Bez dobrej i zalotnej fabuły, bez puenty. Pokazana patologia przeciętnej rodziny w Anglii. Tylko
tyle. Nie polecam.
bez zalotnej fabuły? buhahaha. obejrzyj sobie zatem "zakochanego szekspira". tam będziesz miała wszystko.
zalotna fabuła – fabuła, która przyciąga. Jesteś zalotny – próbujesz przyciągnąć. Definicja zalotności (słownik PWN zalotny-starający się wzbudzić czyjeś zainteresowanie...)
Fabuła nie jest zalotna. Nie przyciąga MNIE.
Do mnie niestety jeszcze żadna fabuła się nie zalecała, więc i zalotów z jej strony nie oczekiwałem. I pewnie dlatego film mi sie podobal.
Zdecydowanie polecam
Stracony czas. Jakoś mnie nie porwał, mało zaciekawił a na końcu rozczarował brakiem puenty.
bo to wcale nie jest dramatyczne, że nie lubi mamy ale za to lubi tańczyć. historia jaką można usłyszeć od 90% nastolatek
Nie każdy film musi mieć puentę. Poza tym, to, że Ty w tym filmie jej nie dostrzegasz, nie znaczy, że nikt inny nie dostrzega. Ja dostrzegam, a film sam w sobie jest w mojej czołówce ulubionych filmów.
Zazwyczaj nie lubię tego typu wypowiedzi, wskazują, że jest jakiś sens, znaczenie, które trzeba załapać, ale nic właściwie nie wnosi, bo nie nakierowuje na nie w żaden sposób. Brzmi jak przechwałka, "ja zrozumiałem a wy nie" i tyle.
Dlatego uzupełnię wypowiedź poprzednika swoimi przemyśleniami. :)
Wydaje mi się, że to naprawdę nie jest film o niczym, ma także "puentę" (albo taki moment, który znakomicie zamyka kompozycję i wyjaśnia o co właściwie chodzi). Według mnie ten cały taniec to tylko dodatek, który ma pokazać dobrą stronę dziewczyny. A film jest o agresywnej postawie przyjmowanej z ostrożności, o tej wrogości, z którą pewnie każdy z nas od czasu do czasu się spotyka, na przykład w biedniejszych dzielnicach swojego miasta. W filmie jest przykład, co się dzieje, gdy ktoś o tej wrogości zapomni - źle się to dla niego kończy (mama Myi, zaufała komuś, komu nie powinna), nie przyzna się do błędu, ale powie do córki, cytuję "wypierdalaj". Zaraz potem tańczą do utworu NAS-a, w którego refrenie przewija się "life's a bitch and then you die".
Scena końcowa, puenta, czy może jakiś wyjątkowy film zamykający film, to scena pożegnania sióstr. "- I hate you. - I hate you too." Yo
Nie, to nie była przechwałka. Chociaż racja, mogłam coś więcej dodać od siebie. Ale skoro zrobiłeś już to za mnie to mogę tylko powiedzieć, że w zupełności się z Tobą zgadzam. Kto zrozumie ten film, zobaczy nie tylko film o rodzinie z problemami i beznadziejnym tańcem dziewczyny. W tym filmie pokazane jest dorastanie w rozbitej rodzinie, relacje matka-córki, gdzie mimo iż ciągle się wyzywają i wygląda na to jakby każda żyła własnym życiem, to w głębi serca się kochają. Co do tańca... był niezbyt profesjonalny i taki miał być. Chodziło tutaj o to, że Mia uciekała w taniec, bo on sprawiał, że chociaż na chwilę goniła swoje marzenia i zapominała o cąłym tym szarym świecie wokół niej. Moment kiedy chciała uwolnić konia... on pokazuje nam dobre serce dziewczyny, chociaż powierzchownie jest ona zbuntowaną nastolatką i nie pokazuje tej dobroci. Po prostu trzeba skupić się na zachowaniu bohaterów. A postać Connora w sumie można interpretować na wiele sposobów. Ale od tego jest inny wątek, więc się nie będę na ten temat rozpisywać :)
Muszę dołączyć do dyskusji nt ZROZUMIENIA.
Uważam, że połapałam te wszystkie wątki i głębie, o których piszecie. Że każda z tych patologicznych osób jest tak naprawdę spragnioną miłości i zrozumienia osobą, każda ma dobre serce i każda swoje marzenia, blablabla.
Że słowa i gesty świadczą o nienawiści, ale scena rodzinnego tańca na końcu to tak naprawdę wyraz więzi rodzinnej oraz miłości.
Że patologia to nie tylko slamsy, ale też porządne, szanowane rodziny.
O symbolice konia i balonika pewnie można pisać prace.
ALE takich historii było milion - i to, czy film się komuś podoba, czy nie, absolutnie nie jest uzależnione od tego, czy taką historię (nieszczególnie skomplikowaną, dodam) ZROZUMIESZ.
Tak więc, puentując, proszę nie walić argumentami "film trzeba zrozumieć, żeby się podobał", bo to nieprawda. Można zrozumieć, ale np uznać, że to po prostu nie jest ciekawe :P
Chyba, że czegoś nie rozumiem xD
Patologia ? Właśnie takie filmy lubię . Polecam innym którym podoba się takie angielskie środowisko .
Film nie jest bardzo skomplikowany,to napewno nic w stylu "Oczy szeroko otwarte" czy chociażby "Seven",nie trzeba się zbytnio doszukiwac ukrytych znaczeń,symboli czy przekazu reżysera,ale to nie znaczy,że film jest zły.Zarówno fabułę jak i puntę ma.
Ja przeżyłam na swój sposób ten film,szczególnie relację sióstr,bo doskonale to rozumiem z własnej autopsji.
Przez cały film pojawia sie mnóstwo wątków psychologicznych. Genialne odwzorowanie relacji między matką , córką , siostrami, podejściem matki do Mii i tego jak to na nia wpływa. Postać Connora dla mnie od początku była przewidywalna,facet który prowadzi podwójne życie, i znalazł sobie łatwa zdobycz , rozchwianą emocjonalnie kobietę z nastoletnią córką, a potem powrót do szczęśliwej rodzinki.
*"Oczy szeroko zamknięte" , nie mogłam się oczywiście w niczym nie pomylić,jak zawsze :) Przepraszam