Nie widziałam jeszcze bardziej bezsensownego filmu ;/ Nie zrozumiałam żadnego z zachowań taj dziewczyny. A koniec to już w ogóle beznadziejny. Nie wiem skąd taka wysoka średnia ;/
Jak widać nie każdy zrozumie ten film, dziewczyna trzyma dystans, jest nieufna. Zresztą kto w takiej rodzinie byłby życzliwym dla innych?
jak dla mnie za dużo patologii, i mocnych słów..
w ogóle nie rozumiem tego wszystkiego.. Jak matka może mówić do córki ''suko''?! Albo jak 10 latka może pić piwo i palić fajki...
Nie wyobrażam sobie takkiej sytuacjii, że cś takiego może być w cywilizowanym kraju ?!!
Ten cały teatrzyk był hmmm.. niezbyt ciekawy... Bardziej jest to dokument, niż dramat
Jedyne, co było tam fajnego, to ta akcja z koniem..
Dziwne, że uważasz, że było tam za dużo patologii. Mi się wydawaje, że nawet było jej za mało albo nawet że była zbyt disney-owska. Scena z koniem też mi się podobała ale raczej z tego względu, że ukazała bohaterkę jako osobę z lekka głupią.
są rodziny, w których tak mówi, a córeczki palą mając 1 lat....
Widać, że życia nie znasz... Tak właśnie wygląda prawdziwy świat :/
Współczuję takiej matki, brak zainteresowanie, chęć pozbycie się jej jawnie ukazana, wulgarność, niezwykła drażliwość, najważniejszy zawsze kochanek, nie objaśnione kary. Jakże ona ma być inna? Powinni tej matce odebrać prawa rodzicielskie. Mnie się film podobał, fajne przenośnie, nieźle pokazana psychika dziecka w otaczającym ją świecie. 7/10
no tak bardzo fajnie pokazali patologiczna rodzinę... Ja też się dziwię, ze opieka społeczna pomagała matce wysłać córkę do specjalnej szkoły zamiast się nią sama zająć....
jeśli uważasz, że to za dużo patologii, to trzeba było obejrzeć na TVN Style, swego czasu, program "Super Niania i brytyjskie nastolatki" (jakiś taki tytuł). Tam dziewczyny z normalnych domów, pełnych rodzin rzucały k**rwami na prawo i lewo i wyzywały matki od p*izd... a czy opieka społeczna miałaby ją odebrać matce? przecież ta babka, która do nich przyszła widziała w miarę czysty dom, dzieci w czystych ubraniach, posprzątane... poza tym nie sądzę, żeby Mia chciała, żeby pracownik socjalny w ogóle się mieszał w ich życie.
Jak chcesz zobaczyć patologię to obejrzyj "Precious" http://www.filmweb.pl/film/Hej%2C+skarbie-2009-503736
Za dużo patologii? To jakiś żart??Co do palących i pijących10 latek ,ja też w tym wieku pierwszy raz miałam styczność z używkami.Na początku gimnazjum paliłam trawę i tak się składa,zę nie pochodze z patologicznej rodziny. Po prostu niektórzy rodzice są zbyt zajęci swoją karierą by zwracać większą uwagę na to co robią ich dzieci.
Zrozumiałem cały film, ale gra aktorska nie podobała mi się (szczególna masakra to popis taneczny głównej aktorki) pierwszy film na którym będąc w kinie wolałem oglądać "Star Wars" na telefonie z dziewczyną.
Na początku mnie nudziło i myślałam, że po 5 minutach wyłączę, oglądam 30 minut i jest ok, zobaczymy jak potem, ale co do opinii, że taniec bohaterki powala w znaczeniu negatywnym podpisuję się pod tym. Nie znam się na tańcu, ale widać, że jej ruchy nie są zbyt wyrafinowane, ale w filmie chyba nie o to chodzi, to nie jest Step Up czy Dirty Dancing. (;
Ona tak miała tańczyć...Nie chodziło o pokazanie jej umiejętności, błagam. to nie jest film taneczny. Zdecydowanie to nie jest Step up czy Dirty dancing.....
