Miałam ten film od kilku lat, bo był dodatkiem w jakiejś gazecie. Obejrzałam go niedawno i nie podobał mi się. Wiało nudą. Straszliwe dłużyzny. Kawałki opery puszczane z gramofonu raniły uszy swoim przeraźliwym zgrzytaniem. Oglądałam go podczas gotowania, bo nie sposób było wysiedzieć i patrzeć w monitor kiedy nic się nie dzieje. Scena przenoszenia statku była chyba najdłuższą i najnudniejszą sceną w dziejach filmu. Kinsky dobrze zagrał swoją rolę. Zdaje się, że główny bohater miał być dziwakiem - Kinsky w filmie rzeczywiście wyglądał jakby nim był. I ta jego dziewczyna w roli zakamuflowanej burdelmamy - też była ok. Gdyby nie te dłużyzny, nuda i muzyka operowa puszczana z gramofonu, może nawet byłby fajny.
Aaaa w gazecie....Aha...w gazecie... Jeszcze chcesz nam o czymś nudnym opowiedzieć?