Dokladnie taka sama jak miedzy straznikami i wiezniami w realnym zyciu wystepuje wlasnie w tradycyjnym wychowaniu rodzic- dziecko, nauczyciel-uczen. Przeanalizujcie na czym polega to +wychowanie+ i wyciagnijcie wnioski. Tu nie chodzi o podobienstwa, tylko o dokladne odwzorowanie. Straznicy dokladnie w ten sam sposob +wychowywali+ wiezniow. Ten sam system zaleznosci, wladzy i uleglosci. Straznicy zreszta tez uwazali, ze oni wcale sie nie znecali tylko stosowali wlasciwe kary za nieposluszenstwo wiezniow. A to wiezniowie byli nieposluszni. W praktyce minimum nieposluszenstwa- od razu gnojenie. Perfekcyjne odwzorowanie relacji wychowawczej. Nauczycielom czy rodzicom tez sie wydaje ze to dzieci sa pyskate, bezczelne i nieposluszne a oni je tylko +wychowuja+. W rzeczywistosci podlozem jest wladza,ktora daje poczucie bezgranicznej wyzszosci. Dlatego system kar jest maksymalnie represyjny, a wszelkie niepodporzadkowanie uwaza sie za poblazliwosc. Dlatego jeszcze zaostrza sie kary. Tradycyjne wychowanie to emocjonalny sadyzm. Ten sam co w eksperymencie Zimbardo. Spowodowany poczuciem bezgranicznej wyzszosci, ktora daje bezgraniczna wladza. Nauczyciele czy rodzice maja dokladnie to samo poczucie bezgranicznej wladzy i panowania nad uczniem/dzieckiem co straznicy nad wiezniami. Dlatego relacja jest dokladnym tego odwzorowaniem.
Rzucasz tezami i nawet nie próbujesz ich udowadniać. Typowy bełkot teoretyka życia. Zapominasz o dość istotnym elemencie wychowania: miłości. Kochający rodzice cierpią za każdym razem, gdy cierpi ich dziecko (bez względu na to co i dlaczego to cierpienie spowodowało).
Bicie i kontrola wychowawcza najpełniej realizuje poczucie wyższości, gdyż zapewnia dorosłym permanentną władzę nad dzieckiem a dziecku karze tej władzy się permanentnie podporządkować, nie przyznając mu jakiegokolwiek prawa do obrony. Nieletni nie może przejawiać żadnego oporu i musi bezwolnie poddać się władzy dorosłego. W przypadku natomiast prób bronienia się dorosły reaguje wzmożeniem agresji. Celem relacji jest całkowite ubezbronnienie dziecka, bo tylko dzięki niemu dorosły może osiągnąć pełne poczucie wyższości. Ubezbronnieniu służy racjonalizacja relacji- ustawianie się dorosłego w pozycji autorytetu. Autorytet to osoba zawsze lepsza, której woli nie można kwestionować ani się jej przeciwstawić. Nieletni zdaje sobie sprawę ze swojej z góry gorszej pozycji. Poczucie stałej niższości sprawia, że zatraca jakiekolwiek mechanizmy obronne. Utrata zdolności do obrony obejmuje nie tylko fizyczne odparcie agresji, ale także przeciwstawienie się jej moralne. W związku z tym małoletni zaczyna przyjmować argumentację dorosłego i represję jaka go spotyka interpretuje wedle jego woli- jako wychowanie, natomiast samego dorosłego uważa za prawdziwy autorytet. Ponieważ autorytet opiera się na nie możliwej do zakwestionowania „wielkości”, dążenie do osiągnięcia całkowitego podporządkowania obejmuje nie tylko niszczenie wszelkich przejawów nieposłuszeństwa, ale nawet mówienia jakichkolwiek złych rzeczy o „autorytecie”, za jego plecami. Ubezbronnienie dziecka zmierza więc zarówno do całkowitego narzucenia mu własnej woli, jaki i wykorzeniania w nim niejawnego chociażby sprzeciwu wobec takiego traktowania siebie przez „autorytet” (uczniowie nie tylko nie mogą się sprzeciwić nauczycielowi gdy są przez niego bici i obrażani, ale są także karani w sytuacji, gdy nauczyciel podsłucha co uczniowie o nim naprawdę myślą). Bicie wychowawcze, podobnie jak kontrola, jest ogólnie traktowana (racjonalizowana) jako forma uczenia zasad, a dodatkowo przez samego oprawcę uważane jest za sposób uczenia szacunku do dorosłych. O tym, że szacunek to powinien mieć sprawca przemocy do ofiary, a nie ofiara do sprawcy nawet chyba nie musiałem pisać. Natomiast warto skupić się na innej, bardzo częstym sposobie uzasadnienia- uważania bicia dziecka za, chociaż niewłaściwą, ale jednak metodę wychowywania. Tego rodzaju pogląd wynika z nieznajomości motywacji dorosłego: rodzica, nauczyciela (uzyskanie emocjonalnej władzy i wyższości poprzez całkowite ubezbronnienie dziecka), a dostrzegania jedynie zewnętrznych przejawów bicia (naruszenie godności małoletniego).
