Jako wielbicielka książki mówię filmowi stanowcze - nie! Dlaczego Saphira rośnie jak na drożdżach? Eragon to nie Mister świata, tak jak Arya nie chodzi w królewskich szatach i jest przecież elfką, Brom nie ujawnia od razu że jest jeżdżcem, Angela tez wygląda inaczej, Galbatroix się nie pojawia w 1 tomie... Ecchh i w ogóle wszystkie wątki okrojone.. Po prostu rozczarowanie :(
Książka wspaniała, a film do dupy! Jedyna dobra rola to rola Broma, i to tylko dlatego, że gra go Jeremy Irons
Coś ty, jak film jest do dupy, to się nawet do poziomu książki dostosował. Alleluja!
Dla mnie to była genialna książka. Jak czytam książki to nie patrze się czy jest znana czy nie, a to ,,ile masy przyciągnęła'' jest dla mnie nie istotne, w książkach zwracam uwage na treść. Mówie tylko że Eragon jest dla mnie świetną książką, a film był do niej zupełnie nie podobny. Film a książka bardzo się różniły i film wypada, dla mnie przynajmniej, bardzo blado w porównaniu do książki.
No to ok już odpowiadam dlaczego mi się podoba. Lubie książki fantastyczne. Eragon ma świetny klimat, dobrą fabułę, akcja książki się fajnie rozkręca. Nie mówie że wzystkie motywy z niej mi się podobały bo bym skłamała, ale mimo tego to naprawdę dobra książka. Ciekawa, wciągająca dobrze się ją czyta. Podoba mi się w niej jeszcze to, że smoki, elfy i ludzie przez większość czasu żyli w zgodzie, bo w tym momencie nie przypominam sobie o książce w której te trzy rasy żyłyby w pokoju. Są książki lepsze od Eragona, ale mimo to ta bardzo mi się podobała. Gdyby ocenić w skali, dla mnie to 8,5/10. Odpowiedziałam na twoje pytanie?
Poniekąd odpowiedziałaś, tyle że dla mnie to są w większości frazesy, będące szczytem możliwości większości fanów Erasia, którzy na ogół poza nim żadnej innej książki nie przeczytali (wyjąwszy szkolne lektury i inne "hity", takie jak np. Harry'ego Pottera). Ja natomiast takowe czytałem, i dla mnie w Erasiu nie ma dosłownie nic pozytywnego.
Ów "świetny klimat" to mi podczas ostatniego czytania tej nędznej powieści jak nic przywodził na myśl wizytę na internetowym blogu i lekturę średniej klasy opowiadanka, napisanego przez młodocianego amatora - to przez żałośnie niedojrzały styl, jakim Paolini kaleczy co i rusz mój zmysł estetyki. "Dobrą fabułę" chętniej określiłbym wielkim i dość bezczelnym zrzynem z Gwiezdnych Wojen, okraszonym dużą porcją mdłego infantylizmu oraz kłujących w oczy bezsensów i schematycznym jak diabli światem przedstawionym, a wszystko to oczywiście kończy się w sposób, jaki można przewidzieć już w pierwszych rozdziałach książki. Akcja się "rozkręcała" w takim tempie, że nawet zabierając się za to po raz pierwszy - i nie mając jeszcze na tyle wyrobionego zmysłu estetyki, żeby mnie ogólna niedojrzałość utworu odstręczała dodatkowo od jego lektury - książkę skończyłem czytać dopiero po kilkunastu tygodniach, robiąc sobie wielokrotne przerwy. Zwyczajnie bowiem nie mogłem zdzierżyć pojawiającej się co i rusz nudy, oraz fragmentów, które absolutnie niczemu nie służyły i wprawdzie nie popychały fabuły ani trochę do przodu, ale za to skutecznie usypiały i sprawiały, że książka wędrowała na półkę.
"Podoba mi się w niej jeszcze to, że smoki, elfy i ludzie przez większość czasu żyli w zgodzie, bo w tym momencie nie przypominam sobie o książce w której te trzy rasy żyłyby w pokoju"
No to polecam "Bazila Złamanego Ogona", oraz pozostałe części cyklu. Jeśli zaś takie dinozaurowate smoki smokami twoim zdaniem nie są, nie ma sprawy - złap ewentualnie za cykl "Strażników Płomienia". Co prawda tam przez większość czasu elfy i ludzie ze smokami w zgodzie nie byli, ale już główni bohaterowie od swoich pierwszych poczynań propagują ową zgodę.
Jeszcze? To może "Warcraft: Dzień Smoka" i inne książki w tym świecie osadzone (ze wskazaniem na cykl "Wojna Starożytnych")? Albo po prostu cykl "Dragonrealm" Richarda A. Knaaka?
Naprawdę nie wiem, co jeszcze... cykl "Dragonlance"? Obrzydliwie dobrzy ludzie, obrzydliwie dobre elfy, i obrzydliwie (no dobra, nie obrzydliwie) dobre smoki metaliczne?
Mam szukać dalej?
Zresztą, u Erasia wszystkie trzy rasy przedstawione są w sposób tak bezpłciowy, że żadnego uroku ani one, ani ich zgoda nie mają.
Poza tym - miało być o tym, co przemawia za geniuszem Erasia, nie za tym, że książka jest dobra. Tego śmiecia ja osobiście nie nazwałbym nawet książką poprawną, dobrą to już na pewno nie, a co dopiero genialną.
Ty masz swój gust ja mam swój gust. Co do książek które polecasz jak je kiedyś znajde to przeczytam. Powiedziałam że czytałam sporo lepszych książek od Eragona ale mimo wszystko bardzo mi się podobał. ,,Poniekąd odpowiedziałaś, tyle że dla mnie to są w większości frazesy, będące szczytem możliwości większości fanów Erasia, którzy na ogół poza nim żadnej innej książki nie przeczytal''. Uwierz mi przeczytałam mnóstwo innych książek. Moi ulubieni autorzy to między innymi Sapkowski, Pratchett, King i wielu innych autorów. Nadal uważasz że jestem zacofana, tylko dlatego bo podobał mi się Eragon? ,,Obrzydliwie dobrzy ludzie, obrzydliwie dobre elfy, i obrzydliwie (no dobra, nie obrzydliwie) dobre smoki metaliczne? ''. Lubie złe postaci bardziej niż te dobre. Są bardziej charakterystyczne i fajniejsze. Książek które opowiadają o złych bohaterach jest stanowczo za mało. Ale mimo wszytkiego co tu napisałam lubię wszystkie tomy Eragona i to czy ty mnie uważasz za zacofaną czy nie tego nie zmieni.
