O tym filmie jest naprawdę ciężko coś więcej napisać, bo wszystko jest „bezpiecznie” przyzwoite – nie ma za bardzo się czego czepić ani się czym zachwycać. To jeden z tych filmów, że ogląda się go z względnym zainteresowaniem, ale przedstawiona historia nie jest na tyle angażująca by się nad nią rozwodzić - nie ma żadnych pamiętnych elementów, całość nie wybija się ponad przeciętność, ale nie ma też elementów, które odbierałyby nam przyjemność z oglądania. Fabularnie jest dość ciekawie, chociaż jest tutaj nadmiar postaci i twórcy trochę nie za bardzo wiedzieli na której skupić się bardziej, a na której mniej. Wydaje się, że to Rob Hall, którego gra Jason Clarke jest w centrum uwagi, ale jak przychodzi druga połowa filmu i mamy pokazane sytuacje podbramkowe, to jego bohater schodzi na dalszy plan, choć paradoksalnie wcześniej większość rzeczy kręciła się wokół niego. Przez pewien czas scenarzyści zapomnieli także o Becku Weathers'ie (Josh Brolin), którego wątek był dość interesujący. W punkcie kulminacyjnym bowiem skupiono się na innych uczestnikach wyprawy, których wcześniej mało zarysowano i ich los siłą rzeczy jest mniej interesujący.
No i ogólnie „Everest” jest niestety mało emocjonujący i to jeden z największych braków tego tytułu. Przy takiej historii, która wydarzyła się naprawdę, można było wycisnąć nieco więcej i wykrzesać więcej ładunku emocjonalnego. Podziwiamy w filmie ładne zdjęcia, widoki czy nawet grę aktorską, ale to jedynie ładne obrazki – nie skłaniają do przeżywania dramatu himalaistów. Możliwe, że to przez nadmiar postaci, o którym wspomniałem, ale na pewno do tego przyczyniają się także powolne, a czasem wręcz ślamazarne sceny akcji, które nie nadają odpowiedniego tempa. Niektóre momenty są tak wydłużone, że spokojnie można skoczyć po kolejną paczkę chipsów czy popcornu i niewiele stracimy. Oczywiście nie znaczy to, że jest nudno (bo nie jest), ale takie mocne stonowanie akcji odbiera dynamizmu, napięcia. Ja rozumiem, że reżyser postawił na realizm i minimalizm w swoim projekcie, ale bądźmy szczerzy – z kina katastroficznego nie zrobimy relacji dokumentalnej ;). Cieszę się, że historii nie ubarwiono i nie jest jakaś nader patetyczna, ale przydałoby się w niej trochę werwy.
Strona techniczna jest całkiem niezła, ale i tutaj również jest trochę za skromnie. Są ładne górskie ujęcia czy sceny, gdzie widzimy bohaterów wśród szczytów, ale jakoś nie czuć tego zagrożenia. Możliwe, że oglądając „Everest” w kinie w 3D efekt byłby lepszy, a obraz zyskał głębi, ale patrząc na film na ekranie telewizora nie ma jakiegoś zachwytu, choć efekty są dobre. Co najważniejsze - nie razi „niebieski ekran” i nie ma rzucającej się w oczy obróbki komputerowej. Wiele scen chyba sfilmowano w plenerach, co jest chwalebne.
Produkcję to oceniam na całkiem przyzwoitą, poprawnie zrealizowaną, ale czegoś ewidentnie jej zabrakło – może wyczucia, większego doświadczenia u reżysera. Starałem się wskazać, które elementy mogły być odpowiedzialne za taki stan rzeczy. Mamy tutaj przykład pójścia ze skrajności w skrajność – „Everst” nie poszedł za przykładem dzisiejszych blocbusterów: nie uświadczymy tutaj efektowności, rozrzutności ani przerysowanego patosu, ale jest zbyt monotonnie, przeciętnie i za mało emocjonująco, by projekt ten był w pełni satysfakcjonujący. Oceniam na mocne 6/10, a film oglądałem w TVN – czytał Janusz Szydłowski.
GORO GORO wyciś cuś jeszcze bo pozostał potworny niedossyt.
piszesz że: " Niektóre momenty są tak wydłużone, że spokojnie można skoczyć po kolejną paczkę chipsów czy popcornu"
po pierwsze jakie, jakie fragmenty?
po drugie czy mogą być orzeszki albo piwo?
po trzecie jak długo są wydłużone?
Piszesz: "Strona techniczna jest całkiem niezła, ale i tutaj również jest trochę za skromnie"
po pierwsze o jakiej stronie technicznej mówisz
po drugie jest nieźle czy za skromnie, proszę się zdecydować?
Piszesz: "film oglądałem w TVN – czytał Janusz Szydłowski."
po pierwsze może wszystko przez niego, bo jakby czytał Tomasz Knapik albo Maciej Gudowski albo Jacek Brzostyński?
PROSZĘ NIEZWŁOCZNIE ODPOWIEDZIEĆ NA MOJE PYTANIA< BEZ ODPOWIEDZI NIE PRZEŻYJĘ.
A czego nie rozumiesz w sformułowaniu "strona techniczna"? Uczyli Cię w szkole czytania ze zrozumieniem? Fragmenty jak choćby sceny rozmów w tym obozie czy niektóre ujęcia jak organizują się albo łażą i nic treściwego się nie dzieje. Spokojnie można by było je poprzycinać ;).
Efekty, przedstawienie gór - są niezłe, ale brakuje czegoś monumentalnego - po raz kolejny zapytam - nie umiesz czytać? Nie może coś byś niezłe, ale za skromnie/rzadko pokazywane?
