Czasem oglądając jakiś film zastanawiam się jaki był sens jego kręcenia. Mam tu na
myśli pozycje, które ze swej natury wymagałyby od twórców dążenia do ukazania
"czegoś" - chodzi o zwykły cel. Zazwyczaj nie służą temu ekranizacje komediowe czy
prosto-widowiskowe, będące zwykle machiną rozrywkową, choć i wśród nich znajdą
się wyjątki. Omińmy zatem ten typ, skupmy się natomiast na filmach, które powinny
mieć - z natury - jakieś przesłanie. Niech ofiarą w tym przypadku, małym królikiem
doświadczalnym będzie "Fish tank", skoro on przebrał swego rodzaju moje
subiektywne i całkowicie nie-obiektywne granice.
Nie wykorzystam tutaj ani jednego pełnego zdania, by przypomnieć treść i fabułę
"Akwarium". Bo i nie ma po co. Nic nadzwyczajnego - kolejny obiekt traktujący o osobie
żyjącej w komórce, którą trudno nazwać "rodziną". Oczywiście, na wstępie nie
zaprzeczę, że pozycja Andrea Arnold'a stara się unieść problem samotnych
nastolatków, którym przyszło od samego początku egzystować w swobodnym,
amoralnym miszmaszu. Temu zaprzeczyć nie można, można natomiast zarzucić, że nie
unosi tego problemu. Tytuł - "Akwarium" - jak najbardziej na miejscu, i sytuacja
również, ale na wielkich erudytów! - niepoważne podejście do przedstawianej
sytuacji. Bo i po co, ukazywać w negatywnym świetle życie matki i jej kochanka,
skoro na samym końcu bohaterka odjeżdża (w sensie dosłownym i przenośnym) do
tego samego celu. Nie widzę sensu w kręceniu filmów, które ukazując trudności tego
świata, nie mówią nic o ich przezwyciężaniu. To mi przypomina krytykującą "masę" (w
sensie Jose Ortega y Gasseta), która biadoli i wniebogłosy krzyczy, że jest źle, ale nie
ma pojęcia, co zrobić by było dobrze. Wszyscy wiemy, że mamy kryzys finansowy, więc
nie potrzeba nam diagnostów, lecz praktyków; jak z niego wyjść. Dziś już doskonale
wiemy, gdzie jest bagno zwane złem, ale nie do końca zdajemy sobie sprawę, co w
takim razie jest dobre. Cały ten film ocieka brzydotą. Jedynym światełkiem jest owe
zafascynowanie bohaterki tańcem, dzięki któremu na moment znalazła porozumienie z
matką, ale w całości nie widać niczego więcej. Film sprawia wrażenie, jakby był
nakręcony dla ukazania samego zła. A reklamuje się tylko swoje produkty.
Dalej - "Akwarium" jest niepotrzebny ze względu na erotyczne zabarwienie, którym
zalatuje od początku do końca. Kiedyś, aby przedstawić tzw. "drugie życie ojca" nie
potrzeba było kręcić scen, które normalnie miały miejsce jedynie w pozycjach
określanych soft-porno. Reżyser musiał się napracować, żeby stworzyć z kogoś
seksualnego łajdaka, oraz by publika tak o nim myślała. Dziś mamy wyzwolenie
seksualne, w które angażuje się młode dziewczyny, mające grać sceny uprawiania
seksu, nie mówiąc już o wydalaniu moczu przed kamerą. To jest totalne
zdegradowanie pozycji kobiet do poziomu bliskiemu zeru, i to w czasach, gdy głosi się
ich wyzwolenie. Nie łudźmy się - dawniej takie rzeczy były nie do pomyślenia, i jak tak
dalej pójdzie - gdy my będziemy w wieku "słusznym" - rzeczą normalną na ekranie
będzie przedstawianie w pełnej okazałości gwałtów na kilkuletnich dziewczynkach, czy
koprofilii nieletnich. A wszystko w najwyższej jakości i w 3D. Świetna zabawa...
To były skrajności. Tak samo, jak "Fish tank" jest skrajnością naszych czasów, a
skandalem czasów minionych. To, że istnieją osoby, którym życie nie rozdało, tak jak
mnie, jest czymś, co smuci, ale i pcha do podnoszenia swego rodzaju sprzeciwu. To,
że studiuję resocjalizację, i mam kontakt z osobami, gdzie patologia w gronie
rodzinnym jest smutnym dodatkiem codzienności, nie znaczy, że chcę ją oglądać dla
samego oglądania. Kilka wieków temu, w tym samym celu wystawiano na pokaz ludzi
niepełnosprawnych fizycznie czy intelektualnie. Dziś się tamten okres wręcz
"psychopatycznie" krytykuje. W gwoli dygresji - wspomnę przy tym, że współcześnie
dokonuje się aborcji dzieci nienarodzonych, u których występuje zaledwie podejrzenie
wystąpienia tychże braków. Wracając - znając sytuację, np. chłopaków z poprawczaka
robię krótkie "westchnięcie" nad ich dolą i zamykam rozdział, wiedząc że teraz zaczyna
się robota (ten rozdział mogą otworzyć sami podopieczni - jeśli sami będą tego
chcieli). Cel jest taki, żeby znaleźć rozwiązanie, światełko w tunelu; żeby ta młoda
osoba nie stworzyła sobie takiego samego życia, co jej rodzice. I o to chodzić powinno
w filmie. "Akwarium" nie spełnia tych wymagań. Jest pozycją słabą, bez gry aktorskiej;
pełną treści bez celu. Tak, jakby prezydent naszego kraju starał się zaciągnąć radę u
swojego Ministra Obrony Narodowej, jaką taktykę przyjąć w walce z Rosją, gdy ta
szykuje swoje siły militarne na nasze państwo, a ów Minister zamiast odpowiedzieć
usilnie stara się zapewnić prezydenta, że owszem - Rosja nas atakuje.