"Uwierz mi przeczytałam mnóstwo innych książek. Moi ulubieni autorzy to między innymi Sapkowski, Pratchett, King i wielu innych autorów. Nadal uważasz że jestem zacofana, tylko dlatego bo podobał mi się Eragon?"
Najwyraźniej lektura książek nie zawsze na to działa, tak jak nie zawsze działa na robienie błędów ortograficznych... po prostu nie jestem w stanie pojąć tego, że ja, który mianem wyrafinowanego czytelnika bym się nie określił, nie jestem obecnie w stanie czytać Erasia ze względu na zatrważającą ilość błędów stylistycznych i językowych, o które potykam się na każdym kroku, podczas gdy są ludzie na tę potężną dawkę grafomaństwa odporni.
"Lubie złe postaci bardziej niż te dobre. Są bardziej charakterystyczne i fajniejsze"
Więc tym bardziej nie wiem, skąd twoja fascynacja Erasiem. Postacie w nim się pojawiające są do bólu standardowe, nie mają w sobie nic charakterystycznego, a w dodatku są wyraźnie czarno-białe. I jest to co gorsza podział na czerń i biel w tym najgorszym wydaniu, pozwalającym się połapać po samym charakterze, którzy z nich pracują dla Dobra, a którzy dla Zła. Vide Bliźniacy - no, kurde, żenada.
Samych czarnych postaci jest zaś w Erasiu po pierwsze niewiele, a po drugie Paolini wykreował je - by odpowiednie rzeczy dać słowo - nieumiejętnie. Są one do bólu standardowe i nie mają niczego, co by pozwalało na sympatyzowanie z nimi.
"Książek które opowiadają o złych bohaterach jest stanowczo za mało"
A Eraś na pewno do tych książek nie należy, bo dwójka łysoli w trzecioplanowej roli i jeden koleś bardzo chcący wyglądać jak Michał Wiśniewski, wszyscy jadący na tym samym schemacie, to o wiele za mało, żeby tu mówić o "opowiadaniu o złych bohaterach". Mała wzmianka o przemianie Carsaiba w Durzę, wciśnięta zupełnie na chama i bez polotu, wcale takiego stanu rzeczy nie zmienia.
Chcesz takich książek, to wróć chociażby do Sagi o Wiedźminie, gdzie masz takich kolesi, jak Vilgefortz czy Leo Bonhart.
Leo Bonharta akurat nie lubiłam, w Wiedźminie wolałam tych bardziej pozytywnych bohaterów :). Ja nie przekonam ciebie ty nie przekonasz mnie i nie wiem czy nasza dalsza dyskusja ma sens. Wyraźnie nie lubisz Eragona i tych którzy go czytali. Trudno nic na to nie poradzę. Pewnie cię to nie interesuje ale nie mam o to żalu, każdy ma swój gust a ja nie chce ani swojego ani czyjegoś zmieniać. Fantastykę czytam od lat i nie uważam się za zacofaną. Przykro mi że ty za taką mnie uważasz chociaż wcale mnie nie znasz… ale na to również nic nie poradzę. Jednak miło że byłeś uprzejmy i uprzejmie wysuwałeś argumenty, bo na forach ostatnio można zauważyć jeśli komuś się coś nie podoba odzywki takie jak ,,co ty to pie*dolisz itp.’’. Zawsze milej się prowadzi kulturalną dyskusję. Na zakończenie chciałabym polecić książki (chyba, że już czytałeś) ,,Imię Bestii’’ ,,Płomień i krzyż’’. Ta druga ma dalsze tomy jednak nie miałam jeszcze okazji ich przeczytać. Pozdrawiam
Ja w sporej mierze popieram Der_SpeeDer. Mnie również raziły błędy w książce chodź pisać sam nie umiem a umysł mam zdecydowanie ścisły. Postacie były jakieś takie... blade. Kwestie w ich ustach brzmiały sztucznie, jak by to nie oni powinni je wypowiadać. Sam Eragon raz był bojowym nastolatkiem który czuje siłę i chce iść do boju a raz dziewczynką z zapałkami który nie może patrzeć na jakąkolwiek krzywdę - w zależności od nastroju pisarza. I nie ma to nic wspólnego z jego "szarością", że niby nie jest w 100% biały. Bardziej przypominał przez to dzieciaka z kiczowatego serialu. Zgodzę się, że młodzi ludzie mogą się z nim łatwo utożsamić i marzyć o takich przygodach. Założę się jednak, że większość osób starczych niż 20 lat (które przeczytały tą książkę w tym wieku - bo jak wiadomo bajki wspominamy mile ale teraz już byśmy się nudzili ;) ) uzna, że nie sposób utożsamić się z tak sztuczną, patetyczną i głupią postacią jak Eragon.
Widzę Der_SpeeDer, że mamy podobne zainteresowania co do książek, wyjąwszy z tego Eragona. Dzieło Paoliniego oceniłem na dobre i dotyczy to tylko "Eragona". Reszta Dziedzictwa to wg mnie już zwykłe wyciskanie kasy z czytelników. Mamy NIEPOKONANEGO Rorana, wszechstronnie uzdolnioną Nasadę(chyba tak to sie pisze), i przewspaniałą, przepiękną, przemądrzałą Saphire. To już woła o pomstę do nieba. Paolini sam się gubi w tym co pisze. Nie wyjaśnia pewnych zjawisk, które powinien był wyjaśnić. Bo skoro elfy są nieśmiertelne to dlaczego jest ich tak mało?!! Nie wystarcza mi jedno zdanie typu: Może je zabić choroba. Wychodzi na to że to najbardziej chorowite stworzenia w świecie. Pierwszy Eragon też zachorował?
Może kiedyś też byłbym w stanie określić Erasia jako "dobrego", ale obecnie jest to dla mnie tak zatrważająca kumulacja grafomaństwa, że nie jestem w stanie zdzierżyć tego szajsu. Biorąc to do ręki, odnoszę wrażenie, że czytam właśnie góra średniej klasy opowiadanko z sieci, bo nawet w amatorskiej twórczości blogowej ze świecą szukać autorów tak źle piszących. Co jest tym bardziej żałosne z tego względu, że ten gówniarz Paolini nie napisał nawet tej książki samodzielnie - przy samym tworzeniu pomagał mu tatuś (do czego Chris się przyznał), błędy ortograficzne też mu musiała mamusia poprawiać (również się do tego przyznał), a samo wydawnictwo, które wypuściło Erasia w USA, należy przecież do rodziców Paoliniego.
Kuźwa, jeśli za oceanem publikują nawet takie kupy łajna, to szkoda, że się tam nie przeprowadziłem - zbiłbym kokosy, po prostu!