bicie a pedofilia
Zarówno bicie jak i pedofilia służy dorosłemu zaspokojeniu swojej potrzeby władzy i wyższości nad dzieckiem. W obu przypadkach dochodzi do niego poprzez doprowadzenie dziecka do stanu całkowitej bezbronności- rodzic czy nauczyciel, podobnie jak pedofil czuje się ważny, bo bije bezbronne dziecko, które nie stawia mu oporu. Autorytet polega na posłuszeństwie- dorosły mając całkowitą władzę może uderzyć dziecko kiedy ma ochotę, i za co ma ochotę a dziecko zmusi go do całkowitej uległości , przełamując w nim wszelki sprzeciw. To autorytet pedofila, któremu dziecko nadstawia tyłek do gwałtu, bo nie jest w stanie się przed nim obronić. Inne są jedynie konsekwencje dla sprawców. Podczas, gdy pedofil musi się ukrywać, bo wie, że w przypadku ujawnienia zostanie surowo potraktowany, rodzice czy nauczyciele są na tyle bezkarni, że bez obaw mogą się publicznie szczycić ile "stresu" dają swojemu dziecku, lejąc i zaszczuwając go przy każdej nadarzającej się okazji. Wychowywanie poprzez bicie jest więc tak naprawdę tylko niedojechaną pedofilią.
emocjonalne podłoże wychowawczej opresji w eksperymencie psychologicznym
Opresyjny system wychowawczy bardzo dobrze odzwierciedla eksperyment przeprowadzony w 1971 r. przez profesora Zimbardo. Uczestników podzielono wg kryterium strażnicy-więźniowie. Nadana sztucznie władza w ciągu zaledwie 1-2 dni wytworzyła dokładnie taką samą formę zależności, jaka istnieje w tradycyjnej relacji wychowawczej: rodzice-dzieci oraz nauczyciele-uczniowie.
całość tematyki na moim blogu: https://totalitaryzmwychowawczy.blogspot.com/
Chciałem odnosić się do każdego zdania po kolei, bo z każdym po kolei się nie zgadzam, ale w zasadzie zarzut do nich wszystkich mam taki sam: są to kolejne tezy stawiane bez dowodu. Ja Cie prosiłem o udowodnienie tego, co pisałeś, a zamiast tego dostałem tę samą wypowiedź co wcześniej, tylko rozwleczoną.
Ty mnie próbujesz przebić Zimbardo, a ja to kontruję Sokalem.
A na czym miałby polegać "dowód"? Przeczytaj cały blog, a nie jego fragment. Bo cały blog opisuje tę relację, a nie jeden post.
Nie obchodzi mnie jaki dowód przedstawisz - ważne, żeby opierał się na logice a nie dialektyce. Rzucanie argumentum ad verecundiam nijak nie czyni twojej wypowiedzi mniej bełkotliwą, jednak wszedłem na tę stronę i tam również widzę tylko niczym nie poparte bzdurne tezy. Nie mam ochoty bawić się w rzucanie grochem o ścianę, więc z mojej strony to koniec rozmowy.
Miłego dnia życzę.
