PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31413}
7,8 633 tys. ocen
7,8 10 1 633123
8,3 75 krytyków
Dzień świra
powrót do forum filmu Dzień świra

[Nie wiem, na ile zdradzam kluczowe sceny fabuły, więc na wszelki wypadek ostrzegam o ewentualnych SPOILERACH]

Paradoksalnie ten film jest znacznie lepszą komedią, aniżeli dramatem, choć takie opinie są w społeczeństwie kartą przetargową do uznania kogoś za niedojrzałego, nierozumiejącego i znającego film tylko z urywek na YouTube. Problem w tym, że jako komedia niczego nie udaje, bazuje na niektórych zabawnych scenach-skeczach i przekleństwach, a jako dramat potrzebuje hiperbol i przerysowania do granic możliwości.

Początek filmu, gdzieś mniej więcej do 25. minuty, jest świetny. Wprowadza bohatera, z nutką humoru ukazuje jego natręctwa i przemyślenia. Scena z sąsiadem zaczepiającym na klatce schodowej Adasia jest świetna, bawiła mnie. I nie był to śmiech przez łzy spowodowany jej głębią socjologiczną (tak ponoć należy się na tym filmie śmiać). Uśmiecham się na samą myśl o tym, że Andrzej Grabowski kładzie nogę obręczy i prezentuje swoją skarpetkę mówiąc "Patrz pan jaka perfidia...". Równie doskonała jest też scena z wypłatą. Ta akurat mnie nie bawiła. W dźwiękach zremiksowanego Chopina pokazała wiele o naszych realiach.

Później jest już gwałtowny zjazd w dół. Zupełnie nie kupuję sceny z matką. Rozumiem odniesienie, że to prawdopodobnie osoba równie znerwicowana jak nasz bohater, z drugiej strony, owego bohatera nie słucha, pogłębiając jego problemy. Jednak nie potrafię patrzeć na dwójkę bohaterów prowadzących zupełnie inną rozmowę. I nie potrafię patrzeć na matkę, bez jakiejkolwiek modulacji głosu proponującej synowi zupę, by sekundę później zdziwić się, że nie skończył lekcji. To bardziej wygląda na karykaturalny skecz, aniżeli głęboką i dramatyczną scenę.

Po pewnym momencie lekko irytowało mnie również ciągłe wsuwanie poduszki (czy cokolwiek to było) do kanapy przez bohatera, jednak nie psuło mi to seansu. Odwrotnie było z kolejnymi przejaskrawionymi scenami. Chociażby ta u lekarza. Głupia scena. W trakcie rozmowy z pacjentem, który się wypina, przychodzi jakaś osoba z zapytaniem o ewentualną konsultację. Wiecie, to kolejny doskonały portret naszego społeczeństwa. Tak bardzo lubimy wchodzić w trakcie wizyty i pytać o naszą ewentualną wizytę poza kolejką, a po otrzymaniu możliwości wizyty... dalej stoimy w gabinecie i patrzymy na wypiętego pacjenta i słuchamy jego rozmowy z lekarzem.

Żeby nie przedłużać, przejdę, do moim zdaniem najgorszej sceny. Plaża. Bohater usiłuje odpocząć, ale irytuje go wszystko. Irytują go ludzie, którzy śpiewają (nie reagują na jego prośby zaprzestania), irytują go ludzie mówiący(?) coś w stylu "bi-bi-bi". Ktoś może powiedzieć, że to metafora znerwicowania i alienacji głównego bohatera. Bzdura, to fanaberia Koterskiego, który ową sceną doprowadza mnie do gorszego stanu od bohatera. Dlaczego nie można tego pokazać normalnie lub nawet z lekkim przerysowaniem, tylko trzeba w maksymalnie głupi sposób? To chyba najlepszy przykład egocentryzmu Koterskiego. Interesują go tylko problemy bohatera i wystarczy mu "bibanie" innych ludzi, aby pokazać jak to jego Adaś nie jest znerwicowany. Uważam to za pójście po najniższej linii oporu.

Nie oznacza to jednak, że uważam film za okropny. Dostrzegam w nim sportretowanie polskiego społeczeństwa i alienacji w tymże społeczeństwie, ale zupełnie nie trafia do mnie forma. Jest przerysowana i karykaturalna do tego stopnia, że momentami nie można tego oglądać. Nie podoba mi się koncepcja portretu społeczeństwa poprzez przekoloryzowanie i nagięcie pewnych zachowań. Wówczas to przeradza się w wizję reżysera na temat tegoż społeczeństwa, a nie rozliczenie z nim.

ocenił(a) film na 8
RustyRyan

Jeśli uznać ten film za groteskę, to wszystkie formy artystyczne w nim zawarte są jak najbardziej na miejscu (karykaturalność, przejaskrawienie, przekoloryzowanie, o których piszesz). I jestem jak najbardziej zdania, że można w ten sposób rozliczyć się ze społeczeństwem, które coraz rzadziej porusza tematy ważne, a coraz częściej po prostu "blabla" (scena na plaży, scena w pociągu), czy też wykazuje oznaki intelektualnego i moralnego zbydlęcenia, chociażby scena u lekarza.

Jeśli na Ciebie podziałało w negatywny sposób "bi-bi-banie" ludzi na plaży - to chwała reżyserowi. Zapewne taki efekt zamierzał osiągnąć, pokazać jak irytujące może to być, bo ludzie coraz częściej porozumiewają się w "maksymalnie głupi sposób". Tu już nie chodzi o znerwicowanie Adasia, tylko o kierunek, w którym poszło społeczeństwo. Takie jest moje odczucie.

I jeśli już udzielasz się na forum, to postaraj się uniknąć kwiatków pokroju "urywek" (l.mn. w dopełniaczu - "urywków"), czy też "najniższa linia oporu", bo najzwyczajniej w świecie wychodzisz na grafomana. Pozdrawiam!