(nie, nigdy w życiu nie przeprowadzę się do USA, co to, to nie)
"takie jak np. Harry'ego Pottera"
Wiesz ile mądrych sentencji tam się znajduje?
Widocznie Twój mały móżdżek tego nie ogarnia.
Wróć do książek dla dzieci ponieważ jesteś za głupi na inne.
Jeśli doszukujesz się oryginalności to nie znajdziesz jej w ŻADNEJ książce, która wyszła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat lub nawet dawniej.
"Wiesz ile mądrych sentencji tam się znajduje?"
Dla kogo są mądre, dla tego są mądre. Dla mnie, niestety, nie ma w tej książce nic mądrego. Za stary na to już jestem i nie dość głupi.
"Wróć do książek dla dzieci ponieważ jesteś za głupi na inne"
Nie ma to jak wysłuchiwać rad osób najbardziej do tego powołanych :D.
"Jeśli doszukujesz się oryginalności to nie znajdziesz jej w ŻADNEJ książce, która wyszła w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat lub nawet dawniej"
Prosty przykład:
"Smok jego królewskiej mości" Naomi Novik. Książka sprzed ledwie kilku lat, która doczekała się już czterech kolejnych tomów, i zrywa z wszelkimi schematami dotyczącymi smoczych jeźdźców. Oryginalna, jak mało która.
Poza tym, idioto pospolity, wbij sobie do tego zakutego łba, że brak oryginalności to tylko jeden z rozlicznych grzeszków Paoliniego. O ile w ogóle "brakiem oryginalności" można nazwać zrzynanie na żywca z innych autorów, w tym jawne kradzieże nazw własnych. Dla mnie to brzmi tak, jakby powiedzieć, że Nowy Jork to całkiem spore miasteczko.
Może jednak jesteś zbyt głupi na takie książki, na co wskazuje twa nie umiejętność odnalezienia owych sentencji.
Raczej jestem zbyt inteligentny - i jakieś wyświechtane banały sklecone przez byle smarkacza (nawet nie w pełni samodzielnie) to nie są dla mnie sentencje.
Tak jak "2 + 2 = 4" nie jest dla mnie skomplikowanym wzorem matematycznym. Proste.
Po części zgadzam się z Der_SpeeDer. Przeczytałam trzy części tej książki i stwierdzam , że nie jest ona całkowicie do bani ale też mnie nie pociąga. Sama w sobie jest trochę nudna i oklepana, nie wywiera żadnych większych wrażeń na czytelniku, tak jakby pisał ją, bo musiał.Przeczytałam wiele książek i uważam , że pośród takich dzieł jak: "Wiedźmin" , "Miecz prawdy" , " Flamandzka szachownica" i wielu innych ,których nie jestem w stanie sobie przypomnieć, a które bardzo mi sie podobały, to książka Paoliniego wymięka.
( za jakiekolwiek błędy przepraszam)
Hmm.. Wielbiciele książki?
Ja też, tak jak jej autor, lubię "Gwiezdne wojny" i "Władcę Pierścieni". Tylko on je lubił za bardzo. Tak bardzo, że wsadził do jednego worka, wymieszał i wyjął jako własną powieść.
Bo jak wyjmiecie akcję ze świata Tolkienowskiego, to zostaną wam "Gwiezdne wojny", oczywiście z pozmienianymi imionami.
Paolini swą inspiracje (jeżeli można tak powiedzieć) czerpał z innych książek np.: "Władcy Pierścieni".
Kilka razy czytałam "Władcę Pierścieni" i jakoś nie zauważyłam żeby "Eragon" był o tym samym, równie dobrze można by powiedzieć, że "Wiedźmin" też jest o tym samym.
Nie podoba mi się jak się tu wypowiadacie na temat tej książki. Mi ona osobiście się bardzo podobała i czekam na kolejną część. Oczywiście również zauważam pewne błędy, które popełnił autor, ale wcale nie wpływa to na moją ocenę jego książki. Po prostu nie jestem tak przemądrzała, jak inni o "ścisłym umyśle", którzy chełpią się, że lepiej by coś napisali. Chcecie, piszcie, ale nie obrażajcie innych swoją gadaniną.
Jeżeli chodzi o film, to jest marny. Postać Broma mi się podobała.
Ja zgadzam się z moim poprzednikiem. Bardzo lubię te książki i nie uważam , aby były ściągnięte . Czytałam WP i nie zauważyłam w ogóle podobieństwa.Błędy są - co do tego się całkowicie zgadzam. Ja to sobie tłumacze tym , że autor jest młody i niedoświadczony . Oczywiście takie jest tylko moje zdanie. Każdy ma inny gust i możliwość wypowiadania własnego zdania . Moje o tych książkach jest dobre , lecz o filmie fatalne.
Zgodzę się jeszcze co do tego , że postać Broma jest fajna. Jako jedyna w tym filmie .
"Bardzo lubię te książki i nie uważam, aby były ściągnięte"
Mam przeczucie, że wynika to z faktu nieprzeczytania przez ciebie poza "Erasiem" i jego dotychczasowymi sequelami żadnych innych książek.
"Czytałam WP i nie zauważyłam w ogóle podobieństwa"
To kiepsko czytałaś, skoro nie jesteś w stanie dostrzec ukradzionych przez Paoliniego nazw (patrz mój poniższy post, gdzie są jeno cztery na rozgrzewkę).
"Błędy są - co do tego się całkowicie zgadzam. Ja to sobie tłumacze tym , że autor jest młody i niedoświadczony"
No i co z tego? Po blogach (w tym rodzimych) kryją się autorzy również młodzi i niedoświadczeni, a dużo lepiej od beztalencia Paoliniego piszący, a i tak mający na tyle samokrytycyzmu, aby przyznać, iż z wydaniem czegoś wolą poczekać, nim zaczna pisać dojrzale.
"Kilka razy czytałam "Władcę Pierścieni" i jakoś nie zauważyłam żeby "Eragon" był o tym samym"
Nie, no, oczywiście, że nie.
Beirland - ależ nie, w ogóle nie kojarzy się z Beleriandem
Farthen Dur - znaczy co, pierdzący Barad Dur?
Pustynia Haradracka - ani chybi pochodzą stamtąd Haradimowie z WP
Melian - bez komentarza
"Oczywiście również zauważam pewne błędy, które popełnił autor, ale wcale nie wpływa to na moją ocenę jego książki"
Ech... czyli "łykam wszystko, jak leci - nawet najgorsze śmieci".
