Film na mocną, bardzo mocną siódemkę (a może nawet więcej). Fracek506 opisał ten film jako "obraz społeczeństwa ery post-palikotowej". Bardzo trafna uwaga - tak będzie wyglądało, tak już zaczyna wyglądać życie w Europie, przeoranej pomysłami inżynierii społecznej miłośników przedrostka "post-". Szermierze politycznej poprawności, wyrównywacze wszystkiego, co nie podlega kontroli brukselskiego, socjalistycznego urzędasa, który w młodości naczytał się Czerwonej Książeczki towarzysza Mao a później poprawił Leninem, wyznawczynie i wyznawcy szalonej fikcji, znanej jako teoria genderowa.
To nas niestety również czeka - mamy tę przyszłość zagwarantowaną dzięki uczestnictwu w strukturach UE.
Inna osoba narzekała na brak w narracji filmu wyraźnej pointy, oczywistego zakończenia. Otóż - brak pointy i zakończenia są w tym przypadku całkiem logiczne i w bardzo trafny sposób dopełniają szkic postaci, nakreślony w tej filmowej opowieści. To ludzie wykorzenieni, pozbawieni jakichkolwiek głębszych więzi poza więzią z telewizorem, miotający się po świecie bez sensu, bez celu, całkowicie poddani chaosowi przypadku.
Stąd też - konstrukcja otwarta fabuły wydaje mi się być wyborem wręcz idealnym, oczywistym.
Mamy jednak pod koniec filmu bardzo krótkie ujęcie (nie scenę nawet), która rolę pointy jednak pełnić może - przez kilkanaście sekund widzimy srebrny, odpustowy balonik, który urwał się z uwięzi i szybuje ponad dachami blokowiska, popychany podmuchem wiatru.
Tacy są również bohaterowie tej opowieści - odpustowymi, plastikowymi balonikami na wietrze, żyją chaosem chwili, żywią się doraźnymi fascynacjami, które rychło przemijają, nie mają żadnego celu w życiu. Dają się nieść wiatrowi.