No raczej nie. Przynajmniej tym razem nie wystarczyło, choć nie ma się co oszukiwać - w tej produkcji o seksapilu nie może być mowy. Nie dość że film wygląda jakby scenariusz do niego pisał dziesięciolatek chory na gorączkę (a w pisaniu pomagał mu 5-letni kolega), to jeszcze erotyka jest tak nudna, bezpłciowa, wyzuta z napięcia, zmysłowości, czegokolwiek, że po prostu zaczyna irytować. Ja rozumiem, sexploitation i te sprawy, ale ten film jest po prostu kiepski i nie ratuje go scena erotyczna co trzy minuty (bez pomysłu, bez wyrazu) ani Laura Gemser zdejmująca podkoszulek co chwilę (chyba znak firmowy tego filmu, przynajmniej tyle zapamiętam).
Wersja z Sylvią Kristel jednak lepsza, "Czarna Emanuelle" też może być, ale tu jest fatalnie i obawiam się, że kolejne części będą jeszcze słabsze.