Po Dystrykcie 9, który spodobał mi się niesamowicie, spodziewałem się zobaczyć film przynajmniej
na podobnym poziomie. Niestety. Pudło.
Równo o 21.31 wyszedłem z sali kinowej IMAX w poznańskiej plazie. Godzinę zapamiętałem
dokładnie bo sprawdzałem upływ czasu z utęsknieniem i nadzieją.
Kilka dobrych pomysłów pokazanych w tym filmie ginie pod toną bezsensownych, przydługich i
nieatrakcyjnie nakręconych scen akcji, Jodie Foster grała jakby starała się o Złotą Malinę, gore
wciśnięty chyba tylko po to żeby raz na jakiś czas pobudzić oczy i nie dopuścić do zaśnięcia. Jak na
mnie jedynie Sharlto udźwignął swoje zadanie, ale w sumie ciężko to stwierdzić między jednym a
drugim ciosem w twarz czy wybuchającym granatem. Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że po D9
Blomkamp dostał zadanie nakręcenia czegoś pod typowego amerykańskiego widza. Do tego
wiedział z jakich klocków ma się składać ten film, ale nie wiedział jak je połączyć w trzymającą się
całość.
Być może gdyby ktoś mnie wyciągnął na ten film i nie słyszałbym o nim wcześniej i nie miałbym
jakichkolwiek oczekiwań to oceniłbym go tak na 5/10. Ale ze względu na zniszczone oczekiwania
moja subiektywna nota ląduje na 3/10.
Sory