Przedstawia gombrowiczowski świat odarty z powłoki kłamstwa i fałszu. Świat szczery, w którym zdarzyć może się wszystko. Pokazuje różne absurdy świata, do którego ja nie należę.
Wszyscy to dla mnie obce, głupie i... teatralne. Sceny fantastyczne dające upust wizji przedstawionej przez Witolda.
W tym dziele nie widać wkładu Skolimowskiego. Nie dostrzegłem kunsztu twórców filmowych, którzy spłodzili to dzieło. Na ekranie nie zobaczyłem emocji, a jedynie głupie miny, grymasy. Fabuła została tak po prostu ze scenariusza przelana na ekran. Nie ma tu finezji, wykonania, które zapamiętałbym na dłużej. Obok tego utworu przeszedłem obojętnie. Wszystko w nim jest zaledwie poprawne i zwyczajne, w przeciwieństwie do opowiadanej historii.
Nie znam twórczości Skolimowskiego, ale jeżeli tak ma ona wyglądać, to ja już podziękuję. Brak własnego wkładu. Typowe dzieło kinematografii brytyjskiej, bo angielską szkołę filmowania widać w ?Ferdydurce?.
Film nieciekawy, zwyczajny... po prostu bardzo średni.
W ogóle zastanawiam się, po co ekranizować książkę, która jako materiał na film się nie nadaje! Obraz Skolimowskiego bez książki nie istnieje, a ponieważ jest filmem i powinien żyć własnym życie daję mu:
5= /10
Mamy podobne zdanie co do tej ekranizacji. Właściwie jest to filmowa ilustracja a nie film zasługujący na miano osobnego dzieła. Jeżeli ktoś czytał książkę (ja czytałem), to poczuje sie raczej zawiedziony - brakuje wkładu twórczego ze strony filmowców, co widac od początku do końca.
Ale nie zgadzam się, że ksiązka się nie nadaje na ekranizację - przeciwnie, to stwarza jeszcze większe wyzwanie dla reżysera. Do tego jednak potrzeba własnej wizji, a nie niewolniczego przywiązania do powieści, bo takie podejście nie ma większego sensu. Skolimowski nie podołał, widać nie jest to twórca wysokiej klasy.