Zaiste, nieustające potoki głupoty, wylewające się z każdej nieomal stronicy Brisingra, nie są żadnym powodem, aby obniżać ocenę książki.
Brak podstawowych umiejętności pisarskich również.
"Po prostu nie jestem tak przemądrzała, jak inni o "ścisłym umyśle", którzy chełpią się, że lepiej by coś napisali"
Poprawiaj sobie humor, ile możesz.
Ale, na twoje nieszczeście, nikt z krytyków Eragona (no, ja na pewno nie) nie uważa umiejętność napisania czegoś lepszego, niż "dzieło" Paoliniego, za powód do dumy, a umiejętność dostrzeżenia w nim potoków głupoty wymieszanej z grafomaństwem - za dowód mienia "ścisłego umysłu".
Hehe podoba mi się jak się wykłócacie o nic. Z tego co widzę większość
was nie potrafi przyjąć do siebie to że jednym się podoba a innym nie Oo
----> proste rzecz gustu jak to wszyscy mawiają każdy jest inny i ma
inne gusta, a o gustach z dobrej kultury się nie rozmawia...
Ale skoro wszyscy się wypowiadają to ja też się dołączę do waszych
wypowiedzi. Przeczytałem Eragona i Najstarszego i jestem w trakcie
Brisingera i muszę przyznać że książka przypadła mi całkiem do gustu,
aczkolwiek trochę jej brakuje do Lotra bądź Wiedźmina.(Które
przeczytałem po kilka jak nie kilkanaście razy :))
Faktem jest to że jest trochę nazw zerżniętych w WP tak jak tam wyżej
niektórzy z was wypisywali, no ale cóż się dziwić w jakim wieku Tolkien
napisał WP a ile lat ma Paolini to jest pierwszy fakt jaki mi się
nasuwa.
Kolejny to że chyba każdy od czegoś musi zacząć.A skoro książka
przyciąga ludzi to znaczy że coś musi w nim być( ja się zabrałem za
czytanie dopiero po przeczytaniu waszych komentarzy na filwebie w
większości oczywiście negatywnymi co mnie troszeczkę zniechęciło no ale
raz kozie śmierć...)Poczekajmy aż napiszę parę powieści a nie oceniajcie
gości na podstawie zaledwie 3 książek. Ile i jak przede wszystkim
napisał książek Tolkien albo Sapkowski (jest ich trochę) to rozumiem ich
oceniać ale nie kolesia co ma zaledwie parę książek na sumieniu a
oceniacie go jak by miał całą encyklopedie od A do Z napisaną tak samo.
Zatem podsumowując moją wypowiedź mogę z czystym sercem polecić
wszystkim co się lubują w dziełach fantazy i innych tego typu książkach
żeby sobie przeczytali całą sagę Dziedzictwa. Do najlepszych nie należy
ale w skali od 1 do 10 mogę jej dać 5.5
Ostatnia część TRYLOGII, "Pan Wojodyjowski" mianowicie, to wyszła już dawno, koleżanko, bo w 1888 roku.
"Pan Wojodyjowski"
No, ja już nie mogę z tym cholernym brakiem edycji. Normalnie, zbyt wielki luksus, żeby coś takiego wprowadzili!
Ostatnia część z tego co pisali ma być pod koniec tego roku
http://www.saphira.pl/ Zjedz sobie niżej i poczytaj Newsy
Patrze i czytam wasze wypowiedzi.
I co widzę ? Fuc.k Der SpeeDer niszczy utopię mojego życia ! xP
Tolkien bo o nim mowa jest praktycznie jedyną moją specjalnością. Owszem miałem w ręku Wiedźmina (a jakieś tam opowiadanko, gdzie ratował chyba niedźwiedziopodobnego przed szyszymorą w każdym bądź razie festiwal nudy.) oczywiście Harrego Pottera( 7 część jest porażką V świetna) no i naszego Paoliniego. Eragon jako książka był nudny przez 150 stron, potem akcja jakąś przyśpieszyła, istnieje masa niewytłumaczonych zjawisk przez naszego autorzyka. Ale właśnie teraz zacząłem zastanawiać się nad podobieństwem nazw miejsc i krain.
o_O z Silmarillionem oraz Atlasem Śródziemia w ręku porównuje je, i co mi wychodzi ?
Wniosek prosty - chłopak przeczytał nazewnictwa Tolkiena, poszedł spać i w pralce jego mózgu powstały "nowe" istniejące już miasta i krainy. Niżej wymieniłem kilka z nich :P
Gróry Beorskie - Beor
Istenstar - Isengard (tam tez bylo jeziorko :P )
Furnost - Fornost
Narda i Surda - Arda
Cithri - Cirith
statek z Roranem - statek z Aragornem
urukhai urgale - ogólnie podobni z deczka do siebie nie ? no tak urgale maja rogi !
Kirtan - Kirdan/ Cirdan - budowniczy statków
Ellesmera - ogólnie to wyspa na północy Kanady a czy nie kojarzy wam się z Eresseą ? wyspa Telerich
Nadindel - Nimrodel niech sobie Na-dy(i)nd(el)a :P
Silthrim - mithril ups poprzestawiał literki
Eldor - Erlond
Farthen-dur - Khazad-dum zaczynam sie juz denerwować - obie stolicami krasnoludów
Ardwen - Arwen ?
Osilon - Osgiliath
Ceunon - ci którzy czytali Silm. wiedzą jak to bardzo przypomina Cuivienen
naegling był mieczem Beoulfa :P
"Z tego co widzę większość was nie potrafi przyjąć do siebie to że jednym się podoba a innym nie Oo ----> proste rzecz gustu jak to wszyscy mawiają każdy jest inny i ma inne gusta, a o gustach z dobrej kultury się nie rozmawia..."
Bzdura na bzdurze. Po pierwsze, książka, tak jak każdy inny wytwór sztuki, może zostać poddana szeregowi ocennych kryteriów, w przypadku których nie można wszystkiego zrzucić na karb gustu. Po drugie, forum DYSKUSYJNE, jest, jak sama nazwa implikuje, po to, aby DYSKUTOWAĆ, a nie zasłaniać się na każdym kroku gustem. Jeśli ktoś włazi na taki sajt po to, żeby nie dyskutować, to nie mogę tego objąć rozumem. To tak, jakby wejść do knajpy, nie po to, żeby tam zjeść, tylko po to, żeby kupić płyn do mycia naczyń.
