i tyle by w zasadzie starczyło za komentarz. bo każda walka o prawdę, o normalność życia swojego i bliskich, o jasne układy bez przyjmowania póz i masek, zasługują na pochwałę. tutaj mamy do czynienia z piękną walką o siebie, o historię, o tych, których kochamy, choć już odeszli. Vinterberg pokazał, że choć wszyscy wokół są ślepi, warto patrzeć. choć wszyscy celebrują święty spokój, warto szukać. choć wszyscy chcieliby zapomnieć, warto pamiętać.
poza tym w ten szorstki realizm wkrada się światło z jakiejś innej "bajki" (wizja Lindy). bo Ci, których kochamy i którzy nas kochają, są blisko. zawsze ktoś za nas trzyma kciuki. teraz także!
Dobrze powiedziane, prawda, choćby najbardziej bolesna, zawsze jest najważniejsza. Własnie ona może przynieść wyzwolenie i mimo wszystko, może dalej uda się żyć normalnie. Bardzo dobry film.
fabuła: 9/10
wykonanie: 5/10
(9+5)/2 = 7
Pomysł na film był super. Niestety nie udało się reżyserowi dobrze go zrealizować i imho film był nudny, a przez pierwszą godzinę jak flaki z olejem... No i trochę rozczarowało mnie zakończenie...poza tym ok 7/10
SPOJLER
Moim zdaniem właśnie zakończenie było rewelacyjne! Człowiek myśli, że tatuś po wpieprzu, jaki dostał, ucieknie w siną dal, a ten jakby nigdy nic pojawia się na śniadaniu. Co prawda zostaje wyproszony, ale w tak kulturalny sposób, jakby chodziło o błahostkę. Życie całej rodziny wywróciło się do góry nogami, ale etykieta pozostaje. To w pełni pokazuje, jak Ci wszyscy ludzie są chorzy.
Mi zakończenie tez sie podobało, ale odbieram je bardziej pozytywnienie. Grzecznie, acz dobitnie potwierdzono zakaz zbliżania sie do wnuków i dzieci, a przecież we wcześniejszej sekwencji mówił, ze sa dla niego najważniejsze. Czyli potwierdzono to, co wykrzyczano podczas bójki, tyle, ze wówczas pod wpływem emocji mógł nie uwierzyć.
ładnie napisane - zawsze ktoś za nas trzyma kciuki i warto czasem burzyć gdy wszyscy chcą świętego spokoju :)