Dla mnie osobiście - film jest kiepski. Nie dość zły, aby nie dało się go oglądać, ale nie dość dobry, aby obejrzeć raz jeszcze. Jedyne, co zyskało w nim moją sympatię, to loty na Saphirze ;>
Co do książki - nie jestem szczególną fanką fantasy, przeczytałam trylogię Tolkiena, jedną część Wiedźmina, trochę Pratchetta i pomniejsze pozycje, a Eragon - jakim plagiatem by nie był - wciągnął mnie.
I mówiąc szczerze, bawi mnie trochę wyszukiwanie podobieństw do SW i tym podobnych, a także wytykanie autorowi sposobu napisania - albo i nie napisania - tej powieści. Innymi słowy guzik mnie obchodzi, kto tak naprawdę pracował nad tą książką i do czego jest podobna, a co jest w niej żywcem ściągnięte - nie mogę ukrywać, że mi się podoba, prawdopodobnie bez żadnego wyraźnego powodu. Być może rzeczywiście nie jestem wymagającą czytelniczkę i nie lubuję się szczególnie w fantasy, a ponadto nie rażą mnie nielogiczne wątki. Być może. Ale coś w tym musi być, skoro rozeszła się tak szeroko po świecie ;)
Phi... a co tu trzeba wyszukiwać? Nikt tu niczego nie wyszukiwał. Te powiązania widać na pierwszy rzut oka! Bawi cię, więc coś co nie ma miejsca. I jeszcze jedno nikt nie wytyka autorowi sposobu napisania książki, chyba ktoś wysyłał jakieś maile do Paoliniego z uwagami, ale Ja na pewno tak nie robiłem.
Przypuszczam, że nawet gdyby ludzie przysyłali takie uwagi, to i tak a) za późno już trochę, b) on i tak nie umie pisać, więc nie umiałby też poprawić błędów, c) możliwe, że i tak by to olał.
Popieram słowa krytyki. Pomimo, że lubię tą serię, to razi mnie ona brakiem logiki, oryginalnosci i pustymi postaciami. Ale też, książka była o niebo lepsza od filmu.
Zdecydowanie nie umieszczę jej na szczycie ulubionych. Te miejsca zajmują:
*"Trylogia Bartimaeusa" (Amulet z Samarkandy, Oko Golema, Wrota Ptolemeusza) - Jonathan Stroud [Mój ulubiony główny bohater, jego sarkazm jest genialny. I do tego jest 'demonem' ;PPP].
*"Kroniki Drugiego Kręgu" (zaczeło się od opowiadania "Tkacz Iluzji", ale potem zostało rozbudowane i nieco zmienione tworząc serię: "Błękit Maga" [2 tomy], "Kamień na Szczycie", "Piołón i Miód", cdn.) - Ewa Białołęcka [Dosć oryginalna wersja smoków i ich smieszny sposób postrzegania swiata. Pogranicze myslenia ludzkiego i zwierzecego.]
Przeczytałam i "Hobbit'a" i "Władcę Pierscieni". Hobbit mi się mniej podobał. Tolkien naprawde jest genialny, ale jego książki trudno się czyta, co sprawia, że nie palę się do powtórki. Wszystko jest dopracowane do najdrobniejszego szczegółu, ale... Rozległe opisy niekiedy przynudzają (Tolkien lubi odbiegać od głównego wątku by podkolorować sytuacje i zanadto je rozciąga). Jednak to dzięki niemu fantasy tak się wybiło w literaturze i jest on zdecydowanie jednym z najlepszych pisarzy tego gatunku.
Reszta z przeczytanych przezemnie książek aż tak się nie wybija.
aaaaaaaaaaDzięki, po pierwszą z wymienionych serii z pewnością sięgne. Wreszcie ktoś napisał parę fajnych tytułów!
Przeczytałam 'sarkazm', przeczytałam 'demon' - już rozentuzjazmowana wchodzę na stronę jednej biblioteki, drugiej... A tu lipa. Nie ma. No cóż, niedługo moje urodziny...
"Władca Pierścieni" puszy się dumnie na mojej półce, czytany już dwukrotnie i z pewnością w przyszłości, kiedy będę bezwstydnie marnowała dni na nicnierobieniu (a przynajmniej większym nicnierobieniu niż dotychczas ;P), to odwiedzę Shire ponownie. Opisy owszem, wymagają pewnej cierpliwości (pamiętam jak oglądając kiedyś "Dzieciaki z klasą" - no co? ;P - jeden z chłopców przyznał, że jego ulubioną powieścią jest "WP" właśnie. Ale omijał niestety wszystkie opisy, bo za długie. Chłopaczek chyba nie zdawał sobie sprawy, że w ten sposób przehulał połowę książki ;P), ale kiedy już się złapie odpowiedni rytm czytania, nie sprawiają większego problemu ;)
A ja, jeżeli już jesteśmy przy fantastyce, polecam "Jonathana Strange'a i pana Norrella" Susanny Clark. Co prawda pierwsza część stanowi wyzwanie (ech, niestety, niektórzy zniechęcają się po kilkudziesięciu stronach. No jak tak można?), bowiem akcja toczy się leniwie, a specyficzny sposób prowadzenia narracji z mnóstwem przypisów potrafi wprowadzić pewien mętlik, ale to dopiero wstęp do drugiego i trzeciego tomu - a co tam się dzieje! Niepokojąca atmosfera magii (zwłaszcza, gdy na scenie pojawia się dżentelmen o włosach jak puch ostu!), podczas gdy - paradoksalnie - magii mamy tu jak na lekarstwo. No i cyniczny pan Norrell wraz z Jonathanem Strange'm, na początku rozentuzjazmowanym perspektywą używania magicznych sztuczek, a później coraz bardziej, hm, racjonalnie podchodzący do sprawy. A w tle mamy Napoleona ;)
W każdym razie jestem wielką entuzjastką tej serii, toteż polecam serdecznie tym, którzy nie czytali, a Ci, którzy przerwali w połowie I tomu - dobrnijcie do końca, bo warto ;)
A co do głównego tematu wątku - film oglądałam dawno, ale nie mam najlepszych wspomnień. Tak naprawdę, wolałabym o nim zupełnie zapomnieć ;P
"Jonathan Strange i pan Norrel" ha! Tak dawno już chciałem przeczytać tę książkę, ale wkółko capominałem o niej. Trzeba będzie odwiedzić Empik.