Po trzecie, jestem w stanie zaakceptować fakt, że ktoś traktuje Erasia jako zwyczajne czytadło, pomny mimo własnych odczuć na mnogość kardynalnych błędów, jakimi upstrzona jest ta książka. Wkurzają mnie natomiast ci, którzy czytają toto (często nie przeczytawszy oprócz Erasia nic innego, może z wyjątkiem innego "hitu", mianowicie Harry'ego Pottera), a potem głoszą to jako rewelację, objawienie, czy nawet - nie daj Boże - najlepszą książkę fantasy czy też książkę w ogóle. A moja złość tylko dodatkowo rośnie, kiedy tacy włażą na forum - nie dlatego, żeby podyskutować, tylko pod wpływem podświadomego przekonania, że Ich słowa zasługują na wysłuchanie przez całą Polskę tudzież immunitet na ich kwestionowanie - po czym rękami i nogami wstrzymują się od dysputy, zasłaniając się gustem i nie dopuszczając do siebie myśli o zmianie poglądów na temat tej nędznej książki.
"Przeczytałem Eragona i Najstarszego i jestem w trakcie Brisingera i muszę przyznać że książka przypadła mi całkiem do gustu, aczkolwiek trochę jej brakuje do Lotra bądź Wiedźmina"
TROCHĘ??? To tak, jakby powiedzieć, że dotrzeć na drugą stronę Drogi Mlecznej to odrobinę daleko.
Doprawdy, gówniarza nie posiadającego nawet podstawowych umiejętności pisarskich nie zestawiałbym w ogóle z mistrzami gatunku, bo to dla tych drugich zwyczajna obelga.
"Faktem jest to że jest trochę nazw zerżniętych w WP"
Znowu to "trochę". Trochę, znaczy w tym przypadku z siedemdziesiąt procent. Jeśli tylko tyle.
A jak się bierze za wymyślanie czegoś samodzielnie, to wychodzą mu z tego potworne kretynizmy, kiedy zaś z kolei postanawia wymyślić fikcyjny język, to się nie może powstrzymać od zżynania na żywca ze swojego własnego, z przekonaniem, że czytelnicy to idioci, którzy tego nie zauważą (wśród najbardziej rzucających się w oczy kwiatków można wymienić stwierdzenie, że "Vardeni" to w pradawnej mowie "Strażnicy"; biorąc pod uwagę, że strażnik to z angielska "Warden", równie dobrze ja mógłbym wymyślić, że strażnicy to w pradawnej mowie "Śtraźnicy". Albo "Strarznicy").
"no ale cóż się dziwić w jakim wieku Tolkien napisał WP a ile lat ma Paolini to jest pierwszy fakt jaki mi się nasuwa"
Już w tym temacie ledwie parę postów temu pisałem, że to żaden argument. Na rodzimych blogach można się natknąć na amatorską twórczość nastolatków dużo lepiej od Paoliniego piszących. Tu zresztą wypływa straszna niesprawiedliwość, bo owi autorzy w większości nigdy niczego nie wydadzą, a Paolini zrobił na swoim śmieci majątek większy już nawet, niż Tolkien na swoim arcydziele (kolejna niesprawiedliwość).
"Kolejny to że chyba każdy od czegoś musi zacząć"
Ale czy to oznacza, że każdy śmieć musi od razu ujrzeć światło dzienne jako książka? Nie umiał Chris poczekać, aż opanuje warsztat, tylko w swojej bucie od razu dał tę szmatę do druku? Oczywiście, oddawszy ją wcześniej do podwójnej korekty, bo sam by niczego strawnego nie napisał?
"A skoro książka przyciąga ludzi to znaczy że coś musi w nim być"
Jasne, że coś w tym jest. Gwoli ścisłości to, że Eraś stanowi kwitesensję papki dla niewymagającego odbiorcy, oraz dla literackiego inwalidy, którzy wśród ludzi zdecydowanie przeważają.
"Poczekajmy aż napiszę parę powieści a nie oceniajcie gości na podstawie zaledwie 3 książek"
Znowu z czterech liter wzięty argument. Niby z jakiej racji należy nie oceniać ludzi po tym, co już wydali? To niby jaką należy przyjąć podstawę - to, czego jeszcze nie ma? Wynajdź wehikuł czasu, a może będą miały sens te twoje głodne kawałki.
"Ile i jak przede wszystkim napisał książek Tolkien albo Sapkowski (jest ich trochę) to rozumiem ich oceniać ale nie kolesia co ma zaledwie parę książek na sumieniu a oceniacie go jak by miał całą encyklopedie od A do Z napisaną tak samo"
Tolkien tudzież Sapkowski nie przejawiali dennego poziomu pisarskiego u progu swojej kariery. Paolini tak.
Pierwsze wydane przez tych autorów książki nie były gniotami. Paoliniego tak.
Inna sprawa to fakt, że nie widać w "dziełach" Paoliniego absolutnie żadnych śladów postępów, mogących dawać powody do myślenia, że gość się poprawi i opanuje warsztat. A guzik. Lektura "Najstarszego" nie była może tak siermiężna, jak jedynki, co rodziło pewne nadzieje, ale kiedy wziąłem do ręki Brisingr (tudzież nasłuchałem i naczytałem się o nim w sieci), owe nadzieje prysły w moim przypadku błyskawicznie. Paolini nadal nie pokazuje, żeby posiadał podstawowe umiejętności, nadal katuje tonami błędów stylistycznych, językowych tudzież merytorycznych, których jest po prostu powódź. W dodatku z każdym kolejnym tomem piętrzy stosy idiotyzmów, obnażając przy okazji totalny brak inwencji - to, co nie jest u niego kompletnie beznadziejne, zostało przezeń skądś ukradzione, a to, co wymyślił sam (koncepcja magii, wątek Rorana czy Elvy, krasnoludy z siedmioma palcami, itd.), woła, eufemistycznie rzecz biorąc, o pomstę do nieba gromkim głosem.
"Zatem podsumowując moją wypowiedź mogę z czystym sercem polecić
wszystkim co się lubują w dziełach fantazy i innych tego typu książkach
żeby sobie przeczytali całą sagę Dziedzictwa"
No więc ja lubuję się w czytaniu fantasy, i powiadam, że gorszego szajsu, jak Eragon, nie czytałem. Znam też rozmaite osoby również się w tym lubujące, które nie mogą się nadziwić, jak takie coś ujrzało światło dzienne.
"często nie przeczytawszy oprócz Erasia nic innego, może z wyjątkiem innego
"hitu", mianowicie Harry'ego Pottera" Jeśli chodzi o język w "Eragonie"
(który z taką determinacją i tak słusznie krytykujesz) i w HP, to ten drugi
jest w porównaniu z pierwszym wręcz wspaniały. Książki Rowling czyta się
lekko, łatwo i przyjemnie, podczas gdy Paolini momentami okropnie zanudza.
