Jest to bez wątpienia jeden z lepszych filmów, które kiedykolwiek widziałam, jednak tuż po prześlicznym, iście burtonowskim początku zaczęłam się nudzić. W końcu wciągnęłam się bo inaczej chyba nie dotrwałabym do końca (biorąc pod uwagę to, że nie spałam przez całą noc, bo... oglądałam filmy ;))
Zdecydowanie 9/10. Zastanawiałam się nad daniem najwyższej noty, jednak doszłam do wniosku, że Burtona stać na więcej. Chociaż wiadomo, film jest z mojego rocznika, a przez tak długi czas nawet geniusz Tima był w stanie ewoluować. Bardzo podobało mi się to, że film był czarno biały. To dodało mu klimatu.