Mam po dziurki w nosie filmów nachalnie promujących jakąś nową lub modną ideę. Enola zapowiadała się super, wyszło ... szydło z worka. 16 latka szkolona w sztukach walki pokonuje bez trudu zawodowego mordercę, zachowuje się jak kaskader, jest mądrzejsza od swoich braci i oczywiście wolna niczym ptak- w końcówce XIX wieku. Ileż bzdur można wcisnąć w 2 godziny?
Bo w innych produkcjach z epoki wiktoriańskiej, nie tylko o Sherlocku, nie da się naliczyć podobnych "nieścisłości"??? :) Ludzie, to jest konwencja, to nie jest realistyczny dramat psychologiczny typu "Wiek niewinności"
No i jeszcze w filmie praktycznie każdy facet to zły seksista, a ona jest taka super i wyzwolona.
Jak dla mnie byłoby lepiej jakby poszli z tym bardziej w kierunku steampunku i alternatywnej rzeczywistości, albo po prostu zrobili to bardziej z przymrużeniem oka. Po prostu nie potrafili uczynić tego wiarygodnym.