"Eragona" przeczytałam kilka lat temu (wkrótce po jego wydaniu) i
zachwycałam się. Teraz, kiedy sięgnęłam po niego raz wtóry, zastanawiałam
się: "Jak ja to przeczytałam". Trzeba przyznać, że ilość (i jakość)
książek, które się ma za sobą, jest naprawdę ważna. Jedna z niewielu
rzeczy, które mogę "Eragonowi" zapisać na plus, to to, że dzięki niemu
sięgnęłam po literaturę fantasy (był - niestety - przed Sapkowskim, czy
nawet Tolkienem).
Czytałem wszystkie 3 części i film zawiódł mnie nieprzeciętnie. Wcyięli 2/5, a resztę pozmieniali. Najlepsze, że Arya nie miała elfich uszu i dawała Eragonowi nadzieje na związek pod koniec. Straszne niedociądnięce. Dałem 4/10 za fajnie stworzoną Saphirę i ładne widoki.
Może jestem zbyt krytyczny...
Jeśli twierdzisz, że w tym filmie Saphira jest fajnie stworzona, to zdecydowanie nie jesteś zbyt krytyczny. Wręcz przeciwnie.
Wiesz co, Der SpeeDer? Widzę przed tobą świetlaną przyszłość - krytyka... Bo w krytykowaniu to chyba normalnie jesteś mistrzem. Gratuluję!
Uch. Stwierdzasz, że jestem mistrzem w krytykowaniu... na podstawie mojej krytyki czegoś tak żałosnego, że każdy (jedyny warunek - trzeba mieć odrobinę w łebku) może zjechać to z równie wielką łatwością?
To chyba następnym razem usłyszę wróżbę przyszłości matematyka, kiedy komuś wytłumaczę, że dwa do trzeciej potęgi to osiem.
Wiesz Der_SpeeDer rzecz w tym, że Ty nie zamierzasz tu dyskutować, a chwaląc się swoim ogromnym czytelnictwem usiłujesz się wylansować. Wydaje się, że rzeczywiście nie jesteś świadom, lub zwyczajnie ignorujesz znaczenie gustu. Eragon nie porywa, ba! Momentami nawet nudzi, bądź wywołuje niezamierzony śmiech. Niemniej generalnie jest na tyle interesujący, że nie jest problemem przeczytanie całości. Swoją drogą nie wiem, czy wiesz, ale czytanie czegokolwiek przez kilka tygodni(nie pamiętam dokładnie ile się chwaliłeś, że to czytałeś) po kilka kartek raczej nie przyciągnie nawet do najlepszej książki.
Tak na marginesie to Władca Pierścieni jest moim zdaniem nudną i bezpłciową książką z absurdami typu Tom Bombadil. Mogę podziwiać Tolkiena za spójność wykreowanego świata, ale porywająco, to on pisać nie umiał. Chwała Piterowi Jacksonowi, że z czegoś tak miernego potrafił stworzyć tak doskonały film.
Pewnie teraz rzucisz się na mnie tłumacząc sobie, że przeczytałem tylko Eragona i Harrego Pottera, ale widzisz, to właśnie jest gust. Taki drobiazg, który mocno nas różni. Na pocieszenie powiem Ci tylko, że ja też jestem w pewnych kwestiach mało tolerancyjny.
"Wiesz Der_SpeeDer rzecz w tym, że Ty nie zamierzasz tu dyskutować, a chwaląc się swoim ogromnym czytelnictwem usiłujesz się wylansować"
Yhy, na pewno. A to, że ludzie z przeciwnej strony barykady w ogóle nie mają zamiaru się angażować w jakąkolwiek dysputę, to też jest moja wina.
Zaprawdę powiadam ci, "ogromnego czytelnictwa" trzeba, żeby przy przeczytaniu porównania z Brisingr, traktującego o zapaszku Lethbraka, wybuchnąć śmiechem. Trzeba go też, żeby się załamać przy czytaniu tego fragmentu, jak Roran i Eraś się swoimi sińcami chwalą. Wielokrotnie podkreślam, że nie uważam się wcale za wyrafinowanego czytelnika, a dostrzeżenie idiotyzmów, które widzę w "dziełach" Paoliniego, nie świadczy o mojej inteligencji. Ale to zdaje się do ciebie nie docierać.
Najbardziej mnie jednak rozbawiła końcówka tego zdania. Tak, na pewno lecę i pędzę, żeby się wylansować jako krytyk pod anonimową ksywką, przed nieznanymi mi ludźmi.
"Wydaje się, że rzeczywiście nie jesteś świadom, lub zwyczajnie ignorujesz znaczenie gustu"
Nie ignoruję. Po prostu nie będę tolerował opierania na tym całej argumentacji, co wiele osób na FW robi. Jakbyś miał na maturze z polskiego napisać rozprawkę, też byś stwierdził "uważam tak i tak, bo taki jest mój gust"? Nie? To dlaczego z prowadzeniem rozmów odnośnie filmów czy książek ma być inaczej?
Nie wspomnę już o tym, że jeśli ktoś włazi na forum DYSKUSYJNE, po to, żeby dyskusji unikać jak ognia, i na każdym kroku zasłaniać się gustem (to po kiego grzyba taki ktoś włazi na forum, skoro nie ma do powiedzenia NIC? Co innych ma obchodzić, jaki on ma gust, skoro już się wypowiada? CO wniesie takie niepoparte niczym stwierdzenie do dyskusji, która powinna być konstruktywna i prowadzić do jakichś wniosków?), delikatnie mówiąc, nie jest zdroworozsądkowe.
"Niemniej generalnie jest na tyle interesujący, że nie jest problemem przeczytanie całości"
Jak dla kogo. Ja mam już przy lekturze wrażenia podobne do tych, co przy otwarciu amatorskiego opowiadanka w sieci (takiego niezbyt wysokiej jakości), co sprawia, że odechciewa mi się czytać dalej. Jak niedawno wziąłem do ręki Brisingr, biorąc się za czytanie trzy czy cztery razy w kilku różnych miejscach, za każdym razem wysiadałem po kilku stronach.
"Swoją drogą nie wiem, czy wiesz, ale czytanie czegokolwiek przez kilka tygodni(nie pamiętam dokładnie ile się chwaliłeś, że to czytałeś) po kilka kartek raczej nie przyciągnie nawet do najlepszej książki"
Swoją drogą, nie wiem, czy wiesz, ale oświadczeniu, iż się daną książkę czytało bez uczucia przyjemności przez bite tygodnie, bardzo daleko jest do chwalenia się. Jest to natomiast akt złośliwości pod adresem samego dzieła i sposobu, w jaki jest prowadzone.