Cięszę się, że choć trochę zachęciłam. Trylogia Bartimaeus'a jest
wspaniała. Wytwórnia Miramax ogłosiła w 2002 roku wykupienie prawa do
ekranizacji, ale jak na razie, na tym się skończyło.
Seria rozciaga się na przestrzeni paru lat i jej wydarzenia rozgrywają się głównie w Londynie (kolejny HP? Nieeee... ;P), ale nie do końca takim jaki jest znany realnie. Trudno określić lata, bo pojawiają się przykłady techniki z różnych epok (jakby świat wyglądał, gdyby magia istniała i zdominowała społeczeństwo - nie-magowie ustępują rządom magów). Część pierwsza jest przedstawiana z dwóch punktów widzenia (2 głównych bohaterów - dwie następne są bogatsze o jeszce jedną postać). Pierwszy, to chłopiec o imieniu Nathaniel, który zostaje wprowadzany w tajniki magii w domu adopcyjnego mistrza (dość smutne dzieciństwo dla każdego maga). Drugi to byt z Zaświatów (potocznie nazywany demonem), w klasie Dżinnów stopień 14, o imieniu Bartimaeus (ponad 5000 lat istnienia i wyrobiony język nie wspominąjąc o nadmiernej gadatliwosci i 'irytującej' [dla panów, czytelnik go pokokocha] osobowości, lol). Z tym, że kiedy partie Bartimaeus'a są przedstawiane w pierwszej osobie, partie Nathaniel'a ukazują się z trzeciej osoby. Bartimaeus jest zdecydowanie tym ważniejszym bohaterem (jak wskazuje nazwa serii).
Pewnego dnia, Nathaniel postanawia przyzwać jakiegoś potężnego demona, by odpłacić pewnemu (o wiele starszemu) magowi za publiczne upokorzenie. Na nieszczęście (dla siebie i dla demona), wybrał sobie do tego zadania właśnie Bartimaeus'a. Nieświadomie, w trakcie realizacji planów zemsty, wplątują się w polityczną intrygę i wszystko wydaje się walić im na głowy. A biedny Bartimaeus musi zacisnąć 'zęby' (jesli je posiada w akuratnej postaci) i pomóc chłopcu, bo inaczej utknie na wieczność w bardzo nieprzyjemnym 'miejscu'.
Najciekawsze w stylu tekstu są komentarze Bartimaeus'a (do sytuacji, kwestii, itd.). Gdy się natrafi w tekście na symbol '*' (lub jego większą liczbę), trzeba przeskoczyć tekst na sam spód strony i odczytać komentarz jemu przydzielony, lol)
Kilka fragmentów z "Amulet z Samarkandy":
' Zostawiłem chłopca za kominem, sam zaś wzbiłem się w powietrze pod postacią gargulca. Jabor mnie zobaczył. Kiedy plunął ogniem, na chwilę złączyłem skrzydła i przez chwilę spadałem. Detonacja przemknęła nad moją głową, zatoczyła łuk nad dachem i niegroźnie* eksplodowała gdzieś na ulicy.
_________
* Niegroźnie dla mnie. I tylko to się liczy.'
===========================================
'Słońce jeszcze całkiem nie znikło za drzewami. Chłopiec spojrzał w jego stronę, mrużąc oczy, i spytał:
- Czy to wartownik?
Wskazał jakiś odległy pniak, w połowie drogi do krzyżówki. Coś na nim było: chyba jakś nieruchoma, czarna postać.
- Tak - odparłem - Inny wartownik właśnie zmaterializował się na skraju trójkątnego pola.
- Och! Ten pierwszy zniknął!
- Mówiłem ci. Oni się pojawiają w przypadkowych miejscach. Nie możemy przewidzieć, gdzie ich spotkamy. Widzisz tę kopułę?
- Nie.
- Twoje soczewki są nawet gorzej niż bezużyteczne.
Chłopiec zaklął.
- A czego oczekujesz? Nie mam twojego wzroku, demonie. Gdzie to jest?
- Grubiański język nic ci nie pomoże. Nie powiem.
- Nie bądź śmieszny! Muszę wiedzieć!
- Ten demon już nic nie powie.
- Gdzie to jest?
- Uważaj, gdzie stawiasz nogi. Właśnie w coś wdepnąłeś.
- Powiedz mi!
- Ile razy mam ci powtarzać? Nie lubię, jak się mnie nazywa demonem. Rozumiesz?
Wziął głęboki oddech.
- Świetnie.
- Po prostu o tym pamiętaj.
- W porządku.
- Jestem dżinnem.
- W porządku, w porządku. Gdzie jest kopuła?
- W lasku. Teraz na szóstym planie, ale wkrótce się przemieści.
- Nie ułatwiają nam zadania.
- Właśnie po to są zabezpieczenia.'
==========================
'...Noc była coraz chłodniejsza. Na polach lśnił mróz.
Nagle uświadomiłem sobie, że mój pan może bardzo ucierpieć z zimna. Ta myśl sprawiła, że następna godzina minęła mi całkiem przyjemnie. Potem uświadomiłem sobie jedno. On przecież mógł w tej kryjówce zamarznąć na śmierć. A to nie byłoby dla mnie dobre. Wtedy już nieuchronnie znalazłbym się w puszce. Niechętnie pofrunąłem spiralą w dół, do krzaków, i zacząłem go szukać:
Co za ulga - choć nie radosna: żył, ale twarz mu już trochę posiniała. Kulił się w swojej kurtce przykryty kupą liści szeleszczących, gdy drżał.
- Chcesz się ogrzać? - szepnąłem.
Ledwie poruszył głową - nie wiedziałem, czy nią potrząsnął, czy też po prostu zadygotała z zimna.
- Nie?
- Nie.
- Dlaczego?
Szczęki miał ściśnię tak mocno, że z trudem je rozwarł.
- To może ich do nas ściągnąć.
- Napewno nie chodzi ci o twoją dumę? Nie chcesz pomocy od paskudnego demona? Lepiej uważaj na ten mróz, bo mogą ci zamrznąć gile w nosie. Już widziałem coś takiego*.
- Z... Zostaw mnie.
- Rób jak chcesz....
_____________
* To było bardzo, bardzo paskudne. Kiedyś o tym opowiem.'
==============================================
Fragmenty z "Oko Golema":
'...- O ile pamiętam, to samo mówił Zeno.
- Nie pamiętam, co mówił Zeno. Gdzie jest teraz twój pan? Bezpieczny?
Spaniel warknął.