W psychologii nie istnieje pojęcie dowodu. Jest tylko teoria. Nawet eksperyment Zimbardo nie był dowodem, gdyż zawsze można było dobrać innych ludzi do eksperymentu, w prawdziwym bunt więźniów były inicjowane przez Zimbardo i one mogły wpłynąć na reakcję strażników itp. Dowody są w przedmiotach ścisłych i przyrodniczych. W humanistyce nie można udowodnić, że określonemu postępowaniu przypisana jest z góry określona motywacja. Blog nie koncentruje się na dowodach tylko niesprawiedliwości systemu wychowawczego, prawnego i społecznego.
Dokładnie tak, jak to opisałeś/aś, wychowywali mnie moi rodzice. Był taki terror, że nawet do ubikacji nie mogłem pójść bez pozwolenia. Dziś mam ponad 30 lat i strach przed wyjściem z mieszkania (pomimo, że od 12 lat mieszkam sam) oraz częste napady lękowe. Rodzice (nie tylko moi) to najgorsze sku.wiele i sadyści jacy chodzą po tym świecie.
i to jest dowód, że to jest wzór relacji rodzicielsko-wychowawczej, mało! niesprawiedliwości systemu wychowawczego??? twoja trauma? że ty miałeś patologię w domu, nie znaczy, że nie można kogoś dobrze wychować, całkowicie padasz w dyskusji z batwigiem...
jeszcze... warto dostrzec, że to co cię spotkało wynikało ze słabości ludzi, a nie słabości systemu, jeżeli człowiek ma takie zaufanie do systemu (jak główny bohater filmu), to znaczy, że jest całkowicie zewnątrzsterowny, nauczyłeś się być zewnatrzsterowny - zrzucasz winę na system, a nie na swoje wybory, ja mojemu dziecku daję wybór: albo coś zrobi (np. lekcje albo porządek) - albo kara, czasami (rzadziej) wybiera karę (nie jest to kara cielesna, ale jest "nie w smak"), jego wybór!
Życzę Ci aby twoje dziecko nigdy nie doświadczyło takiej traumy, choć jest to bardzo prawdopodobne czytając jak je traktujesz. Kara?? Po co karać dziecko?? To jest sadystyczne wylewanie swoich frustracji swoim beznadziejnym życiem na dziecko. Takie wychowywanie nie pomaga, a szkodzi, bo dorosły człowiek całe dorosłe życie zmagający się z traumą z dzieciństwa nie jest w stanie się rozwijać i jest skazany na nieustanne niepowodzenia. A nie wystarczyłoby dziecku powiedzieć, że jeśli nie będzie się uczyło to nie będzie miało wiedzy i zostanie w przyszłości bezdomne?
Piszesz to z pozycji beztresowo "wychowanego " roszczeniowego narcyza jakich teraz pelno? Te straszne aspekty wychowania które kojarzą Ci się z więzieniem.skąd wytrzasnąłeś?
Bicie i kontrola wychowawcza najpełniej realizuje poczucie wyższości, gdyż zapewnia dorosłym permanentną władzę nad dzieckiem a dziecku karze tej władzy się permanentnie podporządkować, nie przyznając mu jakiegokolwiek prawa do obrony. Nieletni nie może przejawiać żadnego oporu i musi bezwolnie poddać się władzy dorosłego. W przypadku natomiast prób bronienia się dorosły reaguje wzmożeniem agresji. Celem relacji jest całkowite ubezbronnienie dziecka, bo tylko dzięki niemu dorosły może osiągnąć pełne poczucie wyższości. Ubezbronnieniu służy racjonalizacja relacji- ustawianie się dorosłego w pozycji autorytetu. Autorytet to osoba zawsze lepsza, której woli nie można kwestionować ani się jej przeciwstawić. Nieletni zdaje sobie sprawę ze swojej z góry gorszej pozycji. Poczucie stałej niższości sprawia, że zatraca jakiekolwiek mechanizmy obronne. Utrata zdolności do obrony obejmuje nie tylko fizyczne odparcie agresji, ale także przeciwstawienie się jej moralne. W związku z tym małoletni zaczyna przyjmować argumentację dorosłego i represję jaka go spotyka interpretuje wedle jego woli- jako