W końcu jakaś AUTENTYCZNA i REALISTYCZNA wersja chyba najbardziej znanej powieści Jane Austen. Miła odmiana po wszystkich "cukierkowych" adaptacjach.
A ktora to niby byla taka cukierkowa? bo ja oprocz tej nie wiem chyba, ta zamerykanizowana!
A co w niej było takie relistyczne i autentyczne? może oświadczyny w strugach deszczu albo spotkanie o świcie...
Hmm... Brak makijażu? Brak teatralnych ruchów? Sceneria? Naturalizm? Tak, wydaje mi się, że to to.
Nie nalezy zapominac, że klasyka klasyką, ale to romans i pewne "niespodziewane" spotkania o świcie mają tam miejsce.
Mówisz brak makijażu? Jakoś trudno mi w to uwierzyć patrząc na www.imdb.com
i wyszukując "dumę i uprzedzenie" z 2005 roku że aż tylu ludzi odpowiadało za ... MAKIJAŻ. Nie oszukujmy sie, w filmie zawsze jest potrzebny makijaż, kamera sprawia, że rysy twarzy są niewyraźne dlatego nawet mężczyźni są zmuszeni do delikatnego. O ile jeszcze jestem w to uwierzyć,że Keira Knightley nie potzrebowała duzo poprawek, ma ciemne brwi, rzęsy to jakoś z trudem mi to przychodzi np do aktorek grających Janne Bennet (blondynki) czy też Caroline Bingley, wystarczy spojrzeć na zdjęcia.
Dla mnie te spotkanie o świcie czy oświadczyny (pomijając pare jeszcze innych scen) calkowicie popsuło realizm i autentycznośc filmu...kolejne cukierkowate romansidło.
Przed chwilą obejrzałem powyższy film. W końcu. Napiszę,że bardzo mi się podobał, mimo,że nie oglądam akurat takiego rodzaju filmów. I nie chodzi też o rolę Keiry. Film był bardzo dobry,a obejrzałem go w towarzystwie 4 sióstr i matki,która non stopa opowiadała mi jak to w książce było itp itd;)