- Twierdzi, że jest w zasięgu sygnału. Ponoć w biurze w Whitehall, ale zapewne tkwi gdzieś w barze dla magów z butelką w jednej ręce, drugą obejmująć dziewczynę.
Chrząknąłem.
- Taki z niego ptaszek?
- Aha. A twój jaki jest?
- Och, taki sam. Gorszy. On trzymałby dziewczynę i butelkę w tej samej ręce*.
Spanielka współczująco zakwiliła....
_________________
* Oczywista nieprawda. Mimo swoich karbowanych koszul i powiewającej grzywy (a może właśnie dlatego, że je nosił), jak do tej pory nie miałem dowodu, że Nathaniel w ogóle wiedział, co to dziewczyna. A gdyby kiedyś jakąś spotkał, to istnieją szanse, że oboje z wrzaskiem pobiegliby w przeciwnych kierunkach. Ale w towarzystwie dżinów z reguły lubię dorabiać gębę swoim panom.'
=========================
' Chłopiec milczał. Spoglądał na coś, co mocno ściskał w dłoniach.
- Proponuję zapomnieć o Arlekinie - rzekłem. - Jeśli ma odrobinę rozumu, po tym wszystkim wyemigruje na Bermudy. Nigdy go już nie wytropisz.
- Nie muszę - odparł mój pan. - Poza tym, to nic nie da. On nie żyje.
- Ee? - Moją słynną elokwencję wystawiano ostatnio na ciężkie próby. Właśnie w tej chwili dostrzegłem, że chłopiec wciąż jeszcze trzyma swojego hot doga. Po całej przygodzie wyglądał nieco żałośnie. Kiszona kapusta w większości okryta była miałką powłokąz tynku, drzazg, stłuczonego szkła i płatków kwiatów. Nathaniel wpatrywał się w kiełbaskę.
- No wiem, że jesteś głodny - powiedziałem. - Ale to już się nie nadaje do jedzenia. Znajdę ci jakiegoś hamburgera czy coś w tym stylu.
Chłopiec potrząsnął głową. Zakurzonymi palcami odsunął bułkę.
- Oto - powiedział wolno - co obiecał nam Arlekin. Naszt następny kontakt w Pradze.
- Parówka.
- Nie, głupku. To... - Z głebin swego hot doga wydobył kawałeczek kartki, nieco pogięty i umazany keczupem....'
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
"Kroniki Drugiego Kręgu" też wcale nie są gorsze. Wszystko rozgrywa się w zupełnie innym świecie (czasy w stylu Władcy Pierscieni, itp.). Magia jest tam podzielona na klasy. Tzn. magowie z różnych klas dysponują innymi zdolnościami (np. teleportacja, czytanie w myślach, przetwarzanie jednych substancji w inne,...). Głowny bohater jest tzw. Tkaczem Iluzji, co znaczy, że może wytwarzać iluzje obrazu, dźwięku, zapachu, dotyku i smaku. Jego problem tkwi w jego głuchocie. Jak ma być wielkim magiem swej klasy, skoro jest głuchy od urodzenia i jego iluzje są bezdźwięczne? Przypadek sprawia, że natyka się na młodego - i tym samym nieznośnego - smoka (o bardzo długim imieniu, które chłopak skraca do: "Pożeracz Chmur"), który postanawia pomóc mu z jego problemem. A w jaki sposób? Użycza mu swych uszu [?]. Lol.
Warto zaznaczyć, że smoki w tej serii nie posiadają łusek, a gęstą sierść. Nie zieją ogniem, ani innymi niezwykłymi substancjami, za to posiadają kilka innych, równie interesujących umiejętności. A poza smokami znajdzie się tam więcej fantazyjnych istot (np. Lamie, Gryfy, 'Syreny', Wydrzaki, Joki, 'Jednorożce', Centaury...). W opowieści nie brak też cenzuralnych sytuacji i słownictwa (dokładne opisy uśmiercania, tematy seksualne, alkocholowe i inne używki są tam na porządku dziennym - zwłaszcza w tomie czwartym).
+Prepraszam, pomyliłam się w tytule dwóch pierwszych tomów. Noszą tytuł "Naznaczeni Błękitem". "Błękit Maga" to tytuł jednego z rozdziałów (nie miałam książki pod ręką i pomieszało mi się, lol
Fragment z "Naznaczeni Błękitem" (Kamyk, to imię chłopaka):
'"Zostaw to!"
Pożeracz spojrzał do góry wzrokiem obrażonej niewinności i wzruszył ramionami.
"To przecież tylko kości" - powtórzył, ale dało się w tym oświadczeniu usłyszeć ślad zwątpienia.
"To nie są >>tylko<< kości - zaprotestował Kamyk, obemując ramiona rękami, jakby zrobiło mu się zimno. - To człowiek. Umarł i leży tu zupełnie samotny. Nikt nie zbudował mu stosu i nie złożył ofiar żałobnych, a ty jeszcze usiłujesz go roztłuc na proszek. A tak po prawdzie, mało brakowało, a byśmy też zostali w tej pustelni jemu do towarzystwa".
Wbrew pozorom Pożeracz Chmór nie był pozbawiony wyobraźni. Odsunął się od zwłok, z zakłopotaniem drapiąc się za uszami.
"Nie wiem, o co ci chodzi. Ofiary? Stosy pogrzebowe? Na co to komu potrzebne, skoro nie żyje?"
"W ten sposób wyrażamy szacunek dla zmarłego. A wy nie?"
"My zjadamy kawałki".
"Kawałki czego?" - spytał Kamyk ze zdumieniem. Przekaz wydawał mu się dziwnie nieklarowny.
"Ciała" - odparł smok lakonicznie, a chłopiec musiał oprzeć się o kamienny stół, gdyż raptem nogi się pod nim ugieły. Jęknął głucho. Pożeracz Chmur oświadczył to absolutnie poważnie. Matko Świata! Tematu smoczych obyczajów pogrzebowych do tej pory nigdy nie poruszali. Jakoś im to zawsze umykało i Kamyk nic o nich nie wiedział.
"To znaczy, że gdybym umarł na Wyspie Pazura, skończyłbym jako obiad?!"
Pożeracz Chmór parsknął śmierelnie oburzony.
"Uważasz nas za zwierzęta?! Zjedlibyśmy cię z wielkim szacunkiem i miłością. To zupełnie co innego!"
"Ale jednak zjedli!" - Kamyk w desperacji złapał się za głowę.