wychowanie, natomiast samego dorosłego uważa za prawdziwy autorytet. Ponieważ autorytet opiera się na nie możliwej do zakwestionowania „wielkości”, dążenie do osiągnięcia całkowitego podporządkowania obejmuje nie tylko niszczenie wszelkich przejawów nieposłuszeństwa, ale nawet mówienia jakichkolwiek złych rzeczy o „autorytecie”, za jego plecami. Ubezbronnienie dziecka zmierza więc zarówno do całkowitego narzucenia mu własnej woli, jaki i wykorzeniania w nim niejawnego chociażby sprzeciwu wobec takiego traktowania siebie przez „autorytet” (uczniowie nie tylko nie mogą się sprzeciwić nauczycielowi gdy są przez niego bici i obrażani, ale są także karani w sytuacji, gdy nauczyciel podsłucha co uczniowie o nim naprawdę myślą). Bicie wychowawcze, podobnie jak kontrola, jest ogólnie traktowana (racjonalizowana) jako forma uczenia zasad, a dodatkowo przez samego oprawcę uważane jest za sposób uczenia szacunku do dorosłych. O tym, że szacunek to powinien mieć sprawca przemocy do ofiary, a nie ofiara do sprawcy nawet chyba nie musiałem pisać. Natomiast warto skupić się na innej, bardzo częstym sposobie uzasadnienia- uważania bicia dziecka za, chociaż niewłaściwą, ale jednak metodę wychowywania. Tego rodzaju pogląd wynika z nieznajomości motywacji dorosłego: rodzica, nauczyciela (uzyskanie emocjonalnej władzy i wyższości poprzez całkowite ubezbronnienie dziecka), a dostrzegania jedynie zewnętrznych przejawów bicia (naruszenie godności małoletniego).
bicie a pedofilia
Zarówno bicie jak i pedofilia służy dorosłemu zaspokojeniu swojej potrzeby władzy i wyższości nad dzieckiem. W obu przypadkach dochodzi do niego poprzez doprowadzenie dziecka do stanu całkowitej bezbronności- rodzic czy nauczyciel, podobnie jak pedofil czuje się ważny, bo bije bezbronne dziecko, które nie stawia mu oporu. Autorytet polega na posłuszeństwie- dorosły mając całkowitą władzę może uderzyć dziecko kiedy ma ochotę, i za co ma ochotę a dziecko zmusi go do całkowitej uległości , przełamując w nim wszelki sprzeciw. To autorytet pedofila, któremu dziecko nadstawia tyłek do gwałtu, bo nie jest w stanie się przed nim obronić. Inne są jedynie konsekwencje dla sprawców. Podczas, gdy pedofil musi się ukrywać, bo wie, że w przypadku ujawnienia zostanie surowo potraktowany, rodzice czy nauczyciele są na tyle bezkarni, że bez obaw mogą się publicznie szczycić ile "stresu" dają swojemu dziecku, lejąc i zaszczuwając go przy każdej nadarzającej się okazji. Wychowywanie poprzez bicie jest więc tak naprawdę tylko niedojechaną pedofilią.
emocjonalne podłoże wychowawczej opresji w eksperymencie psychologicznym
Opresyjny system wychowawczy bardzo dobrze odzwierciedla eksperyment przeprowadzony w 1971 r. przez profesora Zimbardo. Uczestników podzielono wg kryterium strażnicy-więźniowie. Nadana sztucznie władza w ciągu zaledwie 1-2 dni wytworzyła dokładnie taką samą formę zależności, jaka istnieje w tradycyjnej relacji wychowawczej: rodzice-dzieci oraz nauczyciele-uczniowie.
całość tematyki na moim blogu: https://totalitaryzmwychowawczy.blogspot.com/
Maciejczak, jestes nawiedzony. Wklejasz tu kilometry tego swojego bloga. Te rewelacje sam wymysliles czy gdzies wyczytales?
Wiesz, ja miałem przemocowego ojca, głównie przemoc psychiczna, oraz chodziłem do szkół w latach 70-80 ub wieku. Zatem wiem czym jest model przemocowy. Mimo to uważam że skrajnie i niesprawiedliwie kategoryzujesz samą kwestię wychowania. Bo bezstresowe puszczanie samopas nie skutkuje bynajmniej niczym dobrym.
