Nakręcono już setki filmów o Mojżeszu. Po co kolejny? No chyba, że zrobią coś w stylu Abraham Lincoln: Łowca wampirów. Pewnie Mojżesz będzie latał z brzeszczotem i ubijał wilkołaki. Co najważniejsze przywódcą wilkołaków będzie Ramzes, a plagi egipskie to dzieło jakieś wiedźmy mieszkającej w lesie. Rzecz jasna Mojżesz przede wszystkich będzie chciał odczarować swojego brata Aarona, którego pokąsa wilkołak. No i musi być też happy end. Mojżesz bezpiecznie dociera do Izraela, no bo nie przystoi, żeby główny bohater umierał tuż przed końcem. No chyba, że okaże się, że to Ramzes zabił Mojżesza i Jozue będzie się mścił...
Mam nadzieję, że zawieszą realizację tego filmu...
No cóż... Wydawało mi się, że jeżeli dwóch gości ma wspólną matkę to są braćmi, ale widocznie mogę się mylić...
Co Ci to przeszkadza? Mnie akurat ucieszyła ta wiadomość. Wreszcie coś innego w kinie. Jeśli chodzi o wielkie hollywoodzkie filmy to ostatnimi czasy jest moda na płytkie sc-fi i komiksy. Kilka lat temu była moda na epickie filmy historyczne. Epoka filmów biblijnych skończyła się na początku lat 60. w Hollywood, dlatego nareszcie mamy coś innego i w zasadzie powrót do korzeni. Bardzo mi się podobał film "10 przykazań" z Charltonem Hestonem i Yulem Brynnerem. To był naprawdę epicki film, który zdobył w latach 50. Oscara za efekty specjalne. Ciekaw jestem nowej wersji.