Kiedys czlowiek zdobywal szczyt, trudy przeciwnosci - pokazal, ze kolejna sciane mozna zdobyc. Dzisiaj zdarza sie juz ze czlowiek wchodzi ze swojej proznosci i dumy. No i takich ludziach dla mnie byl ten film. Jesli juz sie doczolga dumny turysta na szczyt... to co ma wracac tylko dlatego ze wzrok mu sie pogarsza? albo dlatego ze juz pluca nie ciagna? - nie, zaplacil i ma byc na szczycie, slynne "place zadam" no z tym ze tu ludzkie sentymenty jeszcze godza zdrowy rozsadek... zawsze mozna helikopterem tez mozna wrocic.
Prozny Everest - bo taki tytul filmu by sie nadawal. Aktorstwo slabe... Zdjecia ciekawe, ale dla zdjec mozna juz dokument zobaczyc, ktorych jest wiele teraz.
Tak mnie sie podobal ten film, strata czasu. Jest ktos kto podziela zdanie czy jestem odosobniony? Dla podobnych do mnie, polecam goraco Touching the Void.