Po wyjściu z kina mam mieszane uczucia. Z jednej strony fantastycznie obsadzony (kilka wspaniałych postaci-perełek), niezłe efekty specjalne (szczególnie odbywanie podróży w czasie), bardzo dobra oprawa muzyczna. Jednak czegoś mi zabrakło. Fabuła miejscami wydawała mi się nudnawa, utracono świeżość i humor z poprzednich części - nazbyt próbowano przekombinować wchodząc w głebokie tematy. Tommy Lee Jones (nie wiem co się stało z jego twarzą, przesada z botoksem?) - trudno mówić tutaj o grze aktorskiej, Will Smith silący się na dowcip. Jednak zalety przeważają i ogólnie ogląda się to dość dobrze a postać Griffina - mój ulubieniec oraz Boris na szczęście ratują całość.
Jak dla mnie postać Griffina właśnie zniszczyła ten film... Bardzo lubię MiB, ale szczerze wątpię, żebym kiedykolwiek obejrzał trójkę ponownie właśnie przez niego (co jemu się stało z oczami?!?) :\
Poza Griffinem film jest przyzwoity - często śmiałem się w trakcie seansu, zwłaszcza do gustu przypadło mi eksplorowanie wątku "what happened to you man?" (w odniesieniu do K). Nie uważam, że dla uśmiesznienia filmu trzeba koniecznie sięgać po równie żałosne zagrania jak postać kloszarda w czystych ciuchach Griffina - panie Sonnenfeld, zapamiętam to sobie i proszę bez takich w przyszłości!
Mnie też bardzo podobała się postać Griffina. Taki " kosmiczny" odpowiednik wieszczka ;) Mnie bardzo podobał się ten film, pasował mi ten typ humoru i właśnie poruszenie " głębokich tematów" :) Gra aktorska bardzo mi się podobała, Boris jako czarny charakter może być, jakoś tak mi się dziwnie kojarzył z Biffem z " Powrotu do przyszłości", chociaż niewątpliwie jest inteligentniejszy niż on :)