Myślę, że może być to błędny tytuł- lecz z racji tego, że wcześniej oglądałam Elizabeth złoty wiek Sama Elizabeth jest dla mnie prawie powtórzeniem głównych punktów z filmu późniejszego.
Elżbieta szczęśliwa- Elżbieta zakochana, nieprzyjmująca do wiadomości, że jej miłość jest skazana na porażkę- w końcu: Elżbieta zdradzona, porzucona - przez co staje się Elżbietą bardziej niezależną, silną i mądrą.
W międzyczasie oczywiście ma mnóstwo wrogów, którzy w każdej chwili gotowią są ją zgładzić.
Punkty za kostiumy, za grę, za przyjemność oglądania.
Minus za Fiennes'a, który dla mnie jest zwyczajnie drażniący z tą swoją udawaną delikatnością.
Do plusów z pewnością dodałabym świetna muzykę- bardzo nastrojową, podniosłą, genialną. Nawet się zastanawiam, czy sobie nie ściągnąć.
Podobnie, jak ty, najpierw oglądnęłam część drugą. Wydaje mi się, że całość była w niej przedstawiona nieco jaśniej. W Elizabeth nie było takiej... prostoty przekazu. Myślę, że gdybym oglądnęła je w poprawnej kolejności obydwa zrobiłyby na mnie większe wrażenie. Niemniej są rewelacyjne.
Tak, Finnes dal ciala, dlugo nie moglam go zniesc po seansie tego filmu.
A co do samego filmu- meczyla mnie atmosfera stworzona w filmie. Zloty wiek wydaje o wiele bardziej przystepny.
Chcialabym tez wspomniec, ze widzialam filmy chronologicznie, i Zloty wiek wydaje mi sie lepsza produkcja, mimo ze bez 'Elizabeth' jest zwyklym filmem historycznym. Te dwa dziela sie dopelniaja.