"Uważam, że byłbyś smaczny. Czemu nie miałbym cię zjeść? - zdziwił się młody smok. - A wy wrzucacie umarłych do ognia! Co za marnotrawstwo!"
Zdarzały się takie chwile, gdy Kamyk zupełnie nie rozumiał krętych ścieżek smoczego myślenia, więc postanowił nie podejmować dalszej dyskusji.'
Mam nadzieję, że wybaczeycie mi te obszerne przykłady, ;PPP
A jesli szególnie przepadacie za demonami, to polecam wam serię 'Chrno Crusade (albo Chrono Crusade - oba tytuły są poprawne). Może nie brzmieć zbyt zachęcająco jesli nie jestescie miłosnikami mangi i anime, ale jest to naprawdę swietna historia. Tu 2 AMV z klipami z anime:
Trafna piosenka ;P
http://www.youtube.com/watch?v=1QwAbpi8Fsk
Ten nawet przedstawia streszczoną fabułę w porządku chronologicznym:
http://uk.youtube.com/watch?v=Srly1PYovMM&fmt=18
Osobiscie uważam, że manga jest lepsza. W każdym razie anime w pewnym momencie odbiega od głównej fabuły mangi i dalej brnie już własnymi scieżkami, zagłebiając się bardziej w chrzescijańskie wątki (co może oburzyć, co bardziej religijne osoby), ale jest też uboższe w szczegóły i duża częsć jego wydarzeń nie ma miejsca w oryginale, albo odbywa się zupełnie inaczej.
Tytułowy bohater, Chrno, jest diabłem. Wyrzutkiem ze społecznosci demonów za wyrżnięcie 100 lub 1000 swojej rasy (zależy od przekładu
Nathanie.0-0?! O nie tak nazwałem głównego bohatera mojej książki!
Ale i tak z pewnością przeczytam. Co do "Chrno Crusade" (spotkałem się chyba tylko z taką pisownią do tej pory) to kilkukrotnie rozważałem obejrzenie, tylko, że w ostatecznym rozrachunku przeczytałem gdzieś chyba, że nie dla dzieci czy coś takiego i nie obejrzałem. ale cóż nie ma przy sobie znaczka "18+", więc obejrzę.
Z tego co pamiętam, to nawet na YouTubie znajdziesz całą serię z angielskim i japońskim dubbing'iem (co wolisz ;p). Uważam, że angielski nie jest tutaj wcale taki zły (nietypowo), choć ryki i wrzaski wciąż są najlepsze w oryginale. Możesz też ją sciągnąć dosć łatwo przez torrent'a (ja tak zrobiłam). A tak w ogóle, to dlaczego miałoby cię zrazić okreslenie: 'nie dla dzieci'? (lol) Poza tym zarówno serial, jak i komiksy, są oznaczone znakiem '13+', więc aż tak nie powinno być straszne, hahaha. Ok, w anime są krwawe sceny przemocy, ale mniej niż w mandze. Oceniono to też ze względu na 'język' i partialną nagosć (żeby się za bardzo nie napatrzyli na dziewczynę w potarganych ciuchach), ale mnie się zdaje, że chodziło im o tematykę (Bóg kontra Diabeł, demony i zombie chodzące po ulicach, stygmaty, itp.)
PS: A o czym jest ta książka, którą piszesz? Zakładam, że z działu fantasy ,heh.
Jakis czas temu przeczytałam opowiadanie do 'Chrno Crusade', nazwane "Unity". Autorka ma niesamowity talent. Dowiedziałam, się też, że już podpisała umowę na wydanie własnej trylogii (nie mającej oczywiscie nic wspólnego z CC ;P) i zamierzam siegnąć po jej dzieła, jak tylko się ukażą, lol. Mam nadzieję, że i tobie dopisze szczescie z wydawaniem książki.
Rany, toż to się mega-offtop zrobił.
Nie wiem, czy uda mi się wpasować w temat, ale ze swojej strony poleciłbym świeży jeszcze cykl Temeraire, autorstwa Naomi Novik. Literatura w stu procentach smocza, a przy tym bardzo jak na ten "gatunek" oryginalna. Autorka uniknęła większości masowo powielanych schematów dotyczących smoków oraz ich ludzkich partnerów, co bardzo niewielu twórcom się udaje. Co więcej, całość osadziła w historii alternatywnej (dzieje wojen napoleońskich), co gwarantuje świetną zabawę intelektualną tym, których konikiem jest historia właśnie.
Dotychczas wydano cztery tomy: Smok jego Królewskiej Mości (ang. His Majesty's Dragon), Nefrytowy Tron (Throne of Jade), Wojna Prochowa (Black Powder War) oraz nowe Imperium Kości Słoniowej (Empire of Ivory).
Oryginalne jest tu niemal wszystko: sama kreacja smoków (autorka zastąpiła całą magię i mistycyzm realizmem i racjonalnością, ale nie odarła przy tym smoków z całego ich majestatu i dostojeństwa), pomysł smoczych jeźdźców (smoki wiozą na swoich grzbietach całe drużyny uzbrojonych awiatorów) czy wreszcie wizja świata (jak już mówiłem, historia alternatywna).
Głównymi bohaterami są kapitan William Laurence oraz jego smok, Temeraire. Oprócz kwitnących między nimi, przyjacielskich relacji, jest tu też wiele okazji do konfliktów osobowości, zderzenia smoczego i ludzkiego sposobu myślenia.
BTW a co sądzicie o tym fragmencie?
===========================================
Czuł się już trochę lepiej. Z początku, kiedy przeleżał resztę nocy, nie mogąc zasnąć, głowił się nad tymi samymi pytaniami, na które i tak nie mógł uzyskać jednoznacznej odpowiedzi. Zaskoczył go ów sen – spodziewał się raczej ujrzeć po raz kolejny swojego brata, albo doświadczyć okropnego uczucia bezsilności, kiedy nie był w stanie ocalić Dheona od śmierci.
Niemniej, kiedy już wziął zimny prysznic, poczuł się odświeżony. Stał przed długi okres czasu nieruchomo, pod strumieniem bieżącej wody, pozwalając, aby obmywała mu całe ciało. Zupełnie jakby miał nierealną nadzieję, że zmyje to z niego także jego wewnętrzną skazę.
