W związku z rychłą premierą filmu "Elizabeth: The Golden Age" (polecam obejrzeć świetny trailer) postanowiłem w końcu obejrzeć pierwszą część tego dyptyku i... z jeszcze większą niecierpliwością czekam na drugą część ;P Pierwsze co nas urzeka to niebywały artyzm tego filmu. Scenografia, kostiumy, makijaż, zdjęcia, muzyka - widać, że włożono w ten film wiele kasy. Kolejnym wielkim atutem "Elizabeth" jest rewelacyjna obsada. Nie można się nie zachwycić genialną rolą Cate Blanchett. Idealnie ukazała przemianą królowej Anglii z beztroskiej, zakochanej dziewczyny w potężną i niewzruszoną monarchinię. Ta australijska aktorka po raz kolejny pokazuje, że jest jedną z obecnych najlepszych aktorek, jakie możemy oglądać i udowadnia, że nie bez powodu niektórzy ją nazywają "Cate the Great". Nie rozumiem czemu Oscarem zamiast niej nagrodzono wtedy Gwyneth Paltrow za "Zakochanego Szekspira", która moim zdaniem nawet nie powinna być nawet nominowana do niego (dobra rola, ale nic wielkiego). Reszta aktorów wcale nie gorsza - jak zwykle rewelacyjny Geoffrey Rush w roli Francisa Walsinghama, dobry Christopher Eccleston jako Sir Norfolk, świetna Kathy Burke w roli królowej Marii Tudor i prześmieszny Vincent Cassel, jako zboczony Duc d'Anjou. Właściwie żaden z aktorów nie zagrał źle. Joseph Fiennes zagrał dobrze, aczkolwiek całkowicie powielił swoją rolę z "Zakochanego Szekspira". Nawet wygląda dokładnie tak samo! :D Kolejne co cieszy to fabuła. Mimo, że historii nienawidzę (dlatego nie będę tu wyrzucać błędów historycznych, jeśli jakieś wystąpiły w tym filmie), opowieść o królowej dziewicy oglądałem z wielkim zainteresowaniem. Dużą zasługę w tym mają świetnie ucharakteryzowane postacie, każdy ma swoją osobowość i to cieszy. Wady? Szczerze mówiąc nie mam pojęcia. Wkurza mnie niesamowicie to, że ten film dostał Oscara jedynie za charakteryzację i to tylko dlatego, że w tym samym roku wszedł do kin "Zakochany Szekspir", któremu Akademia dała siedem Oscarów, z czym zdecydowanie przesadzili. Bez wahania daję filmowi 8+/10.
Świetna recenzja, przekonałeś mnie do obejrzenia. Słyszałem o tym filmie ale nie miałem go okazji obejrzeć. Dzisiaj widziałem plakat do tej nowej części i z początku myślałem że pewnie wprowadzają ten sam film w nowej wersji lub jakiś directors cut :) Co do "Zakochanego Szekspira" to nie cierpię tego filmu i uważam przyznanie mu tych Oskarów za największą wpadkę akademii. Kibicowałem wtedy Spielbergowi któremu należał się Oskar za "Szeregowca". W ogóle "Szekspir" jest filmem przeciętnym i nie mam pojęcia jak znalazł się w nominacjach.
Zabieram się za Elizabeth.