Właśnie,masz racje.Tyle czasu zmarnowałam oglądając ten film.Nie wiadomo co chciała nam pokazać,uświadomić osoba kręcąca taki film. ;/
Wróć do tego za kilka lat i spójrz przez pryzmat własnego dojrzewania. Teraz polecam Edka z krainy kredek AKA Tłajlajt.
A czy zachowania ludzi są zawsze sensowne?? Raczej nie. Nie rozumiem czego nie zrozumiałeś z jej zachowań. Przejmowanie się koniem- ukazuje wrażliwość, przekleństwa i agresja w czasie dojrzewania zwykła rzecz wśród rówieśników w tym czasie- bunt i nic więcej. Taniec - jedyne hobby i prawdziwe zainteresowanie dziewczyny. Przyjaciel poznany. Wątek z connorem, pierwsze zauroczenie i zakochanie, póżniej zemsta za odrzucenie czy wykorzystanie przy porwaniu Kiry. Koniec- to nowy etap w życiu, wyrwanie się z domu i zakończenie etapu dojrzewania. Średnia mogła być wyższą :);) Tak widziałem w skrócie ten film , bardzo dobry.
zgadzam się ze wszystkim co napisałeś. Film właśnie przez to był bardzo dobry, że ukazywał te pozornie bezsensowne zachowania, dzięki temu był realistyczny i dodatkowo nieprzewidywalny - jak życie.
Właśnie sensu temu filmu nie można odmówić, podobnie jak prawdziwości. Przede wszystkim ogromny plus za to, że postacie były złożone, niejednowymiarowe. Gra aktorska bardzo dobra, zresztą Fassbender jak zawsze. Ktoś napisał, że sceny taneczne były na niskim poziomie - tak miało być, w przeciwnym razie kręciliby do skutku, albo zatrudnili inną aktorkę. ;) Właściwie jak tak myślę, to wszystko tam było dobre. Więź między Mią i Connorem, końcowa relacja rodzinna, to iż mimo tej całej patologii, to był dom, to była rodzina, to było coś od czego odchodzi się z ulgą, ale bez uśmiechu na twarzy.
film nie jest najgorszy, ale jak dla mnie- dosc plytki emocjonalnie. niezbyt mnie szokowal, bo niby czym? w Polsce tez bywaja podobnie postepujace rodziny.
Mieszkam w UK i potrafie to zrozumieć. Tzn. scenariusz bo zepsucia rodzin tzw "counsilowców" w UK nie rozumiem. Fakt, że wychowanie jest tam inne i zepsucie też i to widać na ulicach jak się zachowują dzieci w stosunku do rówieśników, rodziców i rodzice w stosunku do nich. Trzeba być Angolem żeby to do końca zrozumieć. Film mi się bardzo podobał choć jestem facetem. Taka prawdziwa historyjka. Z tym dzieckiem to myslałem że będzie dramat, że się utopi a tutaj nie, jak to w życiu bywa było kupa strach ale na szczęście nic się nie stało. Bardzo życiowy film, nieprzerysowany tak jakby się właśnie oglądało kogos życie, naprawdę dobry film, niby o niczym ale wciągający.
Świetny film. I wcale nie trzeba koniecznie być Angolem, żeby go zrozumieć i żeby docenić jego autentyczność. Mnie nie tyle dziwi, że komuś mógł się nie podobać -- bo to normalne, ludzie przecież oglądają filmy dla różnych emocji, choćby dla czystej rozrywki (i w tym przecież nie ma nic złego, bo pobawić się też trzeba). Dziwię się natomiast, po co, mając ochotę na kino rozrywkowe, oglądają taki film, jak "Fish Tank", i potem komentują, że "masakra", "a o czym to?", "a dlaczego główna bohaterka taka dziwna?", itd., itp.
