To już trzeci film Burtona, który widziałem (wcześniej obejrzałem średni, lecz klimatyczny "Sok z żuka" oraz świetną "Gnijącą panną młodą") i jest to zdecydowanie najlepsza jego produkcja, jaką miałem okazję obejrzeć. Reżyser oddaje tu hołd dla, okrzykniętego przez amerykańskich dziennikarzy "najgorszego reżysera w historii" - Edwarda D. Wooda Jr. Już od pierwszych scen jesteśmy zaatakowani niesamowitym, typowym dla Burtona klimatem i czarnym humorem. Film jest czarno-biały, co mu dodaje horrorowego klimatu. Atmosfery dodaje świetna, stylizowana na stare horrory muzyka Howarda Shore'a. Sama historia jest naprawdę intrygująca i z zaciekawieniem oglądamy film. Niesamowite wrażenie robią postaci występujące tutaj. Genialny jest Martin Landau w roli Beli Lugosi, który przyćmiewa tutaj nawet Deppa! Oczywiście, Depp nie pozostaje daleko w tyle z świetną rolą Ed Wooda. Reszta aktorów również na bardzo dobrym poziomie. Rewelacyjna jest scena, gdy Wood przyznaje się do częstego chodzenia w damskich ciuszkach. Tutaj wielkie brawa dla Deppa, który przedstawił to tak, że zupełnie nie czujemy zażenowania z tego powodu. Co prawda trochę szkoda, że film się kończy, gdy Wood przeżywa najlepsze chwile swego życia z powodu premiery "Planu 9 z kosmosu" i nie jesteśmy świadkami wielkiego upadku tego reżysera, ale rozumiem to, że film miał być swego rodzaju hołdem dla najgorszego reżysera wszech czasów. No i oczywiście reklamy w Polsacie są niesamowicie irytujące. Co tu dużo mówić - koniecznie trzeba obejrzeć. Muszę w końcu skombinować skądś jakiś film Wooda i jakiś z rolą Lugosi. 9-/10