Dzisiaj rano wziął po śniadaniu udział we wspólnej modlitwie, chcąc dowiedzieć się, czy Sakure ma dla niego coś nowego. Zaledwie kilka dni temu dowództwo zapowiedziało wynajęcie zabójców gildii Gromu do kolejnej operacji i teraz czekał na nowiny. Kwestia wiary była tutaj drugorzędna – zwłaszcza że Zhack czuł się kompletnie zagubiony i sam nie umiałby sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wierzy w święty wpływ Feomara na swoje własne życie, czy też uważa opowieści o smoczym bóstwie za równie wielkie bzdury, jak wbijane mu od pisklęcia do głowy przekonanie, że Sthresianie należą do wyższej rasy.
Tak czy inaczej, tym razem postanowił wierzyć, i powtarzać znane mu słowa. Klęczał na posadzce w długiej, czarnej szacie i prosił Feomara – co do istnienia którego sam nie był pewny – aby dał mu siłę, nie tylko aby pokonać wroga w przyszłej bitwie, ale także by uchronić go przed mrocznym wpływem Kagara – który zresztą też nie musiał być prawdziwy – wyzwalającego w nim najniższe instynkty i przeistaczającego go w bezmyślnego drapieżcę, który pragnie jedynie zabijać.
To wszystko było takie popieprzone. Zhack jak dotąd nie znalazł w tej kwestii jakiegoś rozwiązania, czy myśli przewodniej.
============================================
I tam... wczoraj obejrzałem już siedem odcinków. Mam, że tak powiem własne źródło (oglądam online tutaj: www.kreskowka.pl ). Określenie "nie dla dzieci" razi mnie, bo jest dla mnie równoznaczne z "18+", a pełnoletni nie jestem. Ale okazuje się, że musiało mi się z czymś potentegować (w porównaniu do "Death Note" czy "Neon Genesis Evangelion", które nie są od osiemnastu lat, "Chrno Crusade"prezentuje się troszeczkę jak bajka dla dzieci). Ogółem anime jest fajne i z pewnością dokończę oglądać.
"A o czym jest ta książka, którą piszesz? Zakładam, że z działu fantasy ,heh."
Oczywiście, że fantasy, w tym momencie jestem na dwudziestej-którejśtam stronie. Piszę zazwyczaj późnym wieczorem (raczej nocą, bo raz siedziałem do trzeciej nad ranem). Trochę ciężko mi powiedzieć o czym ona jest, bo jest fantasy, jest to raczej dramat/przygoda. Na razie pisanie mi nie idzie, bo nie umiem zachować równowagi świata (ani charakteru głównego bohatera, który raz przypomina aniołka, wtedy na mojej twarzy pojawia się mimika jak przy odruchu wymiotnym, a innym razem demona, który jakimś cudem znalazł się w krainie fantasy) i drobne problemy ze stylem mam (powtórzenia!). Jak będzie bardziej zaawansowana (tak, żeby było czym się chwalić) dam link.
Pozdrawiam
Książka dobra chociaż mogłaby być lepsza.Film beznadziejny.Pominięto wiele scen a z resztą szkoda gadać.
"Rany, toż to się mega-offtop zrobił."
A czego się spodziewałes? O czyms takim, jak Eragon, to nie ma co pisać, heh.
I dzięki za podane tytuły. Od razu mnie zainteresowały, teraz muszę się wybrać do Borders (cos w stylu Empiku), lol. Jestem stałym klientem i chyba wydam zarobione bonusy na pare nowych książek (dotychczas tylko raz opusciłam jeden z tych sklepów z pustymi rękoma i tylko dlatego, że nie mieli na składzie tego, czego szukałam, lol).
Niziarel, przyznam, że CC na początku jest dosć dziecinne... Chociaż może 'dziecinne', to niewłasciwe słowo. Jest raczej lekkie i bardziej podpina się pod komedię science-fiction, niż pod cokolwiek innego. Nawet początki mangi rozwijają się podobnie, więc się nie czepiam. Jednak, mniej więcej w połowie serii, nastrój poważnieje (oczywiscie, wciąż znajdziesz sceny komediowe, ale w znacznie mniejszej ilosci). A ostatnie 5 odcinków, to już raczej dramat i 'horror' w jednym (jak sobie wyobrażasz 'Rytuał Pokuty' przypisywany biblijnie do Apokalipsy? - mowa o powrocie diabłów do łask Bożych). Opcjonalny wpływ przysłowiowego Antychrysta (jakimi ludzie są slepcami i głupcami, podążając jak bezmyslne stado za symbolem wiary, w rękach diabła).
W mandze nie ma o tym w ogóle mowy. Poza siedmiorgiem Apostołów nie pojawia się żaden inny Swięty. A charakter Rosette pomaga jej jedynie w dobrnięciu do celu. I choć manga również poważnieje, to omija wątki czysto chrzescijanskie, koncentrując się na samym fizycznym (a nie duchowym) problemie. Strona 65 z tomu 8-ego (i ostatniego) przyprawiła mnie o chwilowe 'drżenie serca' (nie opiszę jednak dlaczego, lol). Własciwie, to ostatni tom jest bardzo przygnębiający i czytając go co chwila sciskało mnie w gardle, a przez cały epilog łkałam jak najęta (jest zupełnie inny niż w anime, chociaż tamto zakończenie również mnie wzruszyło).
I pomimo iż wolę mangę, to anime nie uważam za wiele gorsze (co się zazwyczaj nie zdaża - przeważnie ekranizacja nie umywa sie do książek, czyż nie?). Ukazuje alternatywną wersję tej historii, równie ciekawie. A muzyka jest w nim genialna. Każdy utwór tak doskonale pasuje do danej sceny, że możnaby powiedzić iż są czyms integralnym, lol.
Powiem, że większosć moich ulubionych kompozytorów to japończycy (mało, który kompozytor trafia w moje gusta muzyczne, ;p). Dla przykładu przedstawię ich wszystkich (bez szczególnej kolejnosci):
- Hans Zimmer (wyjątek, za całokształt)
- Nobuo Uematsu (głównie komponuje do gier komputerowych z serii Final Fantasy - ja go szczególnie uwielbiam za soundtrack'i z gry 'Final Fantasy VII' oraz z filmu 'Final Fantasy VII: Advent Children' ["One Winged Angel", aż ciarki przechodzą 8D]).
- Hikaru Nanase (za Chrno Crusade)
- Takeharu Ishimoto (za grę na PSP: 'Final Fantasy VII: Crisis Core' - "Price of Freedom", "Under the Apple Tree" i "Fulfilled Desire" są swietne)
A jesli nie znacie tych gier, to naprawdę do nich zachęcam. Seria FF VII, to gry z najpięknięjszą fabułą jaką w życiu widziałam. Żadnych pustych bohaterów. I są raczej przygnębiające (rzadko znajduje sie wesołe sceny - FFVII: Crisis Core, odbiega pod tym wzgledęm od normy, ale też w nim, przelewa się najwięcej łez...)
