To niesamowite. Film powstał 11 lat temu, a dalej o nim tutaj huczno i gwarno. To chyba o czymś
świadczy. Genialny film, co tu więcej mówić.
Tak, film jest świetny. Najlepszy polski film - przynajmniej dla mnie. To dowód, że w naszym kraju można zrobić udany film, który nie opowiada o historii, nie jest komedią romantyczną i nie skupia się na pokazaniu Polski jako najgorszej dziury. Po prostu film o życiu - śmiech przez łzy. Świetny i tyle.
Nie rozumiem odpowiedzi _DarkSidera_, może to jakaś ironia między Wami, o której nie wiem, bo aż mi się nie chce wierzyć, że na normalny komentarz ktoś mógłby odpowiadać taką agresją - reprezentowanie pewnego poziomu bywa kłopotliwe... Strach bierze, gdy się pomyśli, że pewnie niejednego takiego człowieka mijam codziennie na ulicy:(
Co do innych komentarzy - jedno mnie denerwuje w komentarzach, które przeczytałem - rozumiem, że film przedstawia dramat człowieka, ale niektórzy chyba na siłę chcą wyjść na inteligentów, milion razy podkreślając, że to nie komedia. Owszem, losy głównego bohatera są niewesołe, ale NIE UWIERZĘ, że ci piszący, jak to współczują i nie rozumieją uważających ten film za komedię, nie zaśmiali się na tym filmie. Nigdy też nie uwierzę, że twórcy nie chcieli widza rozbawić, przedstawiając tę historię w taki a nie inny sposób.
Podsumowując - polski dramat stulecia owszem, ale cholernie zabawny, bo jak napisałem wcześniej, to "śmiech przez łzy".
Nic dodać nic ująć, dobrze ująłeś istotę tego filmu i całkowicie zgadzam się z tym że twórcy na pewno chcieli widza rozbawić, takie krzywe zwierciadło. Co do "wypowiedzi" _DarkSidera_ to nie ma się czym przejmować nawet mijających takich ludzi na ulicy, dlatego że to przeważnie osoby z ogromnymi kompleksami, które poza internetem nie odważą się nawet zagadać nie mówiąc o jakiejś inteligentnej rozmowie. Szkoda słów.
No właśnie ja też się zastanawiam czy _DarkSider_ nie pochodzi z rynsztoka...
Forma widza bawi, nie sposób nie uśmiać się w wielu momentach, natomiast trzeba pamiętać o innym podłożu tego filmu. O kompleksie, o chorobie itd... Itp... Powiedziałabym, że to komedia socjo-psychologiczna bądź psycho-socjologiczna.
Prawdziwy popis gry aktorskiej w wykonaniu Kondrata. Zagrac kogoś z takimi zaburzeniami natury psychicznej jest niesamowicie ciężko. Chylę czoła również przed Koterskim, wymyślec taki scenariusz nie każdy potrafi. A film jest ponadczasowy, rok po roku się nie starzeje, problemy tu poruszone istnieją zawsze i myślę, że w dużej mierze to jest fenomenem tego filmu. Prawdy tu pokazane były, są i będą towarzyszyły zawsze Polakom ale nie tylko.
No nie mogę się zgodzić z tym filmem stulecia. kiedyś potrafiliśmy robić naprawdę wielkie filmy. Co wcale nie znaczy że Dzień Świra wielki nie jest.
Myślę że w tych twierdzeniach że Dzień Świra to nie komedia chodzi o co innego (chociaż również mam ich po dziurki w nosie). Ludzie próbują zwrócić uwagę że w tym filmie chodzi o coś więcej. Że wulgaryzmy nie są na takiej zasadzie jak w większości polskich komedii. Film jest wulgarny bo sam Koterski jest wulgarny.
Uwierz , mnie ten film tylko nudził, z przerwami na irytację, jak zawsze gdy widzę gościa opowiadającego suchary. Przekonanego o swoim poczuciu humoru.
Bohater jest autentyczny przez to, że nie sili się na dowcip. On bezwstydnie dzieli się z widzem swoim strumieniem świadomości. A czy rodzący się przy okazji tego dowcip jest zabawny? Prawdopodobnie jest to kwestia indywidualna. Sucharem bym tego nie nazywał (skądinąd jest to obok "leminga" chyba najbardziej popularny i nadużywany z neologizmów). Żarty są bezpardonowe, często wręcz bezwstydne, ale prawie zawsze cholernie inteligentne. Zresztą... co się dziwić, spora część widowni nie jest gotowa (i być może nigdy nie będzie) do ogarnięcia tragikomizmu miauczyńskiego. I w zasadzie nie widzę powodu, aby ich za to ganić/winić. Widocznie tacy już muszą być, skoro w ten sposób bóg ich stworzył. Niemądrą opinią nie krzywdzą człowieka, tylko doskonały film. A niech i tak będzie!
Oglądałem ten film drugi raz i, niestety, nie śmiałem się. Dlaczego? Za ciężko zapracowane pieniądze kupiłem mieszkanie,
w którym muszę walczyć ze zgrają sąsiadów dokładnie takich, jakich miał Adaś. To naprawdę nie jest śmieszne...
Mnie w tym filmie zdołowała końcowa scena z monologiem Marka Kondrata leżącego w łóżku.
Ta mówiąca o tym, że w pędzie za pracą, w tej gonitwie codzienności porzucamy swoje marzenia, ideały, zainteresowania, żeby tylko jakoś przewegetować życie zamiast przeżyć je dla siebie.
Tak to gorzki ale wymowny cytat dający do myślenia. Ten film ma zresztą wiele podobnych.