PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=661633}
7,3 14 tys. ocen
7,3 10 1 13876
6,7 15 krytyków
Dziewczynka w trampkach
powrót do forum filmu Dziewczynka w trampkach

Nieprzyjemnie schematyczna feministyczna agitka urągająca inteligencji widzów. Film w kategorii "od 12", a gdyby to była literówka, wtedy z oznaczeniem bym się zgodził - do 12 lat. Chwytliwy bowiem dla umysłów, którym nie urąga prowadzenie za rączkę prostą ścieżką. Nic się w nim nie zmienia: czytelnie rozwija się od początku do końca.
Na początku chłopiec jadąc na rowerze porwał dziewczynce chustę, a ta w pogoni za nim przewróciła się. Z tej sytuacji reżyserka czyni taką urazą dla ambicji dziewczynki, że ta stawia sobie jeden cel: kupić rower i wygrać wyścig z chłopcem. To iście stereotypowo męska postawa - urażona ambicja i pragnienie zwycięstwa (przerośnięte ego - jak lubią pisać feministycznie skrzywione dziennikarki odnośnie mężczyzn [spotkałem się kiedyś w prasie z określeniem "maskulinistyczne skrzywienie" - nie mam więc oporu, by użyć równowartościowego]). Przy czym, kiedy ten stereotyp uwypukla się u chłopca czy faceta, spotyka się z napiętnowaniem, natomiast feministyczna czy genderowa propaganda mówi dziewczynkom czy kobietom: musisz być silna i nie dać się pokonać facetowi. Tak autorytaryzm wchodzi na miejsce sztywnej władzy tradycji.
Od początku, jak w zwykłym towarowym, gatunkowym filmie, pokazuje się nam jednoznacznie po czyjej trzeba stanąć stronie. Kierowca, który wozi matkę dziewczynki, jest pokazany jako chamski. Pomimo tego, że w Arabii tak jest, że kobietom nie wolno prowadzić pojazdów, więc ten szofer jest przypisany jako warunek tego, że ona może opuścić dom, to jednak on jest jej sługą.
Inna sytuacja - mężczyzna (chyba ojciec Wadjdy) gra w jakąś "strzelankę" na wideo. Taka gra, która niczemu nie służy. Wadjda, ambitna dziewczynka, pewnego razu kupuje sobie grę użyteczną - do nauki Koranu, bo chce wygrać konkurs jego recytacji - konkurs chce wygrać, żeby kupić rower, a rower z kolei po to, żeby wygrać wyścig z przedstawicielem płci wstrętnej. Wszystko w tym dłużącym się filmie służy dwóm celom: przedstawić mężczyzn jako złych i pokonaniu tego zła.
W pewnym momencie na seansie pomyślałem, że filmy polityczne są takie same jak filmy gatunkowe - hollywoodzkie blockbustery, które niczego nie wymagają od widza, ale utrwalają w nim najprostszy, przewidywalny światopogląd. Jedne i drugie cechuje jednoznaczność, łopatologicznie uszeregowana opozycja dobra i zła, przewidywalność, no i przyjemność tego rodzaju, żeby widz czy widzka utwierdzili się tylko w swoim światopoglądzie, z którym na seans przyszli.

ocenił(a) film na 7
Wynick

Trochę przesadzasz - zwróć np. uwagę na niejednoznaczność postaci ojca (trudno powiedzieć, że nie kocha swojej córki, wiąże ich silna uczuciowa relacja) i na pozytywną postać przyjaciela z podwórka, który główną bohaterkę wspiera + ciekawy epizod sympatycznego sklepikarza. Są też negatywne postacie kobiece, jak choćby surowa nauczycielka.

Niestety, większość rzeczy, które opisujesz, to nie propagandowa śpiewka, a smutna rzeczywistość. Ten film był dość pogodny i kończył się względnie dobrze, ale porównaj go choćby z "Kairem - historią jednej kamienicy". Mało tam feministycznej propagandy (tak jak to ujmujesz), a losy bohaterek jeszcze gorsze. I co gorsza, przedstawione jako naturalna kolej rzeczy!

Wynick

A może czuła wewnętrzną potrzebę zaimponowania ojcu? Chciała, żeby przyjął ją z taką samą radością z jaką przyjąłby syna... Jej relację z przyjacielem postrzegam raczej jako droczenie się, a nie złą rywalizację. Moim zdaniem to wszystko to raczej kwestia ambicji, sięgania po coś, co byłoby na wyciągnięcie ręki, gdybyś ktoś nie postanowił wcześniej, że będzie inaczej.To sprzeciw wobec normom, których nie uważa się za słuszne. Naprawdę nie ma sensu przeintelektualizować "maskulinizmem". To film o kobietach, zrobiony przez kobietę. Moim zdaniem z dużą wrażliwością. Nie został nakręcony w tonie oskarżycielskim, pokazał życie takie jakie jest, choć z określonej perspektywy, co chyba normalne. A czy w rzeczywistości jest ono stereotypowe, czarne lub białe jak ubrania ludzi... Tego nie wiem.
Zabawne, jak często mężczyźni obruszają się na wszelkie przejawy emancypacji, dostrzegając w nich atak na siebie. Ba, jednoznacznie odbierają go jako atak. Chyba nie ma powodu czuć się zagrożonym? Przykre jest to, że z Twojego komentarza bije taka złośliwość. Cóż, mimo wszystko nie czuję się nim dotknięta, choć mi film bardzo się podobał. Każdy ma szansę wyciągnąć swoje wnioski.