Na wstępie powiem, że jestem ateistą z krwi i kości. Do filmu podszedłem ze względu na obsadę, a przede wszystkim Bale'a, którego jestem wielkim fanem. Film, mimo iż nie miał dla mnie absolutnie żadnego znaczenia religijnego, obejrzałem z dużym zaciekawieniem od początku do końca. Postaci zarówno Mojżesza jak i Ramzesa bardzo wyraziste i świetnie zagrane. Na temat fabuły nie będę się wypowiadał, aczkolwiek film mnie wciągnął dość mocno. Kawałek dobrego kina z gatunku Dramat/Sience-fiction. Polecam.
Dzięki za ten wpis. Długo podchodziłam do tego filmu, bo bałam się patetycznej wydmuszki w stylu "Jesteś tym jedynym, prowadź nas. Ach...!/ Jestem tym jedynym, Bóg przeze mnie mówi, idźcie za mną. Ach...!". A tu fajne kino, bez zadęcia. Nawet nie wiem, kiedy nam te 2,5 godziny minęło.
A jeśli ktoś chce Biblii w obrazkach ruchomych, to przecież w każde święta wszelakie telewizja raczy nas opowieściami tak dosłownymi, że aż zęby bolą. Naprawdę ktoś oczekiwał od Scotta wiernej adaptacji (?) Biblii? Mało takich religijnych "hallmarkowych" gniotów mamy?
No i druga sprawa... Kiedy ludzie zrozumieją, że Biblia to piękna opowieść mitologiczna, tak jak mity greckie, celtyckie czy fińskie? W naszym kraju pewnie nigdy.
To pisałam ja. Ateistyczny antropolog kultury.