PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=558960}

Elizjum

Elysium
2013
6,4 143 tys. ocen
6,4 10 1 142757
6,0 35 krytyków
Elizjum
powrót do forum filmu Elizjum

8+/10

ocenił(a) film na 7

Blomkamp zrobił to ponownie. Zaserwował pełnokrwistego akcyjniaka s-f, okraszonego
genialnymi efektami specjalnymi i scenografią, podpartego banalnie prostym scenariuszem,
którego wszystkie wady (a jest ich całkiem sporo i niektórych nie da się nie zauważyć) giną
gdzieś pod zalewem krwi, faków, wypluwanych przez starą-nową broń pocisków, gry Copleya i
dizajnerskim odjazdem na pełnej koorwie.

Tak, tak - ten film jest "tylko" świetnie zrealizowanym kinem akcji w ciekawie pomyślanej
oprawie sajfaj. I niczym więcej. Ci, którzy po Blomkampie spodziewali się nie wiadomo jakich
cudów, przedefiniowania gatunku czy wizjonerstwa na -nie-wiadomo-jaką skalę, z pewnością
poczują się zawiedzeni, oszukani, rozczarowani, whatever. Będą narzekać na fabularną
płyciznę, emocjonalną tandetę, brak logiki, w końcu każdy z nich wypomni bajeczkę o surykatce
i hipopotamie. Będą opluwać Blomkampa za słabe wykorzystanie świata przedstawionego, za
naiwne przesłanie, za czarno-biały podział bohaterów/świata i tym podobne. I nie powiem na
nich złego słowa. W pewnych okolicznościach pewnie sam zjechałbym Blomkampa jak burą
sookę, zwłaszcza za końcową scenę, ale nie tym razem. Tym razem zostałem przekupiony, i to
przekupiony tak, że wszelkie uchybienia wobec logiki czy słabe motywacje bohaterów wydają
mi się ledwie niegodną dłuższego omówienia drobnostką, w żadnym razie nie wpływającą na
całokształt. Rewelacyjny całokształt.

"Elysium" było dla mnie jak powrót do czasów, kiedy z kumplami odpalaliśmy ściuchranego
vhs-a, by pooglądać sobie pod nieobecność rodziców "zakazane" filmy z półki należącej do
ojca - gdzie stały takie tytuły jak "Robocop", "Pamięć absolutna" czy "Terminator". Słowem,
klasyki kina sf, w którym zamiast na rozkminy moralne, pochylanie się nad losem
wszechświata czy głębokie społeczne alegorie, stawiano przede wszystkim na ogólny
rozpyerdol. Alex Murphy nakoorwia do bandziorów Bodickera - japa mi się cieszy. Arnold kosi
łebków na Marsie - japa mi się cieszy. Kyle Reese wygarnia z obrzyna do T-800 - japa mi się
cieszy. Identycznie cieszyła mi się, kiedy Damon walił do droidów z podrasowanego karabinu,
kiedy Sharlto Copley, ze swoim dziwacznym akcentem wygrażał mu, goniąc po sterlynych
korytarzach Elizjum, kiedy Jodie Foster z kamienną twarzą mówiła "Acitvate Kruger", kiedy w
końcu dochodzi do starcia dobrego ze złym i pomimo całej zajebistości tego złego, wiem już że
będę trzymał stronę dobrego.

Ktoś powie - "eee tam, tanie odwołanie się do stylistyki minionych lat, tak można
usprawiedliwić każde badziewie" - i będzie miał rację. Chociaż nie całkiem. Bo chociaż nikt w
"Elysium" nie puszcza oka do kamery, nikt nie bawi się konwencją w spoób, który dzieli krok od
nadętej postmoderny, to jednak czuć, że Blomkamp wychowywał się na tych samych filmach,
co ja i chciał tak samo oddziałowujący film nakręcić. Przyjmując taką konwencję -
przedstawiając skomplikowany świat, okraszając to odniesieniami do współczesnej sytuacji
geopolitycznej i alegoriami do obecnych standardów, jednocześnie przedstawiając w tym
świecie tak prostą, nieskomplikowaną historyjkę - ryzykował bardzo wiele. Ryzykował
wystawienie się na śmieszność, zarzuty o płytkość, pójście po linii najmniejszego oporu, o
użycie nieznośnych, hollywoodzkich schematów, słowem, ryzykował reputację, którą zyskał,
kręcąc cztery lata temu D9. I, jak widać po ocenach i opiniach na różnych forach, bo recenzjach
większości krytyków, przegrał.

Ale z pewnością nie w moich oczach i w oczach, jak sądzę, wielu ludzi, którzy mają podobne
odczucia względem "Elysium". Wręcz przeciwnie - serwując mi ten film, Blomkamp urósł w
moich oczach jeszcze bardziej. Gdyż być może nie każdy zdoła to zauważyć, ale gdzieś tam pod
spodem, pod tą całą niby-banalnością i prostą jak budowa cepa fabułą, kryje się wciąż ten
sam autorski, pełen nowatorstwa i odwagi styl gościa, który urodził się, by kręcić kino akcji,
osadzone w niecodziennych realiach, który dostał kamerę do ręki po to, by dostarczać mi tych
najprostszych, szczerych emocji - bez kalkulowania, bez wchodzenia na skomplikowane tory,
bez udawania zbędnej powagi, bez zbytniego zagłębiania się w psychologię bohaterów, bez
serwowania poważnych przemyśleń na temat kondycji człowieka. I za to uwielbiam jego i
"Elysium" - za dostarczenie zwyczajnej frajdy. Nie tej z gatunku, jaką odczuwałem przy
seansach np. "F&f6, czy "MoS", gdzie gęba mi się otwierała, kiedy widziałem absolutną
destrukcję wszystkiego i przegięte sceny akcji. Nie, nowy film Blomkampa to podnieta z rodzaju
tych, które odczuwałem, kiedy Val Kilmer z De Niro naparzają z karabinów do policyjnego
kordonu. Nie na taką skalę oczywiście, ale pierwiastek ją wywołujący pozostaje ten sam.

8+/10

ocenił(a) film na 7
Nawrocki

"Okraszony" słowo ewidentnie nadużywane przy opisywaniu filmów