Film wcale nie pokazuje jakieś szczególnej patologii. On pokazuje po prostu jedną ze stron przemian kulturowych, jakie się dokonują w naszej zachodniej cywilizacji. Zresztą, do innych kręgów kulturowych też te zjawiska przenikają -- pewnie dużo wolniej i w mocno zmienionej postaci, ale jednak. My jesteśmy gdzieś po drodze. To nie jest kwestia tzw. "marginesu społecznego". To kwestia wolności i indywidualizmu, które są wyznacznikami naszej kultury, ale które nisą też ze sobą skutki uboczne: egoizm, alienację, chorobę "gonitwy za szczęściem", skłonność do zaznania, poznania i wykorzystania każdej okazji.
Myślę, że ten film umiejętnie łączy portret społeczeństwa (oczywiście pewnego jego wycinka) i refleksję etyczno-społeczną, z opowieścią o dojrzewaniu, czyli utracie złudzeń, ale także odkryciu pewnych wartości. Mia uświadamia sobie zagubienie swojej matki, która jest jeszcze bardziej naiwna, nieopowiedzialna i zbuntowana niż ona sama. Rozumie, że ona już tylko potrafi uciekać w iluzję bycia wciąż nastolatką -- no, może trochę niepierwszej młodości (tym bardziej rozpaczliwie rzuca się w nowe miłostki) i obarczoną dziećmi (w których wychowaniu może się jednak wyręczyć instytucjami socjalnymi), ale w zasadzie będącą w stanie ciągle grać w taki role-play, że jeszcze nic nie przegrała, że jeszcze wszystko przed nią. Te ostatnie sceny są świetne: Mia tańczy z matką tak, jak rodzice bawią się z raczkującymi dziećmi -- to komunikacja na uproszczonym poziomie, ale jedynym, na którym sprawią sobie bólu. Moment wspólnoty, żałosnej w swoim ograniczeniu i oderwaniu od rzeczywistości, ale jednak wspólnoty. Chwilowej, może ostatniej. Rozstając się zaś z siostrą obrzucają się obelgami, ale również tu gesty i słowa nie odpowiadają nastrojowi i uczuciom: obie siostry łączy wzajemne przywiązanie, ale szczerze wyrazić je mogą tylko słowa, do których używania nawykły.
Znakomity film -- dla nas, "nieangoli" dodatkowo wartościowy ze względu na szczegóły społeczno-obyczajowe, o których możemy nie wiedzieć.
Jedno ale bo w większości zgadzam się co do Twojej wypowiedzi. Jest to patologia angielska i nie jest to żadna "przemiana kulturowa". Poprostu tak od lat i jeszcze lata dalej będą się zachowywać ludzie w anglii, którzy siedzą na zasiłkach i tak bedzie wyglądać ich życie dopóki, kraj będzie im podstawowe potrzeby fundował z kieszeni podatnika. Tam całe pokolenia tak żyją. Ta dziewczyna była dobrym przykładem tego, że to przechodzi z pokolenia na pokolenie. Można domniewać że nic lepszego ją w życiu nie spotkało aniżeli matkę. Wyjechała z cyganem, wcześniej straciła dziewictwo z facetem matki, alkohol w domu był, imprezy, również chętnie pity przez ją samą. Są normalne rodziny i tak się dzieci nie zachowują bo nie mają takich wzorców. To się nie zmieni póki niepracującego obywatela anglii z zasiłków będzie stać na imprezowanie. Taki system jest dobry dla ludzi potrzebujących ale oducza podstawowych odruchów wiekszości. Nie poczuwają się pracować ani zajmować się dziećmi, sa kalekami jeśli chodzi o odpowiedzialność za cokolwiek. Wielu się ten film właśnie wyda jakiś ... nieprawdziwy a to dlatego, że nigdy nie widzieli tej patologii na własne oczy. Moim rodzicom się w głowie nie mieściło jak ta dziewczyna się odzywa do rodziców, czy innych ludzi. Tyle, że dzieciaki tam mają tak popuszczone lejce, że mogą praktycznie wszystko. Wystarczy się przejechać busem w godzinach 15-17 w tygodniu żeby zobaczyć co dzieciaki robią w autobusie i nikt nie ma prawa reagować bo jeśli uderzy bądź skrzyczy lub wyprosi z autobusu może być pewny, że skończy w sądzie i na pierwszych stronach gazet oskarżony o rasizm (bo pewnie wyprosi kilku kolorowych) oraz znęcanie się nad dziećmi.
