Filmu nie można ocenić liczbą z przedziału 1 do 10. Trzeba użyć co najmniej liczb zespolonych.
Technicznie jest dobrze. Funkcjonujące egzoszkielety produkowane przez wielką korporację i
sprowadzane kanałami ze wschodu (egzoszkielet Maxa jest rosyjski). Railguny. Amunicja
nowej generacji i promy kosmiczne dostępne dla każdego bogatego. Kod resetujący Elizjum
napisany w assemblerze x86. To wszystko jest dobre, ale nie ma żadnych nowych pomysłów.
Komory leczące też już pojawiły się w innych filmach. - podsumowując: brak innowacji, ale
bardzo dobra realizacja istniejących pomysłów. No, może egzoszkielet Maxa sprawiał wrażenie
działającego tylko dzięki dźwiękom dodanym w postprodukcji.
Wizualnie jest przepięknie. Ale co do fabuły - przewidywalna i zupełnie niezaskakująca.
Uważnie oglądając film, można jednak dostrzec, że oryginalny zamysł mógł być nieco inny.
Sam pomysł pozwalał, a nawet wymuszał wprowadzenie do fabuły wielu różnorakich konfliktów
moralnych między bohaterami ziemskimi i z Elizjum. Jeden z nich miał miejsce i został
zupełnie zignorowany - zainteresowała mnie ogromnie scena w której ziemska,
hiszpańskojęzyczna pielęgniarka znajduje się z konającą minister obrony Elizjum w magazynie
artykułów medycznych. Zastanawiałem się, jak rozwinie się ten wątek, bo mógł być niezwykle
ciekawy. Pomoże? Nie pomoże? Będzie oczekiwać czegoś w zamian? To w końcu było
spotkanie chyba najbardziej zimnokrwistej postaci z najcieplejszą. I co? Wątek nie został
rozwinięty w ogóle.
Podsumowując - realizacja techniczna i wizualna - 8/10, fabuła - 3/10. Ostatecznie film dostaje
ode mnie dobrą szóstkę. Wydaje mi się też, że gdyby chciano go zrealizować lepiej pod
względem fabularnym, ucierpiałaby strona wizualna. Czy warto by dokonywać takiej zmiany?
Zaryzykuję stwierdzenie, że tak. Wolałbym gorzej wyglądające Elizjum, ale z lepszą fabułą.