Gratuluję popisu ynteligencji.
"Tak na marginesie to Władca Pierścieni jest moim zdaniem nudną i bezpłciową książką z absurdami typu Tom Bombadil"
A co ci biedny Tom Bombadil zawinił, że użyłeś w odniesieniu do niego słowa "absurd"?
"Mogę podziwiać Tolkiena za spójność wykreowanego świata, ale porywająco, to on pisać nie umiał"
Kwestia przyzwyczajenia. Pierwsze zetknięcie może być bolesne, ale jak się już uchwyci ten styl, to chłonie się całość z przyjemnością. I narracja jak najbardziej okazuje się porywająca.
Tym razem nie będę się rozpisywał, bo... nie warto.
"Kwestia przyzwyczajenia. Pierwsze zetknięcie może być bolesne, ale jak się już uchwyci ten styl, to chłonie się całość z przyjemnością. I narracja jak najbardziej okazuje się porywająca."
I z tym okrzykiem proponuję zaatakować Eragona.
Co do gustu, to o ile w miarę uważnie przeczytałem tutejsze wypowiedzi nikt nie twierdził wyłącznie "to jest super, taki mam gust", a lepiej lub gorzej to argumentował.
Ja też nie lubię, gdy ktoś pojawia się gdziekolwiek na sieci tylko po to, by robić achy i ochy unikając dyskusji. Przypominam jednak, że dyskusja polega również na słuchaniu adwersarzy a nie ślepym forsowaniu swoich argumentów.
Tom Bomabadil jest postacią, która pojawia się nie wiadomo po co, a dzięki ingerencji której cały dramatyzm związany z zagrożeniem zalaniem złem byłby śmiechu wartą fraszką. W skrócie.
Wracając do początku... Dlaczego nie warto? Bo jak wspomniałem, nie za bardzo słuchasz tego co inni mają do powiedzenia, tylko ślepo udowadniasz, że masz rację, bo kiedy brakuje Ci argumentów, to posiłkujesz się osobistymi wycieczkami, co, przyznam, jest wyjątkowo żałosne.
"I z tym okrzykiem proponuję zaatakować Eragona"
Chłopie, ty jesteś niepoważny. Język w Erasiu, który jest trudny w czytaniu, bo jest niedojrzały i grafomański, przyrównujesz do języka we Władcy Pierścieni, bo nie jest pisany w sposób prosty? I to niby mnie brakuje argumentów? A tu mój adwersarz, który wyzywa mnie od ślepych i każe słuchać innych, sam wali takie idiotyzmy, że to dopiero jest żałosne?
Co jeszcze? Może stwierdzisz, że wrzucanie k**** w charakterze przecinków jest na tym samym poziomie, co operowanie słownictwem elit, bo i do jednego i drugiego też można się przyzwyczaić, chociaż początkowo zderzenie jest bolesne?
"Co do gustu, to o ile w miarę uważnie przeczytałem tutejsze wypowiedzi nikt nie twierdził wyłącznie "to jest super, taki mam gust", a lepiej lub gorzej to argumentował"
To fatalnie u ciebie z uważnym czytaniem, bo np. posty Elanor czy Pysi były dokładnie w takim tonie. Zresztą, ile ty tutaj na FW siedzisz, żebyś się orientował w tym zagadnieniu? Od wczoraj, kiedy wypociłeś pierwszy post w temacie?
"Przypominam jednak, że dyskusja polega również na słuchaniu adwersarzy a nie ślepym forsowaniu swoich argumentów"
Rozumiem. To ma twoim zdaniem oznaczać, że powinienem przytakiwać na wszystko oponentom, nawet wtedy, gdy opowiadają mi "argumenty" w stylu tego, że "bo Paolini młody jest, a to oznacza, że trzeba go usprawiedliwiać, niezależnie od tego, jaki szajs napisze"? Albo kiedy ktoś sofizmatami operuje, że np. "wcale nie ma w Eragonie nazw ściągniętych z WP"? Albo kiedy mi zarzuca, żebym nie czytał literatury fantastycznej, bo się nie znam (bo byli i tacy udani)?
Z takimi tekstami i pretensjami to się zgłaszaj nie do mnie, tylko do innych forumowiczów, że w roli argumentów stosują niekiedy najbardziej żałosne wybiegi. A potem to ja niby jestem głupi i ślepy.
"Tom Bomabadil jest postacią, która pojawia się nie wiadomo po co"
Jest elementem wykreowanego świata, tak jak wszystko inne. Nie pojmuję tej argumentacji - równie dobrze można by całego "Hobbita" zjechać równo, bo na drodze bohaterów też pojawiają się niekiedy postacie, które ratują im tyłek, kiedy sytuacja wygląda kiepsko.
Tom Bombadil, choć ratuje sytuację na zasadzie zbliżonej nieco do deus ex machina, jest postacią tajemniczą i intrygującą - w moim przypadku na tyle, że chętnie dowiedziałbym się więcej o jej przeszłości.
"Bo jak wspomniałem, nie za bardzo słuchasz tego co inni mają do powiedzenia, tylko ślepo udowadniasz, że masz rację, bo kiedy brakuje Ci argumentów, to posiłkujesz się osobistymi wycieczkami, co, przyznam, jest wyjątkowo żałosne"
Gdybym nie słuchał, co inni mają do powiedzenia, nie zadawałbym sobie trudu, żeby w jakiś wyszukany sposób im odpowiadać, więc nie wciskaj mi kitu. Po drugie, ja nie jestem skończonym idiotą, żeby się mnie dało przekonać jakimiś pseudoargumentami, pokroju tego, że mam autora chwalić, mimo tego, co popełnił, bo on młody jest. Albo że nazw zerżniętych z WP wcale nie ma, albo jest ich mało. I nie będę tolerował nazywania mnie ślepym, kiedy nie przyjmuję takich bzdur.
Żałosny to był twój tekst ze stawianiem na równi grafomańskiego języka w Erasiu i tego w wydaniu Tolkienowskim na tej tylko podstawie, że trzeba do nich przywyknąć (a propos - moje "przywykanie" znalazło taki rezultat, że o ile parę lat temu mogłem przeczytać wypociny Chrisa bez zająknięcia, o tyle teraz nie jestem w stanie). A teraz jeszcze sam się dobiłeś zarzutem ad hominem bez pokrycia (tym o osobistych wycieczkach).