Zgadzam się z Tobą -- to jest część tej warstwy filmu, która jest obrazem społeczności. Ale trochę też będę się upierał przy mojej "teorii" przemiany kulturowej. Z tego, co można przeczytać i zaobserwować wiele z tych problemów, jakie wykazywała Mia występuje również wśród dzieci z tzw. "dobrych domów" -- "dobrych" w znaczeniu: rodzice nie piją, nie łajdaczą się (a przynajmniej nie przy dzieciach), nie balangują, może nawet jakoś tam pilnują swojego potomstwa. Problem w pradziwym "zaangażowaniu w relacje z dzieckiem", czyli, normalnie mówiąc, w miłości do dziecka i świadomości tego, jak ono bardzo jej potrzebuje. Kiedyś może ludzie też nie zawsze byli dla siebie wyjątkowo czuli (dzieci się nie "odszczekiwały", bo nikt nie widział problemu w karach cielesnych i innych formach przemocy wobec nich), lecz chyba jednak częściej, przekrojowo patrząc, trzymali się razem i obdarzali wsparciem, zrozumieniem, dobrym słowem, itd. Posiadanie dzieci również było traktowane na innych zasadach: dzieci były bardzo ważne -- bycie złym rodzicem było równoznaczne z byciem ogólnie niewiele wartym człowiekiem. Przełom nastąpił prawdopodobnie gdzieś ok. drugiego pokolenia po wojnie i nasila się w kolejnych: kultura popularna mówi nam: "masz jedno życie -- użyj go", "w życiu jest tyle rzeczy do skosztowania", "odkryj swoje prawdziwe ja", "bądź sobą", "bądź młody". Dzieci, delikatnie mówiąc, "trochę" w tym przeszkadzają. Dzieci po prostu wymagają miłości polegającej na poświęceniu, i to przez cały czas, a nie tylko na początku, jak to ma miejsce w miłości romantycznej. Nie da się tego pogodzić z karierą i życiem tzw. "pełnią życia". A jak się ktoś nimi (dziećmi) za bardzo przejmuje, to może się spotkać z odbiorem jako życiowy "loser", ktoś pozbawiony indywidualizmu i ambicji.
Zakończenie filmu jest niejednoznaczne. Owszem, romans z facetem matki i wyjazd z tym chłopakiem (jak go określasz, "cyganem") może oznaczać wejście w koleiny życia podobnego do życia matki -- ciągłej ucieczki do przodu i szukania oparcia w nienadających się do tego facetach. Ale to nie jest pewne -- wiemy też bowiem, że Mia wzięła już od życia sporą lekcję i wiele na temat świata, mężczyzn oraz swojej rodziny zrozumiała. Ta historia z koniem też, jak się zdaje, powiedziała jej coś o "cyganie" -- wie już, że ją oszukiwał. Może po prostu wyjeżdża, żeby się oderwać. I żeby uciec przed "zsyłką" do szkoły, gdzie spotkałaby same dziewczyny z rozbitych domów, co raczej niczego dobrego do jej życia by nie wniosło.
To nie przemiana kulturowa, ale indoktrynacja (wraz z narzędziami zasiłkowymi) pseudoliberalna w szacie obecnego opium dla ludu - demokracji czynią z ludzi petentów, klientów i wolnych. Oczywiście, wolnych odtąd - dotąd, więc raczej niewolnych. Stąd nasilenie patologii, która jak w masło wchodzi w bardzo wiele rodzin "europejskich". Film niczego sobie, a i Twoje opinie solidnie umotywowane.
Ja tam uważam, że Mia odjeżdżając ze swoim kumplem i tym samym odcinając się od toksycznej matki już wygrała i jest na dobrej drodze do odmienienia swojego losu. Sugeruje to ostatnia scena filmu z balonikiem, który ulatuje w powietrze na tle angielskich blokowisk. Dla mnie był to taki symbol wolności, wyrwania się z marazmu, i nadziei na przyszłość. Mia odjechała, a balonik odleciał. Czas zacząć wszystko od nowa, bez związków z tym, co było.
