej zaprezentowanej przez BBC z 1995 roku. Jeżeli chodzi o cały fenomen 'Dumy i uprzedzenie' najbardziej intrygujący jest fakt jak wiele różnych rzeczy - wizji - może powstać na podstawie tej samej książki. Niezwykłe jest to że ta sama książka jest tak różnie przez każdego odbierana. Jane Austen napisała powieść w taki sposób że stworzona przez nią narracja pozwala na ingerencje w jej dzieło - wymaga od czytelnika nieustannej pracy wyobraźni, natomiast reżyserom daje niezwykłe pole do popisu.

Chcąc porównać obie ekranizacje, obejrzałam najpierw wersję telewizyjną a potem kinową. Chciałam ocenić która ekranizacja jest bardziej wierna książce - okazało się że obydwie ekranizacje w jakimś tylko stopniu oddają dokładną treść pierwowzoru - co mnie ucieszyło muszę przyznać.

Jednak jest coś co bardzo je różni. Chociaż wersja kinowa jest bardzo dobra, zabrakło tutaj pewnego elementu który sprawił że wersja telewizyjna jest wprost idealna i pod tym względem triumfuje nad kinową. Otóż w wersji kinowej Elizabeth jest niemal wcieloną dobrocią, pozbawiona została tego cudownego sarkazmu który nadawał jej ludzką twarz, który odmieniał ją tak bardzo od jej starszej siostry (choćby kwestia w której Elizabeth mówi że zakochała się w Panu Darcy w momencie kiedy zobaczyła jego posiadłość w Pemberley ;)

Postać Pana Darcy'ego tak samo została jakby stworzona od nowa. Jak dla mnie Colin Firth zagrał go idealnie i nic nie można było dodać do jego roli - nic ująć. W jego wykonaniu Pan Darcy był taki jakiego sobie wyobrażam - dumny ze swojego pochodzenia, uprzedzony do ludzi z niższej warstwy społecznej ale jednak dobry i sprawiedliwy - pozbawiony fałszu. Colin Firth idealnie pokazał jak bardzo tą postacią targają zupełnie czasami sprzeczne wartości - jak zawziętą walkę w sobie musiał stoczyć a żeby poddać się swoim uczuciom wbrew swojemu rozsądkowi.
Pan Darcy w wykonaniu Matthew MacFadyen'a to raczej romantyk - indywidualista, wciąż trzymający dystans do wszystkich i jakby nierozumiejący swoich uczuć. Praktycznie nie zauważyłam żadnej dumy w jego zachowaniu, żadnej siły i odwagi która przecież cechowała Pana Darcy'ego, która dawała mu to poczucie wyższości nad wszystkimi - nawet nad Bingley'em i jego siostrami.

Jednak musze przyznać ze pod względem technicznym film zachwyca, świetne sceny, świetna scenografia, świetne kostiumy, aktorstwo na wysokim poziomie (a w szczególności Rosamund Pike, która błyszczy pomimo iż tylko stanowi tło dla Elizabeth). Muzyka także zasługuje na ogromne pochwały. Zakończenie filmu musze przyznać mnie pozytywnie zaskoczyło (przecież nie każdy film o miłości musi się kończyć ślubem - zapachniałoby wtedy trochę telenowolą ;). A tak, w zamian mamy bardzo poetycką scenę o brzasku - wyznanie miłosne w tle wschodzącego słońca - po prostu pięknie... prośba ojca Lizy o błogosławieństwo... no i ostatnie słowa "Jeżeli zgłosi się dziś ktoś po rękę Mary, lub Kitty, śmiało go przyślijcie! Jestem do dyspozycji." - słowa w jakiś tajemniczy sposób idealnie obrazujące główną ideę filmu.

ocenił(a) film na 6
Night_owl

Nie wiem czy słowa ojca Lizzy w jakiś "tajemniczy" sposób oddają główną "ideę" filmu, myślę jednak, że w Twojej wypowiedzi jest wiele racji i paradoksalnie pozwoliła mi on na bardziej przychylną opinię na temat nowej ekranizacji, niż brzmiała ona pierwotnie. Film jest po prostu innym ujęciem powieści Austen i dobrze- cóż dało by powielenie schematów?

