"Dzień świra" przez wielu jest uznawany za wybitny...i nie potrafię tego zrozumieć. Jak dla mnie (i
tutaj podkreślam, że jest to moja całkowicie subiektywna ocena), ten film ma tyle sensu co noszenie
zimowej czapki w upał ;)
Oglądałam ten film 3 razy i za każdym razem próbowałam dostrzec jakąś jego wybitność. Poza
kilkoma niezłymi tekstami i niewątpliwym kunsztem aktorskim Pana Marka to wynudziłam się jak
mops.
film jest raczej dla męskiej części publiki - przeciętny facet boi się czy obawia życia jakie wiedzie główny bohater filmu... no i też ukazuje po trochu nasz sposób myślenia ;)
Pewnie masz rację, chociaż znam kilka kobiet, które się zachwycają "Dniem świra". Jak to mówi zawsze moja znajoma "nie to ładne co ładne, ale to co się komu podoba" :)
Film opowiada o "byłym mężczyźnie", który niczego w życiu nie osiągnął i niczego już nie osiągnie, którego przerasta nasza szara rzeczywistość. Pensja jaką dostaje jest głodowa, jego bliscy mają go gdzieś, społeczeństwo go nie rozumie, politycy nie dbają o jego interes, przez to wszystko nabawił się nerwicy natręctw i co najgorsze to wszystko zaczyna przechodzić na jego syna. Jeśli nie miałaś styczności z tymi sytuacjami i nie miałaś takiego zderzenia z szarą rzeczywistością to możesz nie zrozumieć tego filmu, bo on gra przede wszystkim na naszych realiach.
Ależ oczywiście, że miałam styczność z takimi sytuacjami! Sama mam lekką nerwicę natręctw, znam też ludzi, którym życie potoczyło się mniej więcej tak jak głównemu bohaterowi. Tak sobie teraz myślę, że może właśnie dlatego nie dostrzegam rewelacji w tym filmie? Może własnie dlatego, że przedstawia on rzeczywistość, która otacza nas dookoła.
Dla mnie ten film nie był rozgrywką, nie sprawił też, że zaczęłam o nim myśleć po obejrzeniu, a właśnie tego oczekuję od dobrego kina (niezależnie czy jest to komedia, dramat czy film historyczny).
Wbrew temu co mówisz doskonale wiem o czym "Dzień świra" jest. W sumie jest to obraz większości Polaków -> ileś procent społeczeństwa żyje za głodowe pensje, wszystkich nas politycy, że tak powiem, dymają równo, wiele osób zmaga się z różnego rodzaju sytuacjami, nerwicami - a reżyser opowiedział w sumie o tym co każdy z nas widzi. Po co więc opowiadać o czymś co się widzi codziennie? Dla mnie jest to zwykły film, który tak jak pisałam ratuje się kilkoma tekstami i grą Kondrada, ale nie jest warty zapamiętania. :)
Pozdrawiam
W sumie rozumiem też o co Ci chodzi- jeśli np lubisz bardziej filmy akcji, czy filmy, w których trzyma napięcie czy coś się dzieje- to rzeczywiście "Dzień Swira" jest za monotonny, nie trzyma w napięciu, opowiada o tej własnie codzienności.
ja lubię różne filmy, do monotonnych też potrafię mieć cierpliwość, ale musi być za to jakaś nagroda: coś co mnie zaskoczy, zdziwi, zastanowi - jakaś kulminacja, powód, historia, albo niech to będzie po prostu ładne. A dzień Świra to ja mam na co dzień wokół i tak jak w filmie nic z tego nie wynika. Plusy za trafne obserwacje, ale. Irytujące w życiu irytujące w kinie.
Możliwe, że jest u Ciebie tak jak napisałaś, czyli niż mi się wydawało. Możliwe, że sceny, które przedstawiono w Dniu świra są oczywiste i widzisz je codziennie. Wtedy możesz na to patrzeć jako mało odkrywcze. Ja tak mam z twórczością Coelho, ludzie się nim zachwycają, a jak dla mnie są to najbardziej oczywiste truizmy pod Słońcem.