Der_SpeeDer, teraz to masz dopiero 'megaoff-top', lol
"Niziarel, przyznam, że CC na początku jest dosć dziecinne"
Nie, nie napisałem, że jest dziecinne, ale, że w porównaniu do "Neon Genesis Evangelion" i "Death Note" (oba polecam, szczególnie drugie) może wydawać się dziecinne.
"BTW a co sądzicie o tym fragmencie?"
Sorki, ale niestety to trochę mało, żebym mógł się wypowiedzieć (bo to zdaje się twoja powieść). Powiem tylko tyle styl masz lepszy ode mnie ^^.
"poleciłbym świeży jeszcze cykl Temeraire, autorstwa Naomi Novik"
Fajnie, właśnie czytam "Smoka jego królewskiej mości", którego to dostałem na klasowej wigilii.
Niraziel, tak z ciekawosci, którą wersję jezykową Chrno Crusade oglądasz?
I sorki za wczesniejsze przkręcenie twojego nick'u.
Der_SpeeDer, teraz to napewno się wybiore do Borders, lol. Dostałam zniżkę z okazji urodzin (ci to wiedzą, jak dbać o klienta ;P).
A jesli to co przedstawiłes, to twoje dzieło, to... 8o
Wiesz, nastrój w tym kawałku bardzo mi odpowiada. Lubię takie klimaty ;P Może podasz jeszcze kawałek?
Czy Zhack należy do wspomnianiej gildii zabójców?
Japońską z polskimi napisami. Co do przekręcenia nicku to nawet nie zauważyłem xD.
Zgadza, się, zaprezentowany przeze mnie fragment pochodzi z mojej powieści. Ściśle rzecz biorąc, z drugiego tomu (pierwszy jest już od dawna napisany, tyle że Fabryka Słów odrzuciła go do poprawek).
"Czy Zhack należy do wspomnianiej gildii zabójców?"
Tak, należy. Więcej - jest jej egzekutorem, czyli starszym rangą zabójcą, zasiadającym w Radzie Gildii.
Przy tym gildia jest tutaj nazwą mylącą, bo chodzi tu o jeden z zakonów, na jakie organizacja zabójców (w ogóle nazywa się ona Genisivare - czyli w wymyślonym przeze mnie języku Smocze Oczy - i jest na usługach rządu sthresiańskiego) się dzieli.
"Może podasz jeszcze kawałek?"
W chwili obecnej łatwe to nie będzie, bowiem nie mam dostępu do tekstu (jest on na twardzielu w domu, a w tej chwili jestem w Łodzi i piszę to na laptopie)... mogę póki co odesłać jedynie do opowiadanka, które zacząłem pomału zamieszczać na innym sajcie - http://board.ogame.onet.pl/thread.php?threadid=1048604
Niestety klimacik jest tam trochę inny :). A sama powieść przynależy do gatunku SF, nie fantasy.
WIdzę że trochę odbiegacie od tematu forum :D Nieważne. Film uważałam za całkiem całkiem dopóki nie przeczytałam ksiązki. Może ona być plagiatem czego tam chcecie ale wciągnęła i czyta się ją jednym tchem.Może momentami są braki logiki ale wszystko tworzy jedną przyzwoitą całośc. Nie wiem czego chcecie od języka tzw pradawnego.We prawie wszystkich ksiązkach wymyslone jęzki są albo mieszanką albo podobieństwem znanych nam języków. Jeżeli Paolini zna angielski i nie wiem podstawy japońskiego czy chińskiego(nie znam jego życiorysu) to po co ma się np uczyć szwedzkiego czy rosyjskiego żeby stworzyć język? Pozdrawiam
Ty chyba nie do końca zrozumiałas, o co mamy pretensje...
"Jeżeli Paolini zna angielski i nie wiem podstawy japońskiego czy chińskiego(nie znam jego życiorysu) to po co ma się np uczyć szwedzkiego czy rosyjskiego żeby stworzyć język?"
Paolini jest Amerykaninem. Angielski to jego ojczysty język. I mnie jego elficki ani trochę nie przypomina japońskiego czy chińskiego. Jedyna wspólna cecha to 'suffixy' grzecznosciowe takie jak elfickie: -elda, -svit'kona, -vodhr; i japońskie: -sama, -kun, -sensei, itp.
Wcale nie musi znac obcych jezyków, żeby stworzyć swój własny. Własnie dzięki temu powinien być oryginalniejszy.
"Nie wiem czego chcecie od języka tzw pradawnego.We prawie wszystkich ksiązkach wymyslone jęzki są albo mieszanką albo podobieństwem znanych nam języków."
Oczywiscie, ale brzmią oryginalnie i nie sa wcisniete na siłe. Pradawna mowa w Dziedzictwie wydaje się papką słów z różnych języków (głównie północno europejskich) i nie posiada własnych reguł (nasladując, tak jak tu już wspomniano, angielskie czy niemieckie przedimki: 'the' i 'der, die, das' -> 'Du').
Nie mówiąc już o imionach, które do złudzenia przypominają klasyczne postacie. A np. król Hrothgar jest totalnym plagiatem postaci z pewnej serii gier RPG.
"Film uważałam za całkiem całkiem dopóki nie przeczytałam ksiązki."
To twoja opinia. Mój przypadek wyglądał tak, że pomimo iż wczesniej przeczytałam ksiażkę (która mi się jako tako podobała), to i tak nie mogłam się połapać o co chodziło w filmie (wszystke wydarzenia w filmie rozgrywały się za szybko i bez jakiejkolwiek sensu, logiki, oraz wytłumaczenia). Oglądanie tego g.... nie dało mi żadnej przyjemnosci, a tylko zmęczyło kretynizmem twórcow.
"A np. król Hrothgar jest totalnym plagiatem postaci z pewnej serii gier RPG"
Ile jeszcze razy...
Na bok z grami RPG. Hrothgar to imię pochodzące z legendy o księciu Beowulfie. Kropka. Jeśli Paolini kogoś tu splagiatował, to po prostu była to kradzież z ogólnego dorobku kulturalnego narodu.
Ups, sorki. Zupełnie o tym zapomniałam. ;P
Ale fakt jest faktem. Nie jest to zbyt oryginalne imię dla dosyć ważnej postaci.