Nie będę się rozpisywać jakie to książki przeczytałem i ile (zapewne za tym nie przemawia moja zdolność postrzegania i używania ortografii i stylistyki :D) ale dzieło Paoliniego jest dla mnie tym co najgorsze. Czytając książkę mam wrażenie że czytam kopie "Nad Niemnem" Orzeszkowej, na stronie książki są dwa zdania wypowiedziane przez bohaterów, reszta to denne, NUDNE i marne opisy komnat, lasów i innych wygibasów. Powieść jest strasznie płytka, NUDNA (znowu to słowo) a rozwój wydarzeń w niej jest jakiś taki ... sam nie wiem... niepociągający.
Najgorsze w tym jest to, że po książkę sięgnąłem tylko i wyłącznie dzięki marketingowi i jej (nie wiem dlaczego) wielkiej popularności.A najgorszniejsze (wyszło mi ciekawe słowo) to to, że w najstarszego i brisingra zaopatrzyłem się przed doczytaniem Eragona i wydatek na te książki jakoś tak strasznie jeszcze nie bolał, to kończąc brisingra i dowiadując się, że to nie jest ostatnia część (bo autor tak "rozkręcił" akcje, że mu stronic zabrakło) normalnie mnie @&%##@%!!! naszło. Tak, w końcu uśmiercenie króla krasnoludów i wybór nowego ( o kurcze co za zaskoczenie jakiego oj joj joj) było tak ważne, że trzeba było zatrzymać akcje i przeciagnąc ją do kolejnej książki. ŻENADA.
Filmu nie będę próbował ocenić bo jako ktoś kto przeczytał książkę powinienem mu dać 0/10.
Polecacie sobie tutaj książki, ja polece wam Drizzta Do'Urden, bohatera stworzonego przez Roberta Anthonego Salvatore
Do dzieci, które doszukują się oryginalności w książkach!
W tych czasach nic takiego nie znajdziecie, więc musicie się z tym pogodzić. Gdybyście urodzili się 2000-3000 tysiące lat temu...
Der_SpeeDer -> masz 100 % racji. Takiego grafomańskiego gniota dawno nie czytałam. Fabuła - żanua, styl - bieda, bohaterowie - totalna nędza. Widać wyraźnie, jak młody autor sam chciałby być Erasiem i te pe... ale za bardzo się podniecił magicznymi przygodami, aby jeszcze mieć siłę sensownie przelać je na papier. Z taką stylistyką miałby problemy z zaliczaniem szkolnych wypracowań! Bo nie wierzę, że to tłumacz nadał utworowi tak beznadziejny kształt (choć, oczywiście, swoje mógł dołożyć).
"Do dzieci, które doszukują się oryginalności w książkach!
W tych czasach nic takiego nie znajdziecie"
Kłamstwo.
A ktoś, czyjego jedynym "osiągnięciem" na polu czytelnictwa jest przeczytanie Erasia, nie powinien w takich kwestiach zabierać głosu.
I zapewniam cię, że ludzie oczekujący od książek chociaż źdźbła oryginalności, są od ciebie dużo starsi.
Der SpeeDer nie wiem czy zauważyłeś ale "Eragon to książka dla młodych ludzi do których trafia powiesc napisana w ich języku . Na pewno jest im łatwiej przeczytac cos z błedami (których nie zauważają oczywiście) niz długaśnego, napisanego trudnym językiem "władcę pierścieni". wogóle mam wrażenie jakbys czytał " Eragona" tylko po to żeby go osądzać :/
Oczywiście nie mówię że jest to ksiażka idealna zwłaszcza 2 cześć kiedy cudowny Roranek rusza w bój. Było to tak tragicznie nudne że rozdziały poświecone jemu po prostu wertowałam. Wnerwia mnie tez Saphira, najmadrzejsza na swiecie po czym eragon przy niej to jakieś głupie dziecko! I jeszcze ta jego przemiana w CUDOWNEGO elfa !!!!
wszystko zepsuł ten Paolini w tej drugiej części :|
"wogóle mam wrażenie jakbys czytał " Eragona" tylko po to żeby go osądzać :/"
Otóż nie, Eragona przeczytałem, bo jestem fanem smoków, a że smoki w tej książce są, i do tego dobre, to po lekturę sięgnąłem (magnesem była również popularność tej powieści). I co? I guzik. Wcale mnie toto nie wciągnęło, ani nie zachwyciło. Ale wtedy nie miałem jeszcze aż tak negatywnego zdania o Erasiu (zająłem po prostu stanowisko, że toto jest przereklamowane).
Dopiero ostatnimi czasy faktycznie jadę po prozie Paoliniego z góry na dół. Bo dopiero niedawno nabrałem wyczucia estetyki na tyle, aby dostrzec to, czego wcześniej nie dostrzegałem. A wiele tego, niestety - rzekłbym, że Paolini zwyczajnie nie umie pisać. On nie panuje nad słowem pisanym, wrzuca co i rusz jakieś grafomańskie figury stylistyczne, po których widać od razu, że pisał je ktoś nie mający pojęcia o tym, jak to się robi, czemu towarzyszy kiczowaty patos językowy oraz - o zgrozo - błędy gramatyczne. Pominę już stronę fabularną, bo to tragedia zasługująca na osobny elaborat.
Argument zaś, że Eraś to książka dla młodzieży, absolutnie mnie nie przekonuje, bo np. Hobbit czy też Opowieści z Narnii również są literaturą dla dzieci i młodzieży, a różnicę w poziomie między nimi, a "dziełem" Paoliniego, liczyć można w latach świetlnych.
"wszystko zepsuł ten Paolini w tej drugiej części :|"
Zgadzam się w całej rozciągłości z tym, że wątek Rorana jest debilny. Niemniej, drugiej części przynajmniej nie czytało się tak siermiężnie. Eraś to katował co i rusz jakimiś fragmentami, które wprawdzie nie popychały w ogóle fabuły do przodu, ale za to skutecznie usypiały i spowalniały narrację. W Najstarszym coś się przynajmniej działo. Niestety Brisingr, z tego, co słyszałem, powraca do korzeni - grube toto, a przez większość książki nic się nie dzieje.
Swoją drogą wcale mnie to nie zaskakuje - kiedy się dowiedziałem, że Chris rozbił ostatni tom na dwa, wcale go w związku z tym nie podejrzewałem o nadmiar treści - przypuszczałem raczej, że tak ten ostatni tom niemiłosiernie rozwlekł, że inaczej zwyczajnie nie dało rady.
Dwa razy dawałem już Paoliniemu kredyt zaufania, wierząc, że w pewnych sprawach się jednak wybije ponad poziom swojej książki. Niestety, w obu przypadkach grubo się omyliłem, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu co do poziomu umiejętności tego "pisarza".