Witam !
Na początku filmu jest wzmianka o tym ,że Indianie wierzą w nadejście swojego boga. Bóg musi wypełnić do końca swój boski plan i skończyć swoje dzieło.
Fitzcarraldo niebywały marzyciel i wręcz szaleniec , pomimo drwin i szyderstw wyrusza w podróż do amazońskiej dżungli ,by zdobyć fundusze na operę . Wraz z nim kapitan , kucharz - pijak i załoga statku Molly Aida . Co najważniejsze zabiera ze sobą gramofon i na płytach głos Carusa , który póżniej niczym głos samego boga przywoła Indian i sprawi,że pomogą przenieść statek. Okazuję się ,że muzyka może mieć niezwykłą moc i ujarzmić tych samych ludzi ,którzy przedtem zamordowali misjonarzy .
"Fitzcarraldo" opowiada także o tym ,że marzyciel musi ponieść klęskę . Swiat marzeń , musi zderzyć się z brutalnym , realnym światem . Jednak pomimo wszystko jest to film optymistyczny , na końcu odczuwamy tę samą radość co tytułowy bohater . Udaję się mu ( nie do końca ,ale jednak ) zrealizować swój pomysł.
Uwagę zwracją także paradokumentalne zdjęcia i oczywiście Kinski.
Ten film to prawdziwe mistrzostwo !
Pozdrawiam
Dziekuje za uwagę :)