Takie skojarzenie mi się naunęło, że Dzień Świra jest takim filmem dla III RP, jakim dla PRLu był Miś Berei. Smiesznym, choć często jest to śmiech przez łzy, wyśmiewającym absurdy tego kraju i przywary narodu, satyra dnia codziennego.
Rozmawiałem kiedyś z pewnym mężczyzną, który był na konferencji "postbarejowskiej", na której porównywano Koterskiego do Barei. Mówiono o "drugim Barei". Stylistyka filmów Koterskiego szczególnie w tym filmie bliska jest czarnym komediom PRLu. Nie tylko "Miś" nasuwa się tu, ale i "Brunet wieczorową porą". Motyw samotność w obliczu absurdalnej rzeczywistości. Blisko, blisko...