Kolejny fragment z mojego bloga:
zaniedbanie= wolność
Zaniedbanie jest tożsame znaczeniowo z pojęciem wolność. Różnica polega jedynie na tym, kogo owa wolność dotyczy. Dla człowieka dorosłego wolność ma absolutnie szczególne miejsce w jego aksjologii. Daje mu ona godność; jej pozbawiony- czuje się nikim. System wychowawczy opiera się na niszczeniu tych dwóch największych, dających człowieczeństwo wartości- wolności i godności dla ich wyłącznej rezerwacji dorosłym. Wychowanie jest całkowitym przeciwieństwem tych wartości- opiera się na maksymalnym i pełnym zaszczuciu wszystkich nieletnich. Wśród 1,5 miliona nastolatków znajdą się jednak i Ci, którzy z wolności korzystają. W przeciwieństwie do osób dorosłych, którzy wolność mają zapewnioną, wolność nastolatków jest kwestią przypadku. Żyją jak chcą, bo akurat ich rodzice im na to pozwalają. Ich rozrywka, sposób spędzania wolnego czasu nie różni się niczym od studentów. Można zatem powiedzieć, że ciągłe zachlywanie się jest czymś zupełnie naturalnym dla ludzi w młodym wieku, sztucznie podzielonych przez pełnoletność. Libacje alkoholowe niekontrolowanych nastolatków są dokładnym odzwierciedleniem tych, występujących w środowisku akademickim, kopią studenckiego stylu bycia. Studenckie zachowanie nastolatków psycholodzy nieprawidłowo mylą z problemami emocjonalnymi, spowodowanymi utratą więzi rodzinnej.Z mojej ankiety: https://zapytaj.onet.pl/Category/002,018/2,32136897,Czy_prowadzileas_studencki_s tyl_zycia_majac_1617_lat_czeste_alkoholowe_imprezy_wolnosc_bez_ograniczen_.html? show_results=true wnioski są zaś następujące: 1/ rzeczywiście psychologowie mają rację w jednym- prawie zawsze nastolatkowie żyjący ciągłymi alkoholowymi imprezami cierpią na dysfunkcję więzi rodzinnej. Jak wskazują dalsze wyniki cytowanej ankiety-nie alkohol tworzy jednak patologię a życie w emocjonalnej alienacji od rodziców. 2/ pedagodzy i psycholodzy dziecięcy nigdy bowiem nie zapytali, czy młodzież stale bawiąca się na alkoholowych libacjach czuje się szczęśliwa. Wyniki przedstawionej wyżej ankiety są następujące: wszyscy wolnościowi nastolatkowie, mający prawidłową więź z rodzicami czuli się szczęśliwi; spośród młodzieży, u których więź emocjonalna z rodzicami była zaburzona 3 osoby czuły się szczęśliwe; 4 osoby uważały się za zagubione dzieci. Wniosek z przytoczonych danych wypływa taki, że część wolnościowych nastolatków odczuwa dysfunkcję właśnie dlatego, że w wyborze własnego sposobu na szczęście nie miało zapewnionego emocjonalnego wsparcia ze strony rodziców. Młodzież z przeciętnych rodzin podporządkowała się natomiast narzuconym wymogom, dała się wbić dorosłym w nie swój schemat. Nie pije alkoholu, bo takie są oczekiwania rodziców, a nie dlatego że nie chcą go pić z własnej woli. Dorośli w stosunku do niepodporządkowanej młodzieży, nigdy nie użyliby słowa "wolni", bo wolność jest przypisana wyłącznie im. Z góry uznali więc wolnościowych nastolatków za zaniedbanych, i nigdy nawet nie zapytali, czy nie są szczęśliwi. Rodzice powinni przestać dbać o swoje dzieci poprzez sprowadzenie ich do życia jakie mają pozostali rówieśnicy, i zacząć dbać na zupełnie inny sposób- pozwalając na samodzielne osiągnięcie własnego szczęścia i udzielając im w tym wsparcia.