I tyle. Film w sam raz na niedzielne przedpołudnie. "Fotograf elfów" podobał mi się zdecydowanie bardziej. I tak wiem, że to inne kino, ale dotyczy tego samego, dlatego piszę.
czyli filmy poza tym, że opowiadają tę samą hidstorię nie mają ze sobą nic wspólnego?
Z tego co pamiętam, to oba filmy zostały zainspirowane tą samą sytuacją: http://en.wikipedia.org/wiki/Cottingley_Fairies