Co do Coelho to też mam tak jak Ty :) Zupełnie nie wiem czym się ludzie zachwycają.
A co do filmu to masz rację, dla mnie on nie jest odkrywczy. Specyfika pracy, którą wykonuję sprawia, że spotykam bardzo wielu (czasem dziwnych) ludzi i w sumie mało co mnie dziwi na tym świecie :)
Co do Coelho to sprawa jest prosta. Ludzie lubią słuchać różnych mądrości życiowych, ale nie mogą one być zbyt odkrywcze, bo nie zrozumieją ich. Kompromisem jest wygłaszanie takich właśnie truizmów. Bardziej rozgarnięty popuka się w czoło, bo sam może takimi aforyzmami rzucać na poczekaniu, ale mniej kumaty odbiorca, który jest targetem, będzie cały w skowronkach. I tak tez jest z Coelho ;)
Ja jak obejrzałam parę lat temu to też średnio mi się podobał, ale jak wróciłam do tego po latach- to się uśmiałam:) Bo dopatrzyłam się pewnych nawyków u innych ludzi, jak i również u siebie:)
dokladnie! ta codziennosc kazdego przecietnego polaka! Ta udreka codziennego zycia.....Chodzby fakt pokazania Polski z perspektywy Polski i ludzi wyksztalconej gdzie Adas dostaje marne 777zl pensji ( te same siudemki to metafora szczescia-loteria - na bogato) za tyle lat studiow. Chodzby scena w autobusie ktora poprostu miazdzy! Pamietam jak z lat szkoly jezdzilem autobusami i ta walka o siedzenia-te przesiadki na lepsze widoki, a to bo blizej drzwi a to tamto. Chodzby te kupy na trawniku gdzie do dzisiaj jak widze goscia ktory przed posesja wysrywa swojego psa na trawnik poprostu mnie irytuje i mam takiemu ochote zwyczajnie wpierd**ic. Ta ucieczka za codziennoscia meczacego zycia nad morze zeby odpoczac!!! Uciec przed tym co na codzien przytlacza ale na kazdym kroku spotyka Cie ta codziennosc w innych miejscach!!
Ten film to arcydzielo i tyle. Wiele ludzi mlodych nie rozumie bo za malo doswiadczylo w zyciu codziennym;)
Mi się podobał motyw z sąsiadem słuchającym muzyki klasycznej:) Nie ma to jak życie w bloku:)
dokladnie ;) zastanawiasz sie tylko kto z ktorej strony puscil bąka :)
Scena u lekarza...Chlop chce byc rzetelnie przebadany a tu co chwile ktos przerywa- pyta-puka..... Ile razy mnie to spotkalo podczas wizyty u lekarza. Ten film to czysta Polska mentalnosc. Ten film to biblia kazdego Polaka!
lasicaa1986 - film to nie biblia każdego Polaka, film to niestety odniesienie do rzeczywistości. Szczerze mówiąc wolałabym oglądać sobie spokojnie film ze świadomością, że wcale my - Polacy tacy nie jesteśmy :)
ale niestety ta rzeczywistosc jest taka a nie inna do dzisiaj ;) do dzisiaj spotykam sie z tym samym i nie widze kierunku zmian :P zapisane wszystko jak w Biblii :P
Ten film powstał 12 lat temu, a do dziś jestem w stanie całkowicie się z nim utożsamić. Geniusz tego filmu polega właśnie na tym, że jest ponadczasowy (choć może za szybko wysuwam takie wnioski?). W wielkim skrócie i w wielkim uogólnieniu, Dzień Świra ukazuje przeciętne życie przeciętnego polaka, wyolbrzymiając jego cechy i tak zwane dziś "cebulactwo". Ale, myślę, właśnie dzięki tym wyolbrzymieniom jest on relatywnie śmieszny. Bo kiedy się zastanowić czy też obejrzeć go po raz x, to dopiero człowiek zdaje sobie sprawę z tego, co ten film miał przekazać. "Ku*wa, gdzie ja żyję."