Jakos mi nie jest żal tych ludzi, chcac przez chwile poczuc odrobine chwaly ryzykuja swoje zycie i zapewniaja traume swoim rodzinom. Po co, zeby przez kilka minut stanac na szczycie gory, dla mnie to glupota. Zabawa w Boga, zeby tylko dowartościować swoje kompleksy.
Odnosnie filmu to jakis taki nijaki, pozbawiony zupełnie atmosfery, bez charyzmy. Nie bylo czuc tego zimna, emocji czy tez obcowania z surowa natura. Jestem zawiedziony.
Teza że oni to robią dla chwały jest z gruntu fałszywa, a że są egoistami to zupełnie co innego. A co ma z tym wspólnego zabawa w Boga to przyznam trochę nie rozumiem, przecież oni doskonale znają swoje ograniczenia i za każdym razem jest to świadoma jazda na krawędzi...
Przeciez jedna z posatci sama powiedziala, ze chce poczuc tą moc i potege bedac na szczycie, wiec sa prozni, chcac odzcuwac pozniej przez reszte zycia glorie, ze zdobyli Everest. Ktos tam mowi, ze juz do konca zycia bedziesz tym, ktory zdobyl szczyt, wiec dla chwaly i egoistycznych pobudek.
Bawia sie w Boga, bo igraja z natura, no i sie doigrali.