Hmmm... dobrze, jeden, krótki kawałek.
"Szary czarodziej stał przed złotym lustrem. Przyglądał się mu i co chwila chrząkał. Był starszym człowiekiem, wyglądał na około sześćdziesiąt lat. Było to, jednak tylko złudzenie. W rzeczywistości liczył sobie prawie trzy wieki. Chodził zawsze w siwej szacie, stąd też wziął się jego tytuł. Kiedyś rozważał kolor czarny, jednakże do tytułu „Czarnego czarodzieja” aspirowało zbyt wielu, a „Szary czarodziej” jest tylko jeden. Miał szpakowatą brodę opadającą na klatkę piersiową i spore, jednakże równo przystrzyżone wąsy. Na głowie miał kaptur, nosił go z każdej okazji i bez okazji. Uważał, że dodaje mu powagi, grozy i wytwarza aurę tajemniczości. Nagle w kącie komnaty coś błysnęło i pojawiło się w zielonkawej mgiełce.
- Wzywałeś… panie?- zapytał ironicznym tonem, miękki głos.
- Tak, wzywałem was Argalo.- odrzekł czarodziej, zdążył się już przyzwyczaić do ciągłej kpiny w głosie Argalo. Każdego innego za taką pogardę do swojej osoby usmażyłby w piekielnych płomieniach, jednakże Argalo i jego brat Baluor nie byli „każdym innym”. Byli na wpół demonami wezwanymi z najgłębszych czeluści piekieł na służbę ludziom. Teraz służyli magowi, zostali mu podarowani na służbę przez jego starego przyjaciela. Mieli służyć Szaremu Czarodziejowi, jednakże gdyby nie przysięga, którą „związano im ręce” jak to określał Argalo zabiliby maga, o czym starszy z braci poinformował swego „pana” już na początku tej dość szczególnej znajomości. Jednakże przysięga działała i starzec mógł czuć się bezkarny, choć nie do końca, ponieważ nie do końca był pewien do czego zdolni są demoniczni bracia. Młodszy Baluor był nieco niższy, miał zielone oczy i ciemno kasztanowe włosy. Tęczówki Argalo miały lawendowy kolor, a włosy były srebrne. Teraz czarodziej wezwał ich, aby wyznaczyć im kolejne zadanie. Wiedział, że nadużywa ich umiejętności, zdawał sobie też sprawę, że nie ma nic za darmo i kiedyś przyjdzie mu zapłacić za usługi dwóch demonów, jednakże możliwość wykorzystania zdolności tych dwóch była zbyt kusząca.
- Dobrze spisaliście się wykonując dla mnie ostatnią pracę, róbcie tak dalej, a wynagrodzę was.- mówił bardzo szybko, szeptem i bez przerw.
- Taaa… bo uwierzę, że uwolnisz nas zanim upłynie to pięćdziesiąt lat, przez które mamy ci służyć.- powiedział z szachrajskim uśmieszkiem Argalo.
- Masz rację… jak zwykle zresztą. To mnie właśnie w tobie denerwuje, zawsze masz tę swoją przeklętą rację. Nie wypuszczę was ni sekundę wcześniej. Pięćdziesiąt lat to kupa czasu!
- Dla demona…- tu zrobił stosowną przerwę, aby jeszcze bardziej wyprowadzić rozmówcę z równowagi- to tyle co chwila, poza tym jestem gotów czekać pięćdziesiąt lat, tylko po to, aby zobaczyć twoją śmierć, a wiedz, że zginiesz na pewno. Czas… co innego mógłby nam zaoferować jakiś podrzędny sztukmistrz?- droczył się Argalo.
- Zamilcz demoniczny pomiocie!- krzyknął czarodziej, rzucając w demona wazą stojącą na stoliku. Jednakże lawendookiego już tam nie było, gdyż zniknął w rozbłysku zielonkawej mgiełki i pojawił się za magiem.
- Pamiętaj, że mimo iż żyjesz dłużej niż twoi pobratymcy, to nadal jesteś marnym człowiekiem. Może żyłbyś w nieskończoność? Kto wie? Ale niestety chciałeś potęgi, przyjąłeś tę moc, którą ci oferował, przyjąłeś nas… na służbę, a my- tu westchnął- zabijemy cię, gdy tylko przysięga przestanie nam krępować ręce.
- I uczynimy to z rozkoszą.- dodał Baluor, który miał głos podobny do brata, z tym, że pozbawiony ironii i kpiny, gdy się go słyszało nie było wątpliwości, że nie żartuje.
- Zamknąć się obaj!- wykrzyknął czarodziej opierając się na stoliku i przykładając dłoń do czoła.- Jeden z moich sługów… zginął, to ten gremlin… Bylmub.- przerwał na chwilę i napił się wina, które przyozdabiało dotąd zawartość kieliszka swoim szkarłatnym kolorem.- Mam dla was następne zadanie.- Zakończył wbijając wściekłe spojrzenie w demony.
Żaden z nich nie oponował, obaj wyglądali na zaciekawionych. „Co mogło tak rozwścieczyć tego starucha?”- to była myśl, która trapiła ich głowy. Wiedzieli, jednak, że prędzej czy później się dowiedzą."
Tyle na razie, jakby co jest to część pierwszego rozdziału, który liczy sobie około 15 stron w wordzie.
Jak ktoś nie czytał książki film jest niezły, ale ja się zawiodłam. Miałam uczucie jakby cały film streścili w 10 min tylko po to żeby pokazać wojnę.
EJ ale jak można powiedzieć "Paolini splagiatował imię"Jeżeli w jakiejś książce czy legendzie jest imię Agata i potem czytamy w jakiejś książce że jedna z głównych bohaterek to Agata to co? to znaczy że autor od razu splagiatował to z owej książki czy owej gry czy legendy? na rany to byśmy musieli od cho lery tych imion wymyślać.szukacie podobieństw do gier rpg innych gier czy innych książek naprawdę sądzicie że koleś grał w te gry i czytał te wszystkie książki co my i sobie imiona i wątki pobrał? może skąd indziej je wziął?Wiadome jest że imion nie wymyślił.Skądś na pewno je wziął to już jego tajemnica a wy od razu musicie wszystkiego się doszukiwać skąd i jak.Imion się raczej nie plagiatuje...bo inaczej wszyscy byśmy ,mieli inne imiona...mogę podejść do mojej imienniczki w klasie i powiedzieć że splagiatowała moje imię:/ Nie uważam książki Paoliniego za arcydzieło ale bez przesady...Wy od razu doszukujcie się plagiatów.A sądzę że tę książkę napisał pod wpływem jakiegoś pomysłu...i nawet nie zauważył że jest ona mniej lub bardziej podobna do miliona jakichś książek fantasy.Sądzę że nawet ich nie przeczytał.Rozumiem że imiona których użył są rzadkie i pasują do legend itd ale może akurat takie czy inne imię mu pasowało na ważniejszego czy mniej ważnego bohatera...Pozdrawiam
Tja, rzecz, w tym, że imię "Hrothgar", nie jest jedynym, które zapożyczył (w tym wypadku nazwanie tego plagiatem, to oczywiście zbytnia przesada), w tej samej grze w tym samym miasteczku jest postać imieniem "Quimby". Ale z "plagiatem" nie chodzi wcale o żadne imiona, tylko o to, że "Eragon" to zrzynka z "Star Wars".
