Jest znany przepis na produkcję zdobywców Everestu - trzeba miesiąc trenować zdobywców na lodowcu Khumbu, dotrzeć z nimi na przełęcz południową, zdążyć wczesnym popołudniem na szczyt (trzeba nocą wystartować), przed zapadnięciem zmroku wrócić na przełęcz południową. Gdy stosowanie przepisu nie wychodzi, zaczyna się okazja do napisania scenariusza do filmu „Everest”. Moim zdaniem końcówka filmu została napisana inaczej niż zasadnicza część filmu, jakby scenarzyści podzielili się rolami i jednemu przypadła końcówka. I tu doszukiwałbym się błędu.
Kto wie, czy sam pomysł nakręcenia filmu nie był błędem, bo zastąpiono wyobraźnię widza komputerowo czyli tandetnie wygenerowanymi Himalajami. Niestety dla „Everestu” kilkanaście lat wcześniej został nakręcony „Czekając na Joe” z scenarzystą pierwszej wody, bo bohaterem filmu i reżyserem większej klasy, Kevin Macdonald reżyserował też „Ostatniego króla Szkocji”.