Jeśli chodzi o moją ocenę ,daję 6/10 .Ogólnie problem jest dobry, odzywki córki do matki, siostry ,jak i matki do córek nie dziwią mnie ,tak jak niektórych z tutaj wypowiadających się, tak się zdarza i to często, niekoniecznie tylko w Anglii .odnośnie filmu: minusem to jak dla mnie rozpoczęcie wątków i brak zakończenia ich(np. z koniem ,myślalam ,że coś z tego wyniknie, jednak po przepychankach z tymi chłopakami dała sobie spokój z tym koniem ,jedynie się pytała jak z nim ,nie powinna zadzwonić na policję i powiedzieć o sytuacji?bo w to ,że był po prostu chory i stary jakoś trudno uwierzyć) ,tak samo po co porwała tą małą?ciągała ją po polach ,jakie miała zamiary w stosunku do niej?sama bohaterka chyba nie wiedziała, po prostu to zrobiła i już..poza tym taniec tej bohaterki był bardzo ,ale to bardzo słaby, nie przekonała mnie ,że ma talent..Dobry wątek z przespaniem się z facetem matki i potem jak do niego pojechała , szkoda mi jej było, okłamał jej matkę ,ją wykorzystał i jeszcze okazało się ,że ma dzieci z inną kobietą .nieźle się ustawił nie ma co.Sam film daje do myslenia.Jeśli miałabym przewidzieć jej przyszłość to myslę, że życie tej dziewczynie nie ułożyło się niestety, nic na to nie wskazywało (pojechała nie wiadomo z kim , niewiadomo gdzie i po co) , tak samo z siostrą..A jak myślicie ona naprawdę się przespała z tym chłopakiem od kempingu?Bo tak powiedziała facetowi matki i matce z resztą też, ja myślę ,że tylko tak powiedziała..ale ,że to nie prawda.Myślę ,że w głębi była bardzo wrażliwą dziewczyną, wulgarność i agresywność to było jej zewnętrze oblicze, by uporać się z sytuacją domową i problemami.
Hmmm... Ja wątków konia i porwania dziecka nie traktuję jako niedokończonych.
Wątek konia pokazywał odwagę i przedsiębiorczość Mii. Ona ciągle wracała w to miejsce, mimo że o mało co nie padła tam ofiarą gwałtu! Dlaczego nie zadzwoniła na policję (czy gdziekolwiek indziej) w sprawie tego konia? Wydaje mi się, że z kilku przyczyn:
a) nie do końca umiała chyba ocenić, co jest z tym koniem i jaka jest jego sytuacja; chciała go uwolnić, bo taki miała odruch -- koń był na łańcuchu, na jakimś betonowym parkingu, a powinien być wolny i na łące;
b) Mia raczej mało pewnie miała w życiu do czynienia z jakimikolwiek służbami porządkowymi, a jeśli już, to pewnie raczej nie były to sytuacje dla niej komfortowe; koń jest czyiś -- przyjedzie policja i co ona im powie? (Nie twierdzę, że to byłoby rozumowanie słuszne: po prostu wydaje mi się ono prawdopodobne.);
c) Mia stopniowo zaczęła przecież kumplować się z tym kolesiem z parkingu; pewnie więc w jakiejś mierze po prostu mu uwierzyła, że koń jest trochę chory i już;
Wyjaśnienie porwania małej jest dla mnie trudniejsze. Ja właściwie nie dopatrywałem się w nim jakiegoś celu. Wydaje mi się, że Mia postąpiła pod wpływem pewnego impulsu: może chciała przebić trochę ten rodzaj "kokonu", w jakim znajdowała się prawdziwa rodzina kochanka jej matki -- ot, spokojna rodzinka, z zadbaną, pulchniutną dziewczynką (może nawet, w swoim dobrostanie, lekko zadzierającą nosa: zrobiła tuż obok siedzącej na krawężniku Mii kilka rundek w ogóle nie zwracając na nią najmniejszej uwagi). Myślę, że Mia instynktownie postanowiła w jakiś sposób wprowadzić również do poukładanego życia rodzinnego tamtego faceta trochę "patologii" -- trochę strachu, niepewności, wyczekiwania, co przyniesie los. Nie wiem, co chciała zrobić z małą. Może początkowo zamierzała ją przyprowadzić do swojego domu, pokazać matce? Możemy sobie snuć różne hipotezy. Może rzeczywiście -- tak jak mówisz -- sama nie wiedziała, po co to robi...