Stokrotka_9

Cieszę się że w jakims stopniu przyczyniłam sie do zmiany Twojej opinii na temat filmu - bo film naprawde godny jest uwagi... Jeżeli chodzi o słowa ojca Lizzy to kiedy je usłyszałam na końcu tego filmu od razu mi się przypomniał początek ksiązki... otóż powieść zaczyna się od takiego zdania: "Jest prawdą powszechnie znaną, że samotnemu a bogatemu mężczyźnie brak do szczęscia tylko żony." Zdanie to jest jakby wyjaśnieniem o czym będzie powieśc ... w tym jednym zdaniu dowiadujemy się że bedzie to historia głownie (jak na ironię) nie o miłości tylko o czasach kiedy kobiety starały się jaknajlepiej wyjśc za mąż... Natomiast zdanie kończące film jest jakby uwieńczeniem tego pierwszego zdania w powieści... w jednym zdaniu ojciec Lizzy podsumowuje film - jego trzy córki są zamężne i teraz jest gotowy 'do dyspozycji' aby wydać za mąż pozostałe... uważam że to zdanie jest idealne na koniec filmu tak jak tamto było idealne na początek ksiązki.

ocenił(a) film na 6
Night_owl

Teraz rozumiem co miałaś na myśli. Szkoda, że rezyser jakoś tego nie skompilował. Zakończenie w Twojej interpretacji jest bardzo logiczne i rzeczywiście obrazuje główną myśl filmu.

ocenił(a) film na 4
Night_owl

Szczerze mowiac podoba mi sie twoja wypowiedz, jest szczera i bez rzadnych glupich podtekstow :P Ale nie podoba mi sie, ze stwierdzilas, ze serial oddaje w jakims stopniu dokladna tresc pierwowzoru. W filmie bym ci przyznala racje, ale moim zdaniem, serial jest calkowicie (no moze tylko w paru przypadkach takich jak skok pana Darcego do jeziora:P) taki jak ksiazka:)
Szczerze mowiac najpierw ogladnelam serial, a dopiero pozniej przeczytalam ksiazke, ale i tak wszystko wydawalo mi sie takie jak w serialu, aktorzy poprostu idealni, nie potrafie sobie wyobrazic lepszego pana Darcego i Elizabeth. Kinowa wersja nie jest tak wierna ksiazce, i to chyba mnie najbardziej od niej odgradza, wiem, ze nie ktore filmy sa lepsze od ksiazek, moim zdaniem nie w tym przypadku...zbyt bardzo kocham ta ksiazke i uwazam, ze to jest zbyt wspaniala historia aby cos w niej zmieniac...kazdy ma swoj gust:) Pomimo wszystko w wielu rzeczach sie z toba zgadzam :) Pozdrawiam!!!

Night_owl

Hejka,
ciężko porównać 4,5 godz. serial do dwugodzinnego filmu. Mając tak ograniczony czas trzeba iść na niesamowitę ustępstwa i decydować się co wyciąc z książki a co zostawić.

Kinową wersję obejrzałam dwa razy - na DVD. Raz w tak zwanej wersji normalnej, drugi raz w wersji z komentarzem reżysera. Po obejrzeniu pierwszy raz miałam wrażenie, że początek filmu to sceny DOSŁOWNIE wyjęte z seriali z takimi samymi tekstami tylko z innymi aktorami. Taki zlepek scen wyciętych z serialu. Fakt, że tekstów nie da się zmienić, bo są to teksty z książki.

Scena w której Darcy się oświadcza jest bardzo dobrze zrobiona w kinowej wersji, ale chyba wersja BBC bardziej oddaje charakter czasów - kiedy oni nie mogli na siebie krzyczeć, tylko wypowiadali słowa z pogardą, nienawiścią, antypatią. Wersja kinowa owszem yła świetna, bardziej dynamiczna, nasuwa mi się słowo "mroczna", ale jak na tamte czasy moim zdaniem mało realna.

Dla mnie mimo wszystko wersja BBC będzie najlepsza, a kinowa niestety pozostanie jako wersja popularna ze względu na Kerie, ale chyba nic więcej....