Zgadzam się. Interesuje sie ta historią, wydarzenia które sie wtedy rozegrały po dziś dzien nie sa wyjasnione i aż dziwne że przez tyle lat nikt nie zrobił powaznego filmu o tym, powstał jakis horror z elementami sci-fi który jest jak czytalam opinie nie wart obejrzenia. Moze gdyby do tego doszło w Stanach to ktoś by się tym bardziej zainteresował albo nikt nie ma pomysłu jak do tego tematu podejsc ;/
Czytałem o tej sprawie jedynie w jakimś kolorowym czasopiśmie popularnonaukowym i nie bardzo przekonała mnie teoria o tajemniczej postaci sfotografowanej rzekomo przez członków wyprawy.
Zbyt mało danych, by ktoś podjął się opowiedzenia tej historii na poważnie. Wersja z człowiekiem śniegu byłaby prawdopodobnie tak sztampowa, że chyba znudziłaby nawet licealistów.
Ja czytałam ciekawy artykuł na Onecie jakis czas temu, tam było calkiem sensownie to wytłumaczone z tego co pamiętam.
http://strefatajemnic.onet.pl/extra/zagadka-smierci-na-przeleczy-diatlowa-wreszc ie-rozwiazana/cr3l6
Miały do nich dotrzec infradzwieki które nie odczuwalne dla ucha mogą wywołac silne zaniepokojenie, panike. Tylko jak wyjasnic ze niektóre z ciał były wręcz rozszarpane, oczywiscie w zadne teorie o człowieku śniegu itp. nie wierze.
Mozliwe ze ruscy prowadzili jakies eksperymenty, oni mogli cos widzieć..
Nieprawda. Ciała nie były rozszarpane. Ogądałem dokument o tym na ruskiej TV, już dawno temu. Ciała nie były rozszarpane, ale miały poważne obrażenia wewnętrzne, jak przy zderzeniu z samochodem. Poza tym, jeden z członków był byłym agentem radzieckich służb specjalnych, a jeszcze jeden nagle zachorował i nie poszedł w góry - tojedyna osoba, która przeżyła. Jakiś taki dziwny zbieg okoliczności wszelakich: agent, ktoś choruje i dalej nie idzie ...
Mozliwe ze pomyliłam juz dawno o tym czytalam, tak czy siak pamietam o jakichs powaznych obrazeniach.
O tym ze jeden z nich byl kiedys agentem ruskim pierwsze czytam, ale o tym ze jeden się rozchorowal i postanowił wrocic co uratowalo mu zycie to wiem.
Po długich poszukiwaniach, 4 maja w położonym nieopodal jarze odnaleziono pod warstwą śniegu cztery pozostałe ciała. W tym przypadku zwłoki miały poważne obrażenia: Thibeaux-Brignolle miał strzaskaną czaszkę, zaś Zołotariow i Dubinina zmiażdżone klatki piersiowe (jak opisali patomorfolodzy, obrażenia przypominały te odnoszone podczas wypadków drogowych); dodatkowo brakowało języka i części twarzy Dubininy. Proszę - za wikipedią.
To jednak jest dalekie od rozszarpania. Twarz mogła być pogryziona przez zwierzęta. Zołotariowa uważają za agenta, był najstarszy z nich, weteran wojenny, a niektórzy mówią, że agent czy to SMIERSZu czy jakiejś innej cholery. Nikt go w grupie nie znał, dołączył dosłownie na kilka dni przed wyprawą.
Podobne obrażenia jak przy wypadkach drogowych odnosi się przy zasypaniu lawiną. Czytałam o tej wyprawie. W wersji mniej sensacyjnej. Najpewniej grupa uległa zbiorowej panice. Dlaczego? To jest jedyna niewiadoma. Ale czasem tak jest. Czasem wystarczy drobiazg, panika jednej osoby. Mogli usłyszeć hałas podobny do lawiny, mogli mieć omamy (z powodu małej ilości tlenu w namiocie lub głębokiego wyczerpania ponieważ się zgubili), mówi się że rdzenni mieszkańcy tych okolic mogli ruszyć na zwiad, choć zaprzeczali potem. Reszta jest raczej jasna, grupa pobiegła w dwie strony, część w stronę lasu, jedna osoba wspięła się na drzewo i spadła, miała ślady złamań, po jakimś czasie próbowali wrócić, ale im się nie udało, zamarzli, druga część spadła prawdopodobnie ze śniegiem do wąwozu, część żyła jeszcze mimo obrażeń ale nie zdołali się wydostać również zamarzli. Niewielkie pogryzienia były prawdopodobnie dziełem zwierząt już po tragedii. Smutne szkoda tych młodych ludzi.