Czy to jest wada filmu? W moim odczuciu -- w żadnym razie! Film powinien być konsekwentny w autentycznym przedstawianiu postaci i ich motywacji -- z punktu widzenia ich psychiki. A Mia jest dojrzewającą nastolatką.
Jak już wspomniałem -- to jest film o dojrzewaniu. Pod koniec widzimy, jak wiele Mia zrozumiała o sobie i o świecie wokół na podstawie tego, co się wydarzyło. We wcześniejszych scenach poznajemy natomiast Mię-nastolatkę:
- próbuje uwolnić konia niczym postaci w bajkach (i nie liczy się z ryzykiem, na jakie się sama naraża)
- daje się uwieść dorosłemu facetowi (nie zdaje sobie sprawy, że ich zażyłość przekracza granice przyjaźni normalnej dla tej różnicy wieku i płci, że taniec niemal zawsze może mieć podtekst erotyczny, itd.)
- (_kluczowe_) -- ona bierze to ogłoszenie o naborze tancerek i niczego nie podejrzewa!! Nie przychodzi jej zupełnie do głowy, że konkursy tańca artystycznego rzadko kiedy organizowane są przez jakieś lokalne kluby czy lokale -- a już na pewno nie ma w tych ogłoszeniach wówczas mowy wyłącznie o _tancerkach_!
Co do tego, czy ona ma talent, czy nie -- przecież nie o tym był film. Taniec był po prostu jedyną rzeczą, którą się interesowała i w której była "jakaś". Zresztą, jak dla mnie było w porządku, a zadanie aktorskie przedstawiało jeszcze kilka innych wyzwań, więc nie oczekujmy zbyt wiele od aktorki :). Na pewno Mia była samoukiem, i to pewnie średnio intensywnym, więc trudno spodziewać się nie wiadomo czego po kimś takim.
Co do tego przespania się... Nie sądzę -- nic na to nie wskazywało. Ale to chyba raczej bez większego znaczenia dla fabuły, nie?
Moim zdaniem się z cyganem nie przespała, jakby to zrobiła to napewno to co zrobiła z facetem matki nie byłoby dla niej tak bolesne. Był to Cygan nie "Cygan" bo angielscy się dużo różnią od "naszych" smrodków. Nie są tak czarni i na pozór mogą wyglądać jak angol. Idzie poznać po akcencie i przyczepach tak na pierwszy rzut oka. Jeśli zobaczysz jakiegoś ciemnego cygana to możesz spokojnie zagadać po polsku :)
Ja zwróciłąm uwagę na kilka rzeczy:
1. Co te małolaty ogladają w TV: programy o swoich rówieśniczkach, ale w innym świecie, które mają wszystko i przechwalają się tym w TV, a one nigdy tego nie będą miały
2. Na końcu siostry nawet nie potrafią sobie powiedzieć czegoś miłego, tylko: nienawidzę cię, s*ko (czy coś takiego)
3. Ten jej taniec - widać że to nie jest pasja ani talent, raczej nieudana próba posiadania jakiegoś hobby.
4. To na pewno nie jest zbuntowana nastolatka - widzę rezygnację i bezradność w codziennych sprawach - nawet konia nie uratowała - wystarczyło zadzwonić do RSPCA
5. Tak się kończy dawanie pieniędzy z pomocy społecznej bez stawiania warunków, bez wymagania jakiegokolwiek wysiłku ze strony pomocobiorcy.( u nas też to widać)