"Jeżeli w jakiejś książce czy legendzie jest imię Agata i potem czytamy w jakiejś książce że jedna z głównych bohaterek to Agata to co? to znaczy że autor od razu splagiatował to z owej książki czy owej gry czy legendy? na rany to byśmy musieli od cho lery tych imion wymyślać."
Pfff... "Agata" to imie istniejące w rzeczywistości i można go sobie używać ile sie chce. Natomiast tamte imiona, nie istnieją, tylko zostały przez kogoś wymyślone (Hrothgar akurat nie, ale chodzi o sam fakt, że jeśli on nawet imiona bierze z czegoś innego, to znaczy, że zwyczajnie się nie przekłada). To bardziej tak, jakbym w swim dziele nazwał kogoś "Eragon", albo "Gandalf". Zrzynka? Z tego co mówisz to nie. Zresztą nikt raczej nie mógłby mnie o nic oskarżyć, ale chodzi o sam fakt. W swojej powieści staram się wymyślać większość imion, ewentualnie używam istniejących w rzeczywistości.
"szukacie podobieństw do gier rpg innych gier"
Rety, czemu wszyscy uważają, że tych podobieństw ktoś na siłe się doszukuje, akurat tak się fajnie składa, że właśnie przechodzę kampanię "IceWind Dale + Heart of Winter", więc nie musze niczego szukać, skoro te imiona pochodzą z prologu.
"naprawdę sądzicie że koleś grał w te gry i czytał te wszystkie książki co my i sobie imiona i wątki pobrał?"
Tak, ja właśnie tak sądze, ewentualnie mógł to zrobić podświadomie, ale bez przesady, jeśli robi takie numery to nie świadczy o nim dobrze. Poza tym, mimo wszystko uważam iż Paolini jest fanem fantastyki, ponieważ w innym razie nie napisałby książki w tych realiach, a gier i książek osadzonych w fantasy nie jest tak niebotycznie dużo, żeby nie istniała możliwość, że zagrał w nie i znalazł w nich pewne źródło inspiracji. Z tych oto powodów sądzę, że Paolini grał w "Icewind Dale".
"Skądś na pewno je wziął to już jego tajemnica"
Co do początku to zgadzam się skądś na pewno je wziął, nie ośmielę się o twierdzenie, że sam je wymyślił, bo zapewne byłoby ono błędne. Co do dalszego ciągu, dla mnie jest kompletną bzdurą. Jaka tajemnica, jak te rzeczy widać na pierwszy rzut oka (dopiero zacząłem pierwszy rozdział gry, a tu dwa imiona, kropka w kropkę jak w "Eragonie", mógł chociaż je nieco zmienić).
"Imion się raczej nie plagiatuje"
Nie? Czyli jeśli w napiszę sobie powieść o czarodzieju imieniem "Gandalf" to to nie będzie plagiat? W dodatku ten mag będzie miał przygody takie jak, dajmy na to (znana postać), Harry Potter w "Kamieniu Filozoficznym" to, to wcale nie będzie plagiat?
"mogę podejść do mojej imienniczki w klasie i powiedzieć że splagiatowała moje imię:/"
Jeśli chcesz się wygłupić/ośmieszyć to to całkiem dobra idea, jednakże nie wydajesz się osobą głupią, więc raczej tak nie zrobisz. Zresztą jej imie raczej nadali jej rodzice, a nie ona sama. Poza tym wspominałem już imiona w realu mogą być jakie chcesz i możesz ich sobie używać ile chcesz, ale imiona wymyślone przez kogoś są inną sprawą. Btw, to już ode mnie (to chyba nie jest prawnie ścigane, ale mimo wszystko w moim odczuciu jest kontrowersyjne) twój nick też nie został przez ciebie wymyślony, tylko zwyczajnie skopiowany, ale cóż... to twoja rzecz, ja jednak nie lubię takiego kopiowania imion i dodawania cyfry. W moim odczuciu, źle to świadczy o internaucie (jeśli nie potrafisz sobie nicku wymyślić, są programy tworzące imiona na wzór fantasy i radziłbym z nich skorzystać).
"A sądzę że tę książkę napisał pod wpływem jakiegoś pomysłu...i nawet nie zauważył że jest ona mniej lub bardziej podobna do miliona jakichś książek fantasy."
Taaa, na pewno pisał pod wpływem impulsu, ale jeśli nie zauważył podobieństwa do "Gwiezdnych Wojen" to albo jest przygłupawy, albo jest cwaniaczkiem, któremu jak dotąd uchodzi wszystko na sucho, a swoim własnym talentem nie grzeszy (vide części 2 i 3).
Acha nie wierzę, że można nie zauważyć, że książka jest podobna do miliona innych książek osadzonych w danych realiach (bez przesady to nawet "Eragon" nie jest do tylu podobny).
"Sądzę że nawet ich nie przeczytał."
Tja... raczej nie sądzę, że do ukończenia prac nad "Eragonem" (miał wtedy zdaje się 18 lat) przeczytałbym milion książek.
"Rozumiem że imiona których użył są rzadkie i pasują do legend itd ale może akurat takie czy inne imię mu pasowało na ważniejszego czy mniej ważnego bohatera"
Tak, ale mógł je lekko przekształcić, naprawdę ja sam próbuję pisać i wiem, że wymyślanie imion to bardzo irytująca sprawa, więc irytuje mnie, że jakiś cwaniaczek zrzyna z lewa i prawa.
"Pozdrawiam"
Nawzajem i sorki, jeśli Cię uraziłem, ale troszeczkę ni w pięć, ni w dziesięć wyskoczyłaś.