Jan Suzin mógłby wstać z grobu i przeczytać ten film - nic by to nie zmieniło, bo on jest i będzie nadal powolony i niedorobiony ;).
nie wiem kogo nie nauczyli czytać ze zrozumieniem ale w tym duecie na pewno nie jestem tą osobą ja.
chłopie piszesz takie brednie i takie bzdety a na domiar złego pozujesz się na znawce;))))), że słów szkoda....
powiem tylko tyle: dajesz filmowi mocną 6 czyli uważasz że jest NIEZŁY, a potem twierdzisz, że jest powolony i niedorobiony ;).
zupełnie jak w tym dowcipie:" w życiu mam kupę szczęścia, z przewagą na kupę"...
życzę minimum myślenia podczas pisania.
Pokaż mi w którym miejscu pozuje na znawce, bo jestem ciekawy gdzie. Widzę, że po filmie nie można go skomentować, wyrazić odczuć po seansie, bo to "pozowanie na znawce". I mówi to osoba, która nie używa żadnych konkretnych argumentów, tylko czepia się fragmentów zdań wyrwanych z kontekstu na zasadzie "a czemu niebo jest niebieskie", "czemu napisałeś tak, a nie inaczej". Proszę napisz swój komentarz - chętnie się pośmieję, bo widać kto tu pozuje na znawcę, a ledwo składa zdania po polsku. Chętnie też zobaczę w którym miejscu piszę brednie i bzdury. Właśnie dlatego, że film jest "powolny i niedrobiony" oceniam na 6 czyli na "niezły", a nie wyżej czyli na "dobry". Nigdzie nie napisałem, że jest zły czy beznadziejny tylko, że brakuje na określenie go jako "dobry" czy" "udany", bo jest zaledwie niezły przez rzeczy, które wymieniłem. Proponuję myśleć logicznie nad tym co się pisze i nie wypowiadać się w temacie, o którym się nie ma pojęcia. I nie mam zamiaru odpowiadać na Twoje kolejne wpisy, bo takie gimnazjalne zaczepki nie robią na mnie wrażenia. Mogę o tym filmie napisać jeszcze trzy razy tyle, a ty uczepisz się i tak jednego zdania, bo go zwyczajnie nie zrozumiesz. Bez odbioru, nie mam zamiaru marnować dnia na takie bezmyślne wpisy.
tisoc... Byłam na tym filmie w kinie w 2015 roku i miałam podobne odczucia. Może nie do końca się zgadzam z opinią autora postu, ale nie można mu zarzucić pisania głupot. Nie wiem z czym masz problem, bo wszystko jest napisane czarno na białym w sensowny sposób. Cytując Ciebie „słów szkoda....” - naucz się pisać poprawnie i gramatycznie, a dopiero potem wchodź w dyskusję. W Twoich postach brakowało jeszcze, żebyś zapytał co to gra aktorska albo efekty specjalne. I jedyne głupoty czy jak to nazwałeś „brednie” wypisujesz Ty, więc lepiej nie kompromituj się dalej, bo autor zaorał Cię już wystarczająco.
A, jeszcze... "po drugie czy mogą być orzeszki albo piwo?", "po trzecie jak długo są wydłużone?” - tutaj już przeszedłeś sam siebie. Goro w komentarzu podkreślił jakie te sceny są nudnawe, nic niewnoszące do fabuły. A Twoja odpowiedź w jaki sposób odnosi się do filmu czy do tego zdania? Chciałeś być zabawny? Jeśli tak, to nie wyszło Ci to. Dalszą część wypowiedzi sobie podaruję, bo nie chcę powiedzieć czegoś przykrego ;)
i cóż ja mogę powiedzieć?
sunseadream i goro goro nauczcie się czytać ze zrozumieniem, a i pisać wykorzystując mózg, zanim będziecie się jeszcze do mnie zwracać, co mam nadzieję do tego czasu nie nastąpi.
jeśli tego nie zrobicie, nie mam zamiaru, ba nawet nie ma sensu z wami rozmawiać bo i tak tego co napiszę nie tego nie zrozumiecie, a bełkot jaki tu serwujecie naprawdę przyprawia o mdłości.
Po pierwsze - naucz się pisać po polsku, jeśli do mnie piszesz, a nie jak osoba upośledzona, która pierwszy raz ma styczność z internetem. Po drugie - gdzie odniosłeś się do moich argumentów? Gdzie pokazałeś, że pisze głupoty i bzdury? Gdzie wymieniłeś swoje argumenty? Pokaż gdzie. Jak na razie filozofujesz i jedyne co robisz, to gadasz, a do niczego nie odniosłeś. Ciągle odwracasz kota ogonem i podchodzisz do dyskusji okrężną drogą. Ostatnim wpisem udowodniłeś jakim zacofanym durniem i ignorantem jesteś. Gratulacje - Nagrodę Darwina z pewnością otrzymasz. Proszę - nie komentuj już moich wpisów, bo psujesz mi reputację, a dyskusja z taką amebą umysłową mi po prostu uwłacza. Nagadałeś się, nagadałeś i co mi udowodniłeś, co pokazałeś? W ogóle co Twoje wpisy mają na celu? Chcesz się dowartościować? POKAŻ mi swoje argumenty i pokaż gdzie pisze te bzdury, o których tak namiętnie mówisz, bo to już któryś Twój post z kolei i jak na razie do niczego się nie odniosłeś, tylko piszesz, że nie myślę (ciekawe czy w ogóle wiesz co to znaczy). Już pojawiła się druga osoba, co Cię wyśmiała, a dalej sam siebie kompromitujesz. No i dalej czekam na Twój wpis o